Dwadzieścia dziewięć

29 5 1
                                    

:)

Liz opowiedziała mi dokładnie całą historię. Wydawała się zmęczona, a każde kolejne zdanie, które wypowiadała, przychodziło jej z trudem.

Opowiedziała mi o tym jak to się zaczęło.

Mówiła, że podczas bronienia miasteczka swoją mocą skrzywdziła niewinnego człowieka, który na początku okazał się być poważnie poszkodowany, a następnie umarł, ponieważ jego organizm nie dał rady wytrzymać. Liz skrzywdziła go nieświadomie, podczas jednej z misji, na której uczestniczyła wraz z Gwardią Królowej. Mówiąc szczerze, cała ta sytuacja przypominała mi sytuację Toniego, to było prawie że identyczne, a szok i zdumienie cisnął moje serce gdy sobie to uświadamiałam, no bo.... On też mógł tak skończy - ale nie skończył, ponieważ miał wsparcie, którego nie miała Liz i właśnie przez to zabłądziła.

Zgubiła się, a nikt nie nakierował ją na właściwą ścieżkę.

Dziewczyna była uwięziona w ciele Królowej od kilkunastu lat. Nie starzała się, nie zmieniała. Wciąż była sobą, lecz skrytą pod warstwą kożuchu i kłamstwa.

Ciągnęła się za brązowe włosy gdy opowiadała mi o tym, jak bardzo jej wstyd za to ile nieszczęść wyrządziła. Bo to w końcu ona nasyłała Koszmary Senne na Krainę Snów, oraz Anima, które były jej najbliższymi sprzymierzeńcami, lecz było ich najmniej, dlatego tak rzadko wysyłała je na naszą ojczyznę.

Liz wspomniała również, że nie za bardzo panowała nad tym co robi. Czuła się zupełnie tak, jakby jej dusza była rozdarta na dwie strefy - tą dobrą i tą złą, które cały czas się ze sobą kłóciły, jednak ta zła zawsze wygrywała. Rządziła nią nienawiść i chęć zemsty. Chciała się zemścić na mnie, pokazując tym samym, że karma wróciła do mojego przodka.

Ponieważ tak, Liz przyjaźniła się z moim przodkiem. Opisała tą relację niczym woda, czasami była taflą, aczkolwiek czasami była wzburzona.

On ją zranił.

Liz tak jak Tony była odmieńcem, a mój przodek o tym wiedział. Wiedział również to, że Liz nie do końca potrafi panować nad swoją magią, ale zawsze bardzo się starała i zamiast ją zrozumieć i wspierać, gdy wykonała tak absurdalny czyn, on wkopał ją w dołek, odwrócił się od niej zostawiajac już ją na zawsze samą - a z jej opowiadań, poza nim, nie miała nikogo.

Chciała zemsty, myśląc, że ja jestem taka sama. Mówiła, że była w ogromnym zaskoczeniu kiedy postąpiłam tak hojnie i brak jej słów na to, aby jakkolwiek mi się odwdzięczyć.

Jestem inna niż cała moja rodzina i niejednokrotnie to udowodniłam. Jestem inna niż ten jeden przodek i inna, niż moja jedyna siostra.

Minęło już kilka dni, a ja wraz z Roothem, postanowiliśmy „wygnać" Liz, zapewniając jej czystą kartę i nową tożsamość w innym Królestwie, za morzem, o którym opowiadał mi niegdyś Tony.

Uściskałam rówieśniczkę na pożegnanie, obdarowując ją na odchodne koszykiem pełnych łakoci, ubrań oraz pieniędzy.

Jednak przed swoim odejściem Liz oddała mi koronę. Koronę należąca do mojego przodka. Stwierdziła, że źle jej się ona kojarzy i że będzie w lepszych rękach kiedy będzie u mnie.

Rooth stwierdził, że tiara ta znalazła nową właścicielkę. Mnie. A jego zdaniem była to idealna okazja do tego, aby to uczcić!

MeadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz