14. Maskotka i Sukienka

861 38 176
                                    

ALEXANDRA POV.

- Na pewno nic mu nie będzie? Niańczenie go bardzo jednoczy drużynę - stwierdza rudowłosa odsuwając się od naszego drugiego rannego, przechodzącego właśnie proces leczenie w dziwnej machinie azjatyckiej Pani doktor.

- Nasza maskoteczka! - mierzwie lekko jego włosy, wywołując u niego jęk niezadowolenia, będący oznaką protestu. - Wszyscy udają że się o niego martwią.

- Nie ma możliwość, aby jego stan się pogorszył - zapewnia nas Helen, podchodząc do maszyny. - Skutki działania tej maszyny są natychmiastowe. Komórki z chęcią łączą się z nową tkanką - wystukuje coś na panelu urządzenia.

- Ona jest genialna! Tworzy nowe tkanki - Banner jest ewidentnie zachwyconym wynalazkiem Cho. Sama muszę przyznać że jej działanie jest dość imponujące.

- W mojej pracowni kołyska regencyjna uzdrowiła by go w dwadzieścia minut - uśmiecha się lekko.

Ma naprawdę ładną, drobną twarz z delikatnymi rysami, której częściami najbardziej przykuwającymi moją uwagę, są ładnie wykrojone, rumiane usta i dość grube nawet jak na azjatyckie standardy, proste brwi. Ogólnie nigdy nie przepadałam za takim typem urody, ponieważ wydaje mi się mało wyrazisty i sprawia że większość dziewczyny które go moją zlewają mi się w jedną osobę, ale wygląd Helen akurat mi się podoba. Być może dlatego że jest naprawdę podobna do June, a ostatnio sporo myślę o mojej starej przyjaciółce. Też istnieje taka możliwość.

- Czyli to taka ogranicza drukarka 3D? - pytam, przyglądając się z zafascynowaniem całemu procesowi, a w szczególności delikatnym, lekko błękitnym laserom. Wyglądają jakby skanowały ranę łucznika, albo to co z niej zostało.

- Można tak to nazwać - odpowiada Cho.

- Czad... - wyciągam powolutku palec w kierunku naprawianego obszaru, zastanawiając się czy ten nowy fragment mojego przyjaciela będzie się czymś różnił od normalnego ciała.

- Ej! - Clint uderza mnie po ręce.

- Proszę nie dotykać... Mogła by Pani w ten sposób zakłócić proces - ostrzega mnie Helen.

- No dobra... - nie chcę niczego spartolić. Jeszcze później musiała bym się tłumaczyć przed Laurą.

- Nie martw się. Pozwolę ci później sprawdzić jak się ma mój sześciopak - poprawia sobie lekko poduszkę pod głową.

- Nie wierć się! - karci go Nat.

- Wybacz, ale gdy tylko wyjdziesz spod tej dziwacznej maszynki straci on dla mnie kompletnie na atrakcyjności - mówię, nachylając się nad nim lekko, tak że moje już naprawdę długie, sięgający mi prawie do pasa włosy łaskoczą go lekko w twarz.

- Pfff.. - parska gdy łaskoczą go w nos, odtrącają je jednocześnie zamaszystym ruchem ręki.

- To co straciliśmy go? - pyta wchodzący do jednego z pokoi z koktajlami Tony. - Jaki czas zgonu? - zerka na to co wskazują wskazówki zegarka na jego lewej ręce.

- Nie! Będę nieśmiertelny! Cały z plastiku... - sięga po jeden z czterech, zielonych koktajli.

- Bez obaw Panie Barton. Dziewczyna nie zauważy różnicy - zapewnia go Pani doktor.

- Nie mam dziewczyny - pociąga jeden łyk przez słomkę.

Tak... Niestety siedzi w tym znacznie głębiej... Czy może i stety. Wiem że rodzina daje mu ogrom szczęścia i mimo że jej posiadanie w jego przypadku komplikuję sporo rzeczy, to uważa ją za najlepszą decyzję jaką podjął. Spodziewa się już trzeciego dziecka, zastrzegając że na sto procent ostatniego. Malutka Natasza Alexandra Barton pojawi się za niecałe trzy miesiące na świecie, odciągając tatę całkowicie od super bohaterskiego życia. Stanie się dopełnieniem rodziny która zawsze chciał mieć. Z resztą nie tylko on...

AGENTKA - "Uzależniona od ciebie" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz