:)
Właśnie nadszedł ten dzień. Dzień, w którym to ja miałam spotkać się z Czarną Królową. Spotkać o zachodzie słońca, na łące za wioską.
Siedziałam w swoim pokoju. Moje myśli były roztargane, a ja nie potrafiłam ich poukładać w żaden rozsądny sposób.
Czułam się jak przed sądem ostatecznym i właściwie rzeczywiście tak było, ten dzień miał zadecydować o wszystkim - o przyszłości.
W dłoniach trzymałam swój naszyjnik, który wręczyła mi moja siostra, już odległy czas temu - kiedy tak naprawdę cały cyrk się zaczął.
To właśnie ta zwykła biżuteria, z zawieszką w kształcie serduszka i wyrytym imieniem Otedda zmieniła całe moje życie.
Ten naszyjnik był kluczem - kluczem, do życia o którym tylko mogłam śnić, a teraz? Było ono całkowicie realne, a ja byłam główną bohaterką tego świata.
To wszystko mi się śniło, już wcześniej, gdy byłam młodsza, po dzień, w którym tu trafiłam.
Nie wiedziałam dlaczego tak było, lecz być może, dzięki moim domysłom, stwierdzałam, że we mnie nigdy nie wygasły moce, które posiadałam i one sprawiały, że moje sny kręciły się wokół mojej ojczyzny.
Z czystego sentymentu.
Westchnęłam ciężko, ponownie zakładając medalion na szyję.
Vivien Odetta Parvati Mendler.
Księżniczka bez lśniącej korony na głowie, z zerowym doświadczeniem, z żalem w sercu, ale to jednak ona była wybrańcem.
Ja nim byłam.
Zachód słońca powoli się zbliżał, a z każdą sekundą bliżej tego wydarzenia - moje serce przyspieszało swoje bicie dwukrotnie, co nie wróżyło niczego dobrego.
Wstałam ze swojego łóżka i podeszłam do lustra.
Byłam tak krucha w środku, ale tak silna na zewnątrz - no a przyjemniej starałam się sprawiać takie pozory, aby ludzie uwierzyli w to, że mi się uda.
Abym ja sama mogła w to uwierzyć.
Moje włosy były puszczone wolno na moje ramiona. Cóż, od momentu, w którym tu przybyłam, zdążyły sporo urosnąć, ale mimo tego owa długość naprawdę mi się podobała.
Ubrana byłam w brązową suknię, sięgającą aż po kostki z beżowymi wstawkami i długimi rękawami.
W pasie zaś miałam przepasany skórzany pas, do którego był przywiązany nóż, który jakiś czas temu wręczył mi Rooth sugerując - że to narzędzie jest dla bezpieczeństwa.
Poza tym jednak nie miałam nic. Byłam zdana na swoją - nie do końca rozwiniętą - magię.
Uśmiechnęłam się ponuro do siebie, byłam bardziej blada niż zwykle, a w mojej głowie chodziło pełno myśli - i co najgorsza, nie wszystkie dotyczyły Czarnej Królowej.
Owszem, jedna półkula mojego mózgu była skupiona na niej, ale druga... na Tonym i tylko na nim.
Nie wiem co się stało.
CZYTASZ
Meadow
FantasyA co by było, gdybyśmy tak nagle mogli znaleść się w świecie naszych snów i żyć w nim całkiem normalnym, pełnym przygód życiem? Gdybyśmy byli już tam na zawsze... móc być w tym lepszym świecie - tak, jak twierdziła, nastoletnia Vivien Le Gall. W ś...