Szesnaście

25 6 1
                                    

:)
Polecam włączyć sobie składankę tych piosenek u góry podczas czytania tego rozdziału! (Tak wiecie dla klimatu, haha)

Długi rozdział drugi raz z rzędu, cóż, mogę wam jedynie życzyć miłego czytania! <3

Następnego dnia z samego rana zawitała do mnie Florence. Mówiąc szczerze bardzo cieszyłam się na jej wizytę, ponieważ zdążyłam się już za nią pożądanie stęsknić. I choć było to tylko nic nieznaczące, jednostronne przywiązanie... i tak cieszyłam się, że mogę ją zobaczyć i na nowo mieć ją w swoim towarzystwie. Poza tym, mam wrażenie, że szatynka też całkiem mnie lubi.

Zamknęłam ją w szczelnym uścisku, gdy ta przekroczyła próg zamku. Słyszałam jak z jej ust wydobywa się ciche tchnienie, które było spowodowane zapartym dechem w piersi na widok wnętrza budynku.

-Jest tu piękniej, niż mogło mi się wydawać - stwierdziła, gdy tylko opuściła moje ramiona i obejrzała się wokół własnej osi. Jej źrenice powiększały się z każdą kolejną sekundą podziwiania tego zamku.

Lecz jednak nie było czasu na podziwianie, za niecałą godzinę miał odbyć się bal. Pomijając fakt, że topiłam się w falach nerwów, które były wzburzone na niespokojnym oceanie, to było całkiem dobrze. Dobrze, bo wiedziałam, że tego dnia zobaczę moich przyjaciół.

Przyjaciół?

Chwyciłam nadgarstek Florence i zaczęłam ciągnąć ją w stronę mojego pokoju, w którym to obie jak na przyjaciółki przystało, miałyśmy przygotować się do balu, z którego moja towarzyszka cieszyła się bardziej niż ja.

Cóż... ja się stresowałam, bardzo, ponieważ miał się on kręcić wokół mnie, a ja nie przywykłam do bycia w centrum uwagi. Nigdy tego nie lubiłam.

Byłam niczym szara myszka, która najchętniej pomknęłaby do swojej nory i zaszyła się tam najdłużej jak tylko mogła...

Wprowadziłam dziewczynę do pomieszczenia i zamknęłam za nami drzwi. Florence rozkoszowała się pięknością tego wnętrza, natomiast ja podeszłam do swojej szafy, którą następnie otworzyłam.

-Odrazu mówię, nie znam się na modzie. - Odparła, lekko się śmiejąc gdzieś za mną. Kątem oka, w odbiciu lustra widziałam jak przygląda się baldachimowi zawieszonym nad moim łóżkiem.

-Ja też. - Bełkotnęłam niewyraźnie, przyglądając się tym wszystkim, pięknym sukienkom. -Ale ktoś inny, już tak. - Uśmiechnęłam się cwanie pod nosem, a zza sukienek z wnętrza szafy, po cichu, wyleciały dwie dobrze znane mi wróżki, które tylko kątem oka rzuciły na Florence, analizując jej wygląd, a zaraz potem wskazały kreację, która według nich miała leżeć na niej najlepiej.

-Coś mówiłaś? - Zapytała z lekko opóźnionym zapłonem, podchodząc bliżej mnie.

-Oh, tak, mówiłam, że wiem jaka sukienka będzie Ci idealnie pasować. - Wyciągnęłam ubranie z szafy, które wcześniej wskazały mi wróżki, a następnie szybko ją podałam brązowookiej. -To, idź się ubrać, zobaczymy jak wyglądasz...

Dziewczyna skinęła głową, jednak ku mojemu zdziwieniu nie poszła do łazienki i nie prosiła o jakąkolwiek prywatność. Zrzuciła z siebie na moich oczach, swoją szmaragdową, długą, lekko zniszczoną od użytkowania suknię.

MeadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz