46. Stare dzieje, nowym początkiem

156 16 4
                                    

ALEXANDRA POV.

Gdyby ktoś miesiąc temu mi powiedział, że będę robiła płaskorzeźbę z cholernej masy solne w ramach pracy domowej dla trzylatka, poleciła bym mu się zacząć leczyć na głowę... Ale to i jestem! Przy okazji zastanawiam się kto pojebany wymyśla takie zadania dla ledwie jeszcze odrastających od ziemi gówniarzy.

- I tu gwiazdka... I tutaj... I tu jedna! - Cameron mruczy sam do siebie, dzióbiąc swoją drewnianą szpatułką, w dość losowych miejscach na planszy z masy solnej, coś co w miarę przypomina gwiazdy.

Ja w tym samym czasie formuje rogalika, który umownie ma być księżycem.

Po jakichś dwóch minutach narady wspólnie z Cameronem zdecydowaliśmy się na upiorne, bezlistne drzewo na wzgórku w bezchmurną noc. Po pierwsze jest to stosunkowo łatwe w wykonaniu, a efektowne. Po drugie za miesiąc Halloween. Po trzecie na pewno będzie się wyróżniać spośród tych wszystkich sztampowych serduszek, kwiatków i domków, które przyniosą inne dzieci. Po czwarte... Mam nadzieję, że wychowawczyni Camerona, nie wezwie June na poważną rozmowę, zaniepokojona pracą dzieciaka. W końcu ostatecznie zrezygnowałam z pomysły umieszczenia wisielca na jednaj z gałęzi.

Był by za ciężki do wykonania.

- Piekarnik jest już nagrzany - stwierdzam, ku radości chłopca, po jakiś trzydziestu minutach zabawy z masą solną i dodatkowych pięciu spędzonych na oglądaniu poradnika na YouTube, dotyczącego jak się z nią odchodzić.

- Nie poparz się! - woła za mną, gdy wkładam ostrożnie, lecz bez rękawic ochronnych blachę z nasz dziełem do środka sprzętu kuchennego.

- Spokojnie. Jestem Avenger'em pamiętasz? Z nie takimi rzeczami dawałam sobie radę - mówię pewnie.

Wtedy malec marszczy mocno brwi.

- Ale niedawno oparzyłaś się w buzię - stwierdza, gdy przestaję kucać.

Piorunuję go lekko przez chwilę swoim spojrzeniem, ale jak się okazuje, nie za bardzo to na niego działa. Podpieram się rękami pod boki.

- To wszystko przez twoją mamę. Robi za dobrze pachnący sos spaghetti, a wie jak bardzo uwielbiam włoską kuchnię.

No i przez mój żołądek, który nie mógł poczekać pięciu minut, zanim June nałoży jedzenie na talerze i następne pięć minut zanim by ostygło.

- Może jeszcze powiesz, że to było specjalnie!

Słyszę June, która właśnie wchodzi w głąb mieszkania, z dwoma torbami pełnimy głównie zakupów spożywczych.

- Oczywiście! - oskarżam ją żartobliwie, jednakże śmiertelnie poważnym tonem, po czym gdy odkłada torby na stół, biorę się za ich rozpakowywanie. - Liczyłaś że wyparzenie mi języka w końcu go złagodzi, ale chyba nie wyszło, bo moim pierwszym słowem po wyjęciu z ust łyżki, była...

"KURWA!"

Przykłada mi na wszelki wypadek dłoń do ust, chociaż wie, że nie powiedziała bym niczego takiego przy Cameronie. Śmieje się pod nosem.

- Tak, pamiętam. Nie musisz mi przypominać - duka, wracając do wykładania owoców na paterę.

Podchodząc do lodówki, aby odstawić do niej mleko, przygryzam jednocześnie lekko swoją dolną wargę, aby stłumić swój szelmowski uśmiech.

- Po za tym - zaczynam dość niepewnie - skoro piekarnik jest jakby nie patrzeć zajęty, pomyślałam, że moglibyśmy zamówić pizzę.

- Tak! Pizza z samym serem! - wiwatuje Cameron, przestając czochrać pod stołem niezadowolonego z tego powodu psa.

AGENTKA - "Uzależniona od ciebie" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz