34. Jedyna słuszna decyzja

446 22 20
                                    

ALEXANDRA POV.

To się dzieje... To naprawdę się dzieje. Nie potrzebuję żadnego uszczypnięcia, aby mieć tę pewność, ponieważ w żadnym, nawet w najgorszym z koszmarów, nie czułam się aż tak podle jak w tej chwili. Za to Steve wydaje się nadal nie wierzyć w to co się dzieje. No bo niby skąd miała bym się dowiedzieć?

A jednak...

Moje wnętrzności, na czele z moim sercem, zdają się być rozszarpywane, gdy patrzę prosto w jego wielkie i przepełnione strachem oczy. Nie ma bladego pojęcia co w tej sytuacji powiedzieć. Powolnie spuszcza ze mnie wzrok, a następnie całą głowę. Myśląc intensywnie, ściąga mocno brwi. Koniec końców zadaje prawdopodobnie jedyne pytanie jakie przychodzi mu do głowy.

- Skąd się dowiedziałaś? - głos ma niski i lekko ochrypły.

- Od Wandy - pociągam delikatnie nosem. - Nie wiń jej proszę, zrobiła to przez przypadek podczas naszej rozmowy w parku - staję w obronie brunetki, wiedząc że nie chciała nam w ten sposób zaszkodzić. - Zrobiła to, ponieważ była pewna że o tym wiem. Że sam mi o tym powiedziałeś.

Błękitnie tęczówki spoglądają prosto na mnie. Wydaje się być spokojniejszy i jakby poważniejszy niż przez tymi paroma sekundami. Wiem że to tylko pozory. Znam go. W środku jest tak samo rozdygotany jak ja na zewnątrz. Jestem pewna, że gdy ja mówiłam mu o Maximoff, on karcił się w myślach wszelkimi znanymi sobie słowami. Bo może uniknęlibyśmy tego co się dzieje w tej chwili, gdyby zdobył się na odwagę i był ze mną szczerym, samemu mi o tym mówiąc.

To mnie najbardziej zabolało... Nie że cały czas kocha inną, tylko że nie miał odwagi powiedzieć mi o tym wprost, po tym gdy wizja Wandy mu o ty uświadomiła.

- Proszę... Powiedz, mi dlaczego? - moje pytanie to tylko cichy pisk, który na szczęście Rogers zdołał zrozumieć.

Dlaczego milczał? Dlaczego mimo iż wiedział, próbował podtrzymywać dalej nasz związek? Przecież musiał wiedzieć, że nie ma on przyszłości, skoro... Nie satysfakcjonuję go w pełni.

- A czy to co się teraz dzieje, nie jest odpowiedzią? - zamyka oczy, spuszczając powietrze z swoich płuc. - Bałem się twojej reakcji - otwiera je, jednak nie patrzy nimi na mnie. - Od razu wiedziałem w jaki sposób to zinterpretujesz, więc postanowiłem to przemilczeć. Miałaś stanowczo zbyt duży bałagan w głowie po twojej własnej wizji. Cierpiałaś... - zaciska mocno szczękę. - Nie chciałem ci dokładać bólu... I sobie pewnie też - dodaję szeptem, wstydząc się tej prawdy.

- I naprawdę wolałeś to? Ten cały fałsz? - nie potrafię, nie zadawać mu tych pytań z wyrzutem. - Okłamywanie samego siebie jak i mnie, dla czego? Dla złudnego świętego spokoju?

Samej zdawało mi się zamiatać jakieś drobne rzeczy pod dywan, że strachu że mogły by nam zaszkodzić. Głównie to były moje obawy, między innymi dotyczące tego, czy kiedykolwiek będzie w stanie, będąc ze mną, zapomnieć o Pannie Carter. Nigdy jednak nie ukryła bym przed nim czegoś tak fundamentalnie ważnego.

- A może po to, aby ratować nasz związek? - również zaczyna się unosić w emocjach. - Najwyraźniej tego nie zauważyłaś, ale jeszcze nieco ponad tydzień temu stał on nad przepaścią.

- Może stał tam nie bez powodu? Może okazało się że jesteśmy nie dobrani? Może tak powinno być?! - każde kolejne pytanie zadaję coraz głośniej.

- O czym ty mówisz Alex?! - podchodzi do mnie jeszcze bliżej, przez co dzieli nas zaledwie krok odległość.

- O tym, że to już nie ma sensu! - wrzeszczę w końcu.

Zapada cisza, zakłócana tylko i wyłącznie przez mój przyspieszony oddech. Steve wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczami, tak bardzo zszokowany tym co usłyszał. Ja też jestem zszokowana, ale trochę z innego powodu. Udało mi się to powiedzieć na głos, patrząc prosto w jego oczy. Nie sądziłam że mi się to uda. Nie czuję się jednak z tego powodu dumna. Wręcz przeciwnie. Czuję się okropnie...

AGENTKA - "Uzależniona od ciebie" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz