40. Przesłuchanie

294 21 51
                                    

ALEXANDRA POV.

Krążę w kółko po parku, zeskrobując resztkę lakieru z moich zdezelowanych paznokci. Durna niszczę sobie tylko ich płytki. To wszystko z nerwów. Za chwilę ma się tutaj pojawić June. Przynajmniej powinna. Nie wiem o której konkretnie porze, wiem tylko że rano. Nie mogę do niej zadzwonić, aby się zapytać, bo nie poprosiłam ją o numer telefonu.

Idiotka.

Przez większość czasu zastanawiam się czy nie uciec. Wsiąść na motor i udać się do miejsca w którym na pewno nie spotkam nikogo znajomego. Moja podświadomość powtarza mi ciągle, że nie wybaczyłam bym sobie tego czynu. Nie po to dopiero odzyskałam przyjaciółkę, żeby teraz ją stracić. To jedyne mnie powstrzymuję.

Miałaś nauczyć się radzić sobie sama.

Ten wredny głos w mojej głowie również nie daje mi spokoju, przypominając mi dlaczego opuściłam Nowy York. Przygryzam aż do bólu dolną wargę z niezadowolenia. Nie mogę mu nie przyznać racji. Jeśli June za chwilę się tutaj pojawi, będzie chciała, abym podzieliła się z nią... Wszystkim w sumie. A ja bez dwóch zdań pęknę jak bańka mydlana. 

Zatrzymuję się w miejscu, gdy dostrzegam ją w końcu. Wygląda kwitnąco. Tak, kwitnąco. Włosy na spięte w luźny kok, ciemne okulary na nosie i szeroki uśmiech na twarzy, podkreślony niemalże wrzosową szminką. Do tego luźne, dżinsowe ogrodniczki, pod którą kryje się koszulka w prążki oraz czarne tenisówki na stopach. To kobieta która mogła by zawojować cały świat. Przed nią kroczy oczywiście pewnie jej pupil. Nie mogę się nie uśmiechnąć na ten widok.

- Jednak jesteś - woła już z daleka.

- Rozważałam ucieczkę - przyznaję.

- Spodziewałam się tego. Dlatego przeszłam najszybciej jak mogłam, ale miałam ważny telefon z pracy i musiałam to załatwić.

Dyszy lekko, gdy przede mną staje. Naprawdę musiała się spieszyć. Ściska mnie jednym wolnym ramieniem, po czym odstępując ode mnie bierze głęboki wdech. Mierzy mnie bacznie wzrokiem, a ja od razu się spinam. Spojrzenie na nieodgadnione.

O czym w tej chwili myśli?

- Chodźmy się przejść, bo Bonnie nie wystoi na zewnątrz w jednym miejscu - stwierdza nagle, chwytając mnie pod rękę, jakby bała się, że ucieknę jeśli tego nie zrobi.

Jej pupil przestaje wąchać mi buty i skakać po moich nogach, gdy ruszamy na powolny spacer. Niemal przez cały czas chodzi przy nodze swojej właścicielki, czasami tylko odchodząc żeby coś obwąchać, a następnie obsiusiać. Przez dobrą minutę idziemy w milczeniu, aż w reszcie pada pierwsze pytanie.

- Jak tam twoje dzisiejsze samopoczucie? - zerka na mnie z ukosa.

Zaczynamy przesłuchanie.

- Nie najgorzej.

Po za tym, że na samą myśl o twoim przesłuchaniu mój żołądek zaciska się na supeł.

- A spałaś dziś dobrze?

Zasnęłam wcześniej niż wczoraj. Spałam też głębiej. Co prawda śniły mi się jakieś banialuki, ale mimo to zaliczyła bym tą noc do udanych.

- Całkiem, całkiem.

- Świetnie - jej uśmiech tryska zadowoleniem. - Nie będę miała wyrzutów sumienia, że cię zadręczam ciągłymi pytaniami.

Powstrzymuję się przed przewróceniem oczami, wiedząc że tego nie lubi. Chowam ręce w kieszeni kurtki i to w sumie moja jedyna odpowiedź. June uznaje ją najwyraźniej za pozwolenie.

AGENTKA - "Uzależniona od ciebie" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz