Czas ucieka...
Siedziałam na metalowej zimnej podłodze w mojej celi... Nie!! Przepraszam w moim pokoju!
Na byłych żółtych ścianach znajdowała się pleśń. Naprzeciwko szklanych drzwi otwieranych na kartę magnetyczną znajdowało się coś co miało przypominać moje łóżko. Moje łoże składało się z brudnego materaca z wystającymi sprężynami, za poduszkę służyła mi poszewka wypchana bóg wie czym, a za kołdrę stary śmierdzący dziurawy koc. Po za tym w pokoju miałam jeszcze nieszczelne małe okienko, z którego przedostawał się zimny syberyjski wiatr. I to wszystko co tutaj miałam. Za jakieś trzy minuty przyjdzie strażnik z moim jedzeniem, albo inaczej coś co przypomina jedzenie. Taką papkę dostaje raz na dwa dni razem z wodą. Jak to tłumaczył mi Zimowy Żołnierz chcą mnie uodpornić na wszystko... tylko dlaczego?
Z moich rozmyślań przerwał mi dźwięk otwierających się drzwi. Podniosłam wzrok do góry. Do mojego "pokoju" wszedł strażnik z moim jedzeniem, tylko to co trzymał w ręce było rzeczą, którą jadłam dobre cztery lata temu...
To była kanapka...
O MÓJ BOŻE TO JEST KANAPKA!!!
Strażnik trzymał w ręce jeszcze butelkę pomarańczowego płynu...
Czekaj to był sok!?
Strażnik położył wszystko na podłodze, a potem wyjął z kieszeni jakieś złote szeleszczące opakowanie i postawił je obok mojego talerza. Wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Chciałam się na to wszystko rzucić ale...
Strażnik przyszedł o minutę za wcześnie. Nigdy się to nie zdarzało zawsze przychodził o tej samej porze... poza tym nigdy nie dostałabym kanapki, a tym bardziej soku. Nie ważne jak bardzo starał się Harry czy Pan Li...
Siedziałam na swoim miejscu pomimo tego, że mój mózg krzyczał wręcz, a bym to zjadła.uparcie siedziałam na swoim miejscu. Strażnik (co było bardzo dziwne) nie poszedł tylko patrzył się na mnie przez szklane drzwi jak na jakieś zwierzę w zoo. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Jego zielone duże oczy próbowały zarejestrować u mnie chociażby najmniejsze drganie mięśni, ale ja się nie ruszyłam. Jego zachowanie było dziwne. Co chwile się rozglądał. Jego mundur był z lekka niedopasowany, a na palcu wskazującym miał krew...
Szpieg.
- Proszę cię zjedz to - powiedział nagle ciepłym głosem mężczyzna - Nie dodałem tu niczego co by mogło ci zaszkodzić.... proszę zjedz to za nim przyjdą strażnicy i zobaczą, że coś jest nie tak...
Nie ufałam mu za Chiny ludowe, ale jego głos był taki miły... i zachęcający, a ja naprawdę byłam głodna... Wstałam i powoli zaczęłam iść w stronę talerza z kanapką...
Mężczyzna widząc to pokiwał głową dla zachęty. Wzięłam szybko z talerza kanapkę i nawet nie wiem kiedy ją zjadłam. Później szybko chwyciłam butelkę z sokiem i zaczęłam opróżniać ją opróżniać. Kiedy wypiłam całą zawartość butelki zaczęłam przyglądać się dziwnemu złotemu opakowaniu. Na papierku był napis...
Czekolada....
Czułam jak łzy szczęścia napływają mi do oczu.
Nie wolno ci płakać.
Zero emocji.
Patrzyłam się na to pudełko z czekoladą jak zahipnotyzowana. Schowałam czekoladę pod moją "poduszkę" i patrzyłam się na tego mężczyznę analizując wszystko. Zielonooki blondyn, metr siedemdziesiąt pięć waga tak gdzieś około 80 kilogramów. Na pewno wysportowany.
CZYTASZ
Córka Zdrajcy
Fiksi PenggemarLudzie, którzy zabili jej siostrę i siostrzeńca nie zaznają już spokoju... Ona pamięta... Córka zdrajcy nie odpuści... Pamięta... Każdą krzywdę... Każde słowo... Każdy czyn... ... "...jestem jak cień... będę się za tobą ciągnąć, dopóki cię nie dopad...