ALEXANDRA POV.
To niezwykłe jak w ciągu paru lat i z pomocą kilku ludzi potrafi się zmienić postrzeganie siebie samego. Kiedyś... Ciężko mi było spojrzeć w lustro bez obrzucenia chociaż jednym wyzwiskiem tej chorobliwie bladej, rozpieszczonej nastolatki z worami pod oczami. Chudej jak nieszczęście, ponieważ nawet jeśli coś jadła to tylko po to, aby popić to alkoholem, a następnie zwymiotować. Z wyraźnie widocznymi pod skórą żyłami, w których krążyła różne, wstrzykiwane przez samą mnie świństwa. Której włosy były rozjaśnione jakimś najtańszym służącym do tego szampon. Szyję miała pokrytą bezimienni malinkami. Nawet nie pamiętała sytuacji w których powstały, a co dopiero ich twórców.
Teraz stoję przed zwierciadłem w swojej garderobie, ubrana w wybraną przed tem przez Steve'a kreację, której błysk materiału z którego jest wykonana i intensywność koloru wręcz mnie zachwyca. Tym jak bardzo jest elegancka i efektowna zarazem... I tym że wcale nie wypadam przy niej gorszej. To znaczy... Kiedyś nigdy bym nie pomyślała o założeniu jej na siebie, bo uważałam się po prostu za zbyt brzydką do takiej sukienki. Jednak teraz gdy moja skóra nabrała kolorów, twarz zdrowych rumieńców, oczy wesołego blasku, a ciało pięknych krztałtów... Gdy czuję się kochana, patrzę na siebie zupełnie inaczej. Dostrzegam swoją wartość i piękno, odbijające się w spojrzeniu Steve'a, za każdym razem gdy patrzy na mnie z zachwytem. Potrafię spojrzeć w swoje obcięcie i powiedzieć sobie że jestem piękna, a to wcale nie jest taka powszechna umiejętność.
Zakładam na ramiona zamszowe bolerko, zakrywając swoje plecy, ręce i tatuaże na nich. Zastanawiam się czy to o nie przypadkiem nie chodziło Steve'owi, a moja golizna była tylko wymówką. Zawsze gdy go o nie pytam, mówi że kocha je tak samo jak moje ciało, ponieważ są jego nierozerwalną częścią i że są tak wspaniałe jak cała jego reszta. Wiem jednak że gdyby istniał do nich jakiś specjalny zmywacz nie pogniewał bym się gdybym go użyła i pozbyła się moich cudeniek. Nie miał jednak nic przeciwko nowej dziarce, którą sprezentowała sobie na ostatniego Mikołaja. Był nawet ze mną w salonie gdy go robiłam, co uczyniło tą wizytę dość zabawną.
Przyglądam się swoim nogom. Nie będę ukrywała że moim zdaniem najlepiej wyglądają w kabaretkach, które wraz z sukienką tworzą fajne połączenie na bazie kontrastu. Do tego zaszałam dość z obuwiem. Nie mogłam się powstrzymać aby nie założyć kruczoczarnych butów na długiej, cienkiej szpilce, lekkim koturnie i z ładnym zgrabnym paseczkiem wokół kostek. Dzięki nim będę wysokości mojego ukochanego. Przyglądam się sobie jeszcze przez chwilę, strojowi, delikatnemu jak na mnie makijażowi, i włosom upiętym w duży, luźny wysoki kok i muszę przyznać Steve'owi rację... Mam szansę być królową tego wieczoru.
Bycie w centrum uwagi... Wbrew pozorom nigdy nie było to moją mocną stroną. Ekstrawaganckie stroje przyciągają wzrok ludzi, ale tylko na chwilę, ponieważ później ich raczej odstraszają. A ta sukienka raczej zachęca do podejścia. Może Steve ma rację... Może faktycznie dlatego dziwnie się czuję w takich strojach, chociaż dobrze w nich wyglądam. Wolę odpychać ciekawskich niż przyciągać... Stare przyzwyczajenia.
- Wyglądasz przepięknie... - słyszę za sobą głęboki głos blondyna, przyglądającego mi się, opierając jednocześnie ramieniem o szklaną ścianę.
Pięknie... Wielu gości nie raz nazywało mnie niezłą laską, ślicznotką, lub używali bardziej niecenzuralnych słów które dla nich były komplementami. Jednak tylko Steve jest w stanie powiedzieć że jestem po prostu piękna. Tylko tyle i aż tyle.
- Myślisz? - pytam, odwracając głowę w jego stronę.
Patrzy na mnie uśmiechając się lekko, ubrany w lazurową koszulę, wpuszczoną w czarne, materiałowe spodnie, które przytrzymuje skórzany pas z metalową sprzączką. Skórzaną też ma ciemnobrązową kurtkę, która dostał kiedyś ode mnie w prezencie i nie ma co ukrywać, prezentuje się cholernie seksownie. Zawsze miałam słabość do motocyklistów, rockmanów, a tak się składa że praktycznie zawsze posiadali mnóstwo takich kurtek i nawet w tej koszuli ułożonego chłopca, Steve prezentuje się dzięki niej w tej chwili... Dość niegrzecznie, że tak to ujmę. Oczywiście w najlepszym możliwym tego słowa znaczeniu. Przygryzam lekko wargę na ten widok.
CZYTASZ
AGENTKA - "Uzależniona od ciebie" / Fanfiction Avengers
FanfictionZamykam na chwilę oczy, biorąc głęboki, drżący oddech. Pierwsza łza właśnie spłynęła strugą po moim policzku. To będzie jeszcze trudniejsze niż się spodziewałam, jednakże muszę to zrobić. Właśnie teraz... Tak po prostu trzeba. - Wiem że bardzo cię z...