52. Wciąż mamy wszystko

130 13 5
                                    

STEVE POV.

Budząc się dzisiejszego ranka nie miałem pojęcia, że ten dzień tak się potoczy. Nawet gdy zobaczyłem ją stojącą po środku mojej sypialni, przez moment nie przeszła mi do głowy myśl, iż doprowadzi to do tej scenerii. A naprawdę spodziewałem się usłyszeć z jej ust wiele. Przerobiłem tak wiele scenariuszy naszego pierwszego spotkania przez te miesiące. W żadnym z nich jednak nie dowiedziałem się tego, czego właśnie się dowiedziałem.

W żadnym z nich nie trzymałem jej, zapłakanej i śpiącej w moich objęciach z wyczerpania, siedząc na podłodze i jednocześnie samemu mimowolnie płacząc.

Już nie raz byłem świadkiem jej cierpienia. Żywego, pierwotnego, niczym niezawinionego. Widziałem łzy, słyszałem szloch i czułem drżenie jej ciała, zastanawiając się ile bólu może nosić w sobie jedna osoba. Ile może go znieść i dalej żyć. Dziś jednak po raz pierwszy tak naprawdę poznałem odpowiedź na to pytanie.

Za dużo.

Kobieta którą trzymam zaznała w swoim życiu chyba każdej możliwej formy piekła. Doświadczała go każdego dnia przez lata i co gorsza wciąż mentalnie jedną nogą w nim stoi. Być może na zawsze będzie w nim stała mimo ciągłej walki.

Pomimo tego wszystkiego nikt nie potrafi mnie rozśmieszyć jak ona. Nikt nie wzbudza we mnie takiej potrzeby dawania jak i otrzymywania czułości jak ona. Dla nikogo nie był bym w stanie zawalczyć jak dla niej. Jest dobra, mądra i piękna w swojej niedoskonałości.

Kocham ją.

Łzy które spływają po mojej twarzy są przede wszystkim dla niej. Bo nie mogę znieść myśli że ten świat po raz kolejny jej coś odebrał. Dopiero w drugiej kolejności płaczę nad sobą. Nad tym czego być może nigdy nie zaznam, mimo że przez ostatnie tygodnie tak często o tym mimowolnie myślałem. Jednak spycham to na bok. Jeszcze przyjdzie czas na lizanie tej nowo odkrytej rany. Wiem że jest nie czym podłóg tej czarnej dziury w jej sercu.

"Zabiłam je."

Te słowa ciągle rozbrzmiewają w mojej głowie. Słowa które nie są prawdą. Wiem jednak że gdybym powiedział jej o tym wprost odepchnęła by to od siebie, nie dopuściła. Na to również jest niestety za wcześnie. Wciąż ma w sobie zbyt wiele poczucia winy.

Stąd jedynym co chcę teraz zrobić to zapewnić ją że jestem obok. Byłem, jestem i będę. Bo wierzę że razem jakoś przez wszystko przejdziemy.

- Długo mnie nie było?

Nagle w pokoju rozbrzmiewa jej cichy, lekko schrypiały głos. Obudziła się. Moje łzy już zdążyły wyschnąć, a nogi lekko ścierpnąć w kamiennym bezruchu.

- Szczerze nie wiem. Chyba tylko paru minut.

Może parunastu. Nigdy nie byłem w stanie określać czasu który mija, gdy odpływam gdzieś myślami.

Porusza się ostrożnie, wydostając twarz z wgłębienia mojej szyi. Zadziera ją do góry, aż nasze spojrzenia się spotykają. Silę się na subtelny uśmiech.

- Jak się czujesz? - pytam, starając się odgarnąć włosy z jej twarzy.

Ściąga wtedy brwi i zaciska mocno powieki.

- Głowa mi pęka... - jej gardło pracuje, gdy przełyka z trudem. - I pić mi się chce.

Delikatnie odsuwam ją od siebie, by móc wstać z ziemi i podejść do szafki nocnej, na której stoi dzbanek z wodą oraz duży kubek. Napełniam go do połowy. Podaję go jej szybko. Uśmiecha się do mnie wdzięcznie choć ledwie zauważalnie.

- Dziękuję - duka.

Skinąłem głową, po czym siadłem z powrotem obok niej na panelach. Oboje siedzimy po turecku, przodem do okna. Śnieg nieustanie za nim prószy, może nieco mniej intensywniej niż przed kilkoma minutami. Alex popija swoją wodę w ciszy.

AGENTKA - "Uzależniona od ciebie" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz