I tak mnie nikt nie zauważa...
- No i ja wtedy jej powiedziałam, że jest głupia! - powiedziałam uśmiechając się do mojej przyjaciółki, która dzisiaj miała na sobie piękną sukienkę w kolorze zieleni, a włosy miała zaplecione w dwa złote warkocze, które kończyły dwie czerwone kokardki.
- Mamo! - krzyknęła niespodziewanie Jessica za mną powodując to, że się wzdrygnęłam. - Abigail znowu rozmawia ze ścianą!
- Nieprawda! - odkrzyknęłam - Rozmawiam z moją przyjaciółką! - mówiąc to wskazałam ręką na koleżankę, a ta pomachała w stronę Jess.
Chwilę później do naszego pokoju (mojego i Jess) przyszła mama. Jak zwykle jej brązowe włosy były upięte w wysokiego koka, który przypominał taki mały pagórek i miała na sobie starą troszkę zniszczoną fioletową sukienkę, która była bardzo dopasowana do niej, jakby uszyta tylko i wyłącznie dla niej.
- Chodź kwiatuszku - powiedziała mama biorąc mnie na ręce. - Pożegnaj się ze swoją przyjaciółką i weźmiesz leki, dobrze?
- Paa - powiedziałam niechętnie machając do Liro, bo wiedziałam że to będzie już koniec zabawy z osobą, którą naprawdę lubię.
Zeszliśmy do kuchni i mama posadziła mnie na starym brązowym stole i podała mi trzy małe tabletki oraz kubek wody.
- Muszę to połykać? - zapytałam mając cicha nadzieję, że może tym razem będzie inaczej.
- Jeszcze tylko dzisiaj, dobrze? - zapytała mama gładząc mnie po włosach.
- Mówisz to codziennie - odburknęłam i połknęłam gorzkie tabletki.
Były koszmarnie nie dobre. Te tabletki były złe pod każdym możliwym względem!
Były niedobre!
Po nich nie mogłam rozmawiać ze swoimi przyjaciółmi i się z nimi bawić!
I chciało mi się po nich zawsze spać!
Zeskoczyłam ze stołu i poszłam z powrotem do swojego pokoju mając nadzieję, że Liro jednak nadal będzie tam na mnie czekać. Ale nie, jedyną osobą, która znajdowała się w pokoju była moja głupia starsza siostra, która siedziała przy biurku i pisała coś w swoim zeszycie.
Podeszłam do niej i złapałam za fragment jej wyblakłej zielonej sukienki i powiedziałam:
- Pobawisz się ze mną?
- Może później, teraz robię zadania domowe - odburknęła wracając do swojego wcześniejszego zajęcia.
Głośno westchnęłam i podeszłam do swojego łóżka. Uklęknęłam i wyjęłam spod niego duże tekturowe pudełko. To była tak zwana moja skrzynia na moje bezwartościowe skarby.
Zdjęłam pokrywkę i wyjęłam opakowanie zniszczonych kredek i plik tak cienkiego i marnego papieru, że jedno zbyt mocne dociśnięcie kredką i po papierze. Moje trochę zniszczone zielone żołnierzyki (niektórym brakowało głów, inni stracili ręce czy nogi w bitwie o kolacje) i ulubione czarne figurki żołnierzy.
Zdjęłam kołdrę ze swojego łóżka i poduszkę twardą jak kamień, podeszłam do wolnego krzesła, które stało pod oknem. Wzięłam i zaciągnęłam je obok łóżka i za jego pomocą zrobiłam prowizoryczny namiot. Wzięłam jeszcze latarkę abym miała tam jasno i weszłam do swojego namiotu.
Nie wiem ile czasu upłynęło w moim namiocie, ale chyba sporo skoro zdążyłam zrobić z małą kupkę rysunków i przeprowadzić trzy desanty na niemieckie i rosyjskie bazy kiedy usłyszałam charakterystyczny zgrzyt drzwi wejściowych i radosny krzyk Jess.
CZYTASZ
Córka Zdrajcy
FanfictionLudzie, którzy zabili jej siostrę i siostrzeńca nie zaznają już spokoju... Ona pamięta... Córka zdrajcy nie odpuści... Pamięta... Każdą krzywdę... Każde słowo... Każdy czyn... ... "...jestem jak cień... będę się za tobą ciągnąć, dopóki cię nie dopad...