Sześć

19 10 0
                                    

:)

Stałyśmy właśnie przed jednym z domów, który znajdował się na końcu miasteczka.

Był biały, niewielki, włożony deskami. Posiadał stare obdarte z farby okna oraz jedno drzwiowe białe drzwi.

Ogród przed domem tętniła życiem, a do mojego nosa cały czas napływały te intensywne zapachy kwiatów, które były wszędzie. W tym przypadku nawet wiły się nad drzwiami, spokojnie pnąc się ku górze.

Z komina leciały kłęby, rzadkiego dymu, które oznaczały o tym, że w środku domu musiało być ciepło.

Napewno cieplej niż na zewnątrz. Przysięgam, że zamieniałam się w sopel lodu.

-To właśnie tutaj mieszkam. - Usłyszałam gdzieś koło ucha głos Florecne. -Moje miejsce na ziemii.

Brzmiała na szczęśliwą. W sumie, odkąd na nią natknęłam, a raczej ona na mnie, była szczęśliwa. Cały czas.

-Mam nadzieję, że Anthony i Vincent nie będą mieli nic przeciwko jak przyprowadzę gościa - uśmiechnęła się do mnie, a ja czułam jak zamieram w środku.

Oh nie, tylko nie kolejni ludzie.

Nigdy nic do nich nie miałam, ale czułam się strasznie niekomfortowo w pobliżu osób, których nie znałam, które były mi zupełnie obce. Wtedy traciłam całą pewność siebie i poczucie bezpieczeńtwa.

Dlatego dziwię się, że przy Flornce czułam się nadzwyczaj swobodnie. Zupełnie tak jakbym już ją znała, jakbym wiedziała o niej wszystko, jakby kiedyś była... była dla mnie kimś bliskim.

Ale prawda była taka, że była dla mnie zupełnie obca.

Chyba.

Nawet nie zauważyłam kiedy dziewczyna otworzyła drzwi do domu i ustąpiła mi drogę w przejściu, abym to ja weszła pierwsza.

Skinęłam jej subtelnie głową na znak, że dziękuję, za bycie tak uprzejmym po czym weszłam do środka tego słodkiego, uroczego domku.

Po przekroczeniu progu drzwi znalazłam się odrazu w kuchni, której podłoga była wyłożona jasnym, brązowym drewnem, a jego ściany do połowy były wyłożone białymi kafelkami, emitującymi cegiełki, a od drugiej połowy białą farbą. Nieskazitelnie białą.

Cała ta kuchnia była utrzymana w jasnym brązie, oraz bieli.

Meble były białe z brązowymi, drewnianymi blatami lub tego samego koloru wstawkami.

Zamiast stołu jadalnego znajdowała się wyspa kuchenna, przy której stały cztery stołki do siedzenia.

Przy szafce kuchennej ze zlewem leżał sobie szmaciany, jasno brązowy dywanik, który był już zniszczony i brudny od użytkowania.

Na półkach, które wisiały na ścianach, poustawiane były różne przyprawy, zioła, naczynia, słoiczki z konfiturami lub jakieś drewniane koszyczki, w których znajdowały się jakieś szpargały.

Nad starą, typowo vintage kuchenką wisiały patelnie i jakieś łopatki.

-Przytulnie tu macie. - Skomentowałam.

MeadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz