ALEXANDRA POV.
Moja przeprowadzka do June nie trwała długo, jednak ostateczne zdecydowanie się na nią zajęło, mi trzy dni. Trzy dni które przeznaczyłam na walkę ze swoim sumieniem. W dodatku nie wygrałam z nim jeszcze w pełni. Wciąż słyszę jego głos w głowie, postarzający w kółko, że nie powinnam.
Nie powinnam obarczać June swoją osobą.
"Przecież dlatego odeszłaś od Steve'a! Aby się usamodzielnić!"
Ma rację po części rację. To był jeden z powodów mojego nagłego wyjazdu. Chciałam udowodnić sobie, że potrafię być samowystarczalna, ale teraz już wiem, iż nie poradzę sobie sama. Bałagan w mojej głowie jest zbyt wielki, abym uprzątnęła go samodzielnie w przeciągu choćby i dziesięciu lat.
Dlatego zapakowałem swoje rzeczy w plecak i wsiadałam na swój motocykl. W sumie to właśnie była cała moja przeprowadzka. Jechałam powoli, zaciskając mocno dłonie na kierownicy. Delikatnie rzecz ujmując... Byłam zestresowana, jak i nie przerażona. Sama do końca nie wiem dlaczego. Miałam wrażenie jakbym jechała na ścięcie, a nie do mieszkania przyjaciółki
June cały czas powtarza, jedna osoba w mieszkaniu więcej to dla niej nic wielkiego, zwłaszcza taka która potrafi sama się ubrać, nakarmić i umyć, w przeciwieństwie Bonnie i Camerona. Chcę jej wierzyć. Naprawdę. I chcę wreszcie wrzucić na luz. Wyciągać tego kija z tyłka, który uwiera mnie od dobrego tygodnia. Fajnie było by też przestać spalać paczkę papierosów w ciągu jednego wieczoru.
W razie czego, June na szczęście ma balkon.
- Rozumiem, że to cały twój dobytek? - pyta mnie, gdy przekraczam prób jej drzwi.
- Ta część, którą ze sobą zabrałam z Nowego Jorku - odpowiadam, starając się nie wdepnąć z plączącego się między moimi nogach psa. - Witaj... Mała paskudo.
Jego pełny niezadowolenia szczek poprzedzony burknięciem wyraża więcej niż tysiąc słów.
Tylko spróbuj obsikać mi buty...
- Cameron jeszcze w przedszkolu? - pytam, rozglądając się po mieszkaniu.
Chłopca ani nie widać, ani nie słychać.
- Właśnie wybywam, żeby go odebrać. Przez ten czas się rozgość - zakłada czarną, dżinsową kurtkę ma swoje ramiona.
- I zostawiasz mnie samą... - zerkam wymownie na Bonnie, zdejmując jednocześnie swoje buty. - Z nią?
Wzrusza ramionami.
- Liczę, że się nie zagryziecie - uśmiecha się do mnie szeroko.
- Przezabawne - wypowiedziane przeze mnie słowo ocieka sarkazmem.
Znika po chwili za drzwiami, a ja zdejmuję w tedy plecak jak i skórzaną kurtkę że swoich plecach. W powietrzu unosi się zapach kawy i czegoś słodkiego. Na blacie kuchennym, pod szklanym przykryciem leży szarlotka. Mój brzuch się zaciska. Nic nie jadłam od wczesnego rana, a mamy już drugą po południu.
June kazała mi się rozgościć.
Biorę więc talerzyk i nakładam niego jeden kawałek ciasta, którego zapach dosłownie przyprawia mnie o dreszcze. Siadam przy stole, a gdy zaczynam je jeść, dosłownie się rozpływam. Oddała bym płat wątroby, byle by tylko móc tak gotować jak moja przyjaciółka. Jeśli jest jakaś czynność, w której jestem kiepska i bardzo tego żałuję, jest nią właśnie przyrządzanie jedzenia.
Przy okazji jedzenie rozglądam się po mieszkaniu, po raz pierwszy przebywając w nim całkiem sama, w kompletnej ciszy.
"Jesteś tu obca."
CZYTASZ
AGENTKA - "Uzależniona od ciebie" / Fanfiction Avengers
FanfictionZamykam na chwilę oczy, biorąc głęboki, drżący oddech. Pierwsza łza właśnie spłynęła strugą po moim policzku. To będzie jeszcze trudniejsze niż się spodziewałam, jednakże muszę to zrobić. Właśnie teraz... Tak po prostu trzeba. - Wiem że bardzo cię z...