51. Cześć mnie

114 13 5
                                    

STEVE POV.

- Nie autoryzowany pojazd wjechał na teren bazy - poinformowała nas Friday.

Wraz z Wandą kończyliśmy właśnie ubierać choinkę. Wzięła sobie za punkt honorowy przystrojenie całej mieszkalnej części bazy i stworzenie świątecznej atmosfery. W ten sposób wszędzie znajdują się różnokolorowe światełka i połyskujące łańcuchy. Kupiła nawet specjalne srebrno-czerwone  bombki, każdą z innymi logiem innego członka klasycznej drużyny. Wiedząc że to jej sposób na radzenie sobie z pierwszymi świętami bez brata starałem się jej pomóc jak mogłem. Przy okazji samemu w ten sposób zaprzątnąłem sobie głowę czymś innym niż zapętlającymi się pytaniami jak "Gdzie ona teraz jest?", "Czy spędzi sama te święta?" lub "Jak się czuje?".

I wtedy Friday wyświetliła obraz z kamer, przedstawiający zbliżający się do nas motocykl który dobrze znałem.

- Obserwuj go tylko Friday.

Kamery podążały za intruzem aż do bramy wjazdowej na parking. Wtedy zatrzymał się i zdjął kask. Miała krótsze włosy, ścięte tak że wisiały nad ramionami, ale to była ona. To naprawdę ona... A może po prostu cały ten poranek jest tylko snem?

- Steve - głos Maximoff przywołuje mnie do rzeczywistości, a jej ręka którą położyła na moim ramieniu utwierdza mnie że to prawda, nie sen.

Zerkam na nią. Delikatny, chyba nawet wzruszony uśmiech pojawia się na jej twarzy. Wypuszczam drący oddech z płuc.

- Friday, prawda?

Dźwięk jej głosu dobiega z głośników. Znów kieruję wzrok na ekran. Moje wnętrzności zaciskają się i trzęsą jednocześnie.

- Zaprowadź mnie najpierw do parkingu, a następnie prosto do pokoju Kapitana Rogersa jeśli to możliwe - mówi dalej spokojnym i cichym tonem, a ja przez chwilę mam wrażenie że zemdleję.

- Dziękujemy Friday. Wyłącz podgląd. - nakazuje jej Wanda.

Widok z wejścia do bazy znika, a ja opadam powoli na podłogę, gdzie siadam po turecku. Brunetka klęka wokół mnie. Zaciskam mocno powieki na parę chwil, próbując zebrać myśli.

- Tyle razy wyobrażałem sobie ten moment... - mówię cicho - A teraz nie wiem...

- Wiesz - znów kładzie dłoń na moim ramieniu.

Otwieram oczy, żeby spojrzeć na nią.

- Nie wiem...

- Wiesz! - potrząsa mną lekko. - Bardzo dokładnie wszystko wiesz.

Znów ten lekki, jednakże pełen przekonania uśmiech pojawia się jej twarz.

Nie wiem czy ma rację, ale jednego jestem pewien. Im dłużej tutaj zostanę tym większa szansa, że moje serce dostanie zapaści. Kiwam więc głową. Wtedy mnie za rękę, wstaję i za pomocą swoich mocy pociąga bez problemu do góry.

- A teraz po prostu idź do siebie i to zrób.

W mojej głowie pojawia się kolejna pewna. Cokolwiek się za te pięć minut nie stanie będzie ostatecznie lepsze od tego ciągłego stanu zawieszenie i niepewności co dalej.

- Dziękuję - uśmiecham się do niej również, po czym wychodzę z salonu i na autopilocie zmierzam do mojej sypialni.

Harmider myśli ogarnia moją głowę. Tak wiele nazbierało się w niej w ciągu ostatnich miesięcy. Tak wiele chcę jej powiedzieć. Staram się znaleźć wśród tego zamętu coś od czegoś mógł bym zacząć. Jednak w momencie kiedy w końcu otwieram drzwi, wszystko w mgnieniu oka jakby wylatuje mi przez uszy. Ogarnia mnie pustka na widok jej sylwetki stojącej po środku pokoju ubranej w czarną skórzaną kurtkę i granatowe dżinsy.  Za parę następnych chwil,  w momencie gdy odracza się twarzą, jedyne co jestem w stanie czuć to... Zachwyt.

AGENTKA - "Uzależniona od ciebie" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz