Epilog

77 8 4
                                    

STEVE POV.

Prowadząc auto mimo grającej w aucie muzyce, słyszę jak moja narzeczona przebiera nerwowo nogami, tuptając nimi naprzemiennie w szybkim tempie. W dodatku jak to ma w zwyczaju bawi się gumka na swoim nadgarstku. Nie komentuje tego. Pozwalam jej radzić sobie ze stresem na swój sposób. Chociaż nie jestem w stanie zrozumieć z czego jej stres wynika. To był jej pomysł, aby tu przyjechać. Pytałem ją trzy krotnie czy na pewno tego chce, po czym kilkukrotnie zapewniałem, że nie ma się czego obawiać.

Jeszcze bardziej zastanawiam się skąd ten pomysł pojawił się w jej głowie. Jak potrzeba ją tutaj przywiodła? Jednakże nie chciała, albo może raczej nie potrafiła odpowiedzieć mi na to pytanie.

"Po prostu czuję, że to właściwe."

Wspomnienie je głosu odbija się w mojej głowie. Powiedziała to zdanie wczoraj, gdy po dniu pełnym wrażeń, razem układaliśmy się powoli do snu na dmuchanym materacu w mieszkaniu jej przyjaciółki.

Sam przyjazd do Waszyngtonu był moim pomysłem. Bardzo chciałem osobiście poznać osoby o których Alex mi tyle opowiadała i za którymi mocno tęskniła po ponad miesiącu rozłąki. June i Cameron okazali się mieć dokładnie taką górę pytań, jakiej moja ukochana się spodziewała. Podczas gdy kobieta dopytywała głównie o to jak nam się teraz układa w życiu, oraz przede wszystkim między sobą, lub czy mamy już jakieś plany dotyczące ślubu, jej synek zdecydowanie popisywał się kreatywnością.

"Czy tarcza jest ciężka?"

"Można było by w niej zamontować wysuwane ostrza?"

"Hulk był by w stanie rzucić mnie tak wysoko, aż dosięgnął bym chmur?"

"Jak Thor jest zły to wtedy robią się burze?"

I moje ulubione...

"Iron Man może robić siusiu w swojej zbroi, czy musi robić sobie przerwy w trakcie walki?"

Oczywiście pytań padło by znacznie więcej niż tylko te pięć, gdyby nie June karząca malcowi zacząć w końcu jeść swój obiad. Specjalnie dla Alex przygotowała jej ulubioną Lasange, więc gdy zapytała o dokładkę, blondynka jej nie odmówiła.

Później gdy wybraliśmy się całą czwórką do parku, plus pies, Steel w pewnym momencie zajęła się dzieckiem, pomagając mu załapać równowagę gdy uczył się jeździć na hulajnodze. Miałem wtedy z dziesięć minut aby porozmawiać z June sam na sam i podziękowanie jej. Opiekowała się moją Alex kiedy nikt inny tego nie chciał. Była u jej boku w najtrudniejszych momentach jej życia. Wiem że dzięki niej nadal jest ze mną i co najważniejsze wciąż żyje. Uśmiechnęła się wtedy do mnie nieśmiało.

"To nie ja ostatnio utrzymałam ją przy życiu. To jej miłość do ciebie to zrobiła. Jeśli czytałeś jej pamiętniki, wiesz że to prawda. Ja tylko musiałam jej pomóc to sobie uświadomić"

Nie wiedząc co na to powiedzieć skinąłem tylko głową. Po za tym nawet gdybym wiedział, uścisk w mojej piersi był zbyt duży, abym coś z siebie wydusił.

Teraz po skorzystaniu z propozycji zostania na noc na June, zjedzeniu porządnego śniadania w wykonaniu mojej róży i pożegnaniu się została nam jeszcze jedna rzecz do zrobienia w tym mieście zanim wrócimy do bazy.

- Jak wyglądam? - pyta mnie Alex, gdy wysiedliśmy z samochodu.

Ma sobie grany, jasne dżinsy z wysokim stanem i białą koszulkę w poprzeczne, czarne prążki.

- Pięknie jak zwykle - zapewniam całując ją w policzek. - Po za tym jakie to tak naprawdę ma znaczenie?

- Żartujesz sobie? - patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. - Czuję się jakbym za chwilę miała poznać twoich rodziców. Co jest popieprzone, bo to twoja była, dziewięćdziesięco paro letnia dziewczyna.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

AGENTKA - "Uzależniona od ciebie" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz