Dwadzieścia

15 4 0
                                    

:)

Dziesięć minut później wybiegłam z zamku, zdążyłam się szybko przebrać w szmaragdową, długą sukienkę, na którą zarzuciłam brązową pelerynę (tamtego dnia było bardzo zimno, a ta pogoda trzymała się od nocy, nie zapowiadało się na ciepły dzień, tym bardziej, że niebo było pokryte szarymi, ciężkimi chmurami, a wiatr silnie stukał we wszystkie istniejące w tym wymiarze okna).

Pierwsze co zrobiłam po opuszczeniu zamku to skierowanie się jak najszybszym tempem do stajni, w której trzymano królewskie konie. Byłabym głupia gdybym chciała udać się do miasteczka pieszo, była ona położona spory kawałek drogi od niego, a ja nie mogłam marnować czasu.

Nie w tej sytuacji, kiedy działo się coś złego. To była moja szansa, szansa na to aby udowodnić sobie, że jestem silna. 

Choć nigdy wcześniej nie jeździłam na koniach zdałam się na swoje szczęście, którego i tak nie miałam - ale liczyłam, że chociaż w tym przypadku da o sobie znak.

Obok stajni natrafiłam na jakiegoś mężczyznę, który prawdopodobnie zajmował się wszystkim zwierzętami należącymi do królestwa.

-Dzień dobry, księżniczko - przywitał się uprzejmie głaszcząc przy tym jednego z brązowych, pięknych koni. -Co Cię tu sprowadza? - Zapytał uśmiechając się przy tym przyjaźnie.

-Potrzebuje jednego z koni, muszę jak najszybciej dostać się do miasteczka. - Wyjaśniłam. -Mógłby pan użyczyć mi jednego?

Mężczyzna przytaknął głową, a następnie uśmiechnął się do zwierzęcia, którego właśnie głaskał.

Był to piękny, ciemno brązowy koń z charakterystyczną planką na łbie, umieszczoną między jego czarnymi oczami. Jego włosy były w kolorze czarnym, natomiast pojedyncze pasemka w kolorze karmelowej plamki.

-To jest Daisy - pogłaskał ją ostatni raz - myślę, że się dogadacie. - Zaśmiał się, a ja tylko odwzajemniłam to ciepłym uśmiechem. - A być może zaprzyjaźnicie, kto wie? - Odsunął się od niej i odszedł od nas na kilka metrów, zbliżając się do jakiegoś pomieszczenia, w którym zapewne trzymane były wszystkie przyrządy stworzone dla koni.

Zostałam z Daisy sama, patrzyłam na nią a ona na mnie nie odrywając swojego wzroku nawet na sekundę.

Była taka piękna.

-W końcu zwierzęta to najlepsi przyjaciele ludzi. - Dokończył swoją myśl kiedy tylko wrócił, trzymał w dłoni siodło oraz wodze i kilka innych akcesoriów, które ciężko było mi nazwać, z braku wiedzy. -Jak myślisz Daisy - podszedł do niej i zaczął zakładać na nią te wszystkie rzeczy, one wyglądały prawie identycznie do tych, które istniały w moim świecie - dogadasz się z Księżniczką Vivien?

Daisy jedynie prychnęła mu dwukrotnie w odpowiedzi. Mężczyzna się ponownie zaśmiał, jakim on był pogodnym człowiekiem... aż dziwne.

-Mówi, że myśli, że tak. - Przekazał, a gdy to zrobił zebrałam fakty. Mężczyzna nie bez przyczyny został wybrany do tej roli. Posiadał moce natury, takie same jak Florence.

Dziewczyna opowiadała mi kiedyś, że osoby posiadające tą zdolność potrafią rozmawiać ze zwierzętami, otóż to. Ten mężczyzna też to potrafił.

MeadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz