15. Biesiada

912 35 511
                                    

ALEXANDRA POV.

To niezwykłe jak w ciągu paru lat i z pomocą kilku ludzi potrafi się zmienić postrzeganie siebie samego. Kiedyś... Ciężko mi było spojrzeć w lustro bez obrzucenia chociaż jednym wyzwiskiem tej chorobliwie bladej, rozpieszczonej nastolatki z worami pod oczami. Chudej jak nieszczęście, ponieważ nawet jeśli coś jadła to tylko po to, aby popić to alkoholem, a następnie zwymiotować. Z wyraźnie widocznymi pod skórą żyłami, w których krążyła różne, wstrzykiwane przez samą mnie świństwa. Której włosy były rozjaśnione jakimś najtańszym służącym do tego szampon. Szyję miała pokrytą bezimienni malinkami. Nawet nie pamiętała sytuacji w których powstały, a co dopiero ich twórców.

Teraz stoję przed zwierciadłem w swojej garderobie, ubrana w wybraną przed tem przez Steve'a kreację, której błysk materiału z którego jest wykonana i intensywność koloru wręcz mnie zachwyca. Tym jak bardzo jest elegancka i efektowna zarazem... I tym że wcale nie wypadam przy niej gorszej. To znaczy... Kiedyś nigdy bym nie pomyślała o założeniu jej na siebie, bo uważałam się po prostu za zbyt brzydką do takiej sukienki. Jednak teraz gdy moja skóra nabrała kolorów, twarz zdrowych rumieńców, oczy wesołego blasku, a ciało pięknych krztałtów... Gdy czuję się kochana, patrzę na siebie zupełnie inaczej. Dostrzegam swoją wartość i piękno, odbijające się w spojrzeniu Steve'a, za każdym razem gdy patrzy na mnie z zachwytem. Potrafię spojrzeć w swoje obcięcie i powiedzieć sobie że jestem piękna, a to wcale nie jest taka powszechna umiejętność.

Zakładam na ramiona zamszowe bolerko, zakrywając swoje plecy, ręce i tatuaże na nich. Zastanawiam się czy to o nie przypadkiem nie chodziło Steve'owi, a moja golizna była tylko wymówką. Zawsze gdy go o nie pytam, mówi że kocha je tak samo jak moje ciało, ponieważ są jego nierozerwalną częścią i że są tak wspaniałe jak cała jego reszta. Wiem jednak że gdyby istniał do nich jakiś specjalny zmywacz nie pogniewał bym się gdybym go użyła i pozbyła się moich cudeniek. Nie miał jednak nic przeciwko nowej dziarce, którą sprezentowała sobie na ostatniego Mikołaja. Był nawet ze mną w salonie gdy go robiłam, co uczyniło tą wizytę dość zabawną.

Przyglądam się swoim nogom. Nie będę ukrywała że moim zdaniem najlepiej wyglądają w kabaretkach, które wraz z sukienką tworzą fajne połączenie na bazie kontrastu. Do tego zaszałam dość z obuwiem. Nie mogłam się powstrzymać aby nie założyć kruczoczarnych butów na długiej, cienkiej szpilce, lekkim koturnie i z ładnym zgrabnym paseczkiem wokół kostek. Dzięki nim będę wysokości mojego ukochanego. Przyglądam się sobie jeszcze przez chwilę, strojowi, delikatnemu jak na mnie makijażowi, i włosom upiętym w duży, luźny wysoki kok i muszę przyznać Steve'owi rację... Mam szansę być królową tego wieczoru.

Bycie w centrum uwagi... Wbrew pozorom nigdy nie było to moją mocną stroną. Ekstrawaganckie stroje przyciągają wzrok ludzi, ale tylko na chwilę, ponieważ później ich raczej odstraszają. A ta sukienka raczej zachęca do podejścia. Może Steve ma rację... Może faktycznie dlatego dziwnie się czuję w takich strojach, chociaż dobrze w nich wyglądam. Wolę odpychać ciekawskich niż przyciągać... Stare przyzwyczajenia.

- Wyglądasz przepięknie... - słyszę za sobą głęboki głos blondyna, przyglądającego mi się, opierając jednocześnie ramieniem o szklaną ścianę.

Pięknie... Wielu gości nie raz nazywało mnie niezłą laską, ślicznotką, lub używali bardziej niecenzuralnych słów które dla nich były komplementami. Jednak tylko Steve jest w stanie powiedzieć że jestem po prostu piękna. Tylko tyle i aż tyle.

- Myślisz? - pytam, odwracając głowę w jego stronę.

Patrzy na mnie uśmiechając się lekko, ubrany w lazurową koszulę, wpuszczoną w czarne, materiałowe spodnie, które przytrzymuje skórzany pas z metalową sprzączką. Skórzaną też ma ciemnobrązową kurtkę, która dostał kiedyś ode mnie w prezencie i nie ma co ukrywać, prezentuje się cholernie seksownie. Zawsze miałam słabość do motocyklistów, rockmanów, a tak się składa że praktycznie zawsze posiadali mnóstwo takich kurtek i nawet w tej koszuli ułożonego chłopca, Steve prezentuje się dzięki niej w tej chwili... Dość niegrzecznie, że tak to ujmę. Oczywiście w najlepszym możliwym tego słowa znaczeniu. Przygryzam lekko wargę na ten widok.

AGENTKA - "Uzależniona od ciebie" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz