Pięć

24 9 0
                                    

:)

Nagła wizyta mojej najlepszej przyjaciółki wybiła mnie z rytmu. W momencie kiedy bezczelnie zamknęłam jej drzwi przed nosem, odwróciłam się na pięcie i wróciłam do salonu, zauważyłam, że chyba się pogubiłam.

Pogubiłam w tym co czułam, myślałam i robiłam przed przyjściem Manon.

Blondynka przyniosła ze sobą mały prezent, który nieświadomie mi wręczyła. Było nim uczycie pustki, ale zarazem głębokiego żalu do niej samej.

Nagle zaczęłam się czuć niczym usychający kwiat, więdnący z każdą kolejną sekundą, którego nikt nie miał czasu by podlać.

Ucisk w sercu, który się pojawił był wręcz niemożliwy do zniesienia. Czułam się jakby ktoś właśnie mi je zgniatał, jak zabawkowego gniotka i patrzył jak bardzo się zgniótł.

Mój mózg mówił mi, że nie chce widzieć Manon i słuchać jej wytłumaczeń, ale serce? Cóż, ono zawsze było naiwne i chciało, wręcz błagało o to, aby dziewczyna powiedziała cokolwiek.

Powiedziała cokolwiek odnośnie tego, dlaczego mnie zraniła a tym samym okłamała?

Czy Chloè była aż tak ważna, że odwołała nasze spotkanie? No a nawet jeśli, to dlaczego mnie okłamała?

Zatopiłam swoją twarz w zimnych dłoniach, a zaraz potem czułam w nich pierwsze krople łez, które niczym krople deszczu z chmur, opadały swobodnie na wewnętrzne strony moich dłoni.

Kim była dla niej Chloè?

Kim była dla niej ta psychopatka, która nęka mnie całe swoje życie?

***

Cały dzień spędziłam na bezsensownym gapieniu się w telewizor i myśleniu.

Ale bardziej myślałam niż oglądałam bajki, która jedna po drugiej włączałam, aby zagłuszyć moje myśli i być może, zająć swoją koncentracje na nich, a nie na tym co siedziało mi w głowie.

Ale powiem jedno, było to zupełnie bezsensu.

A czas mijał, a głupia ja siedziałam w tym salonie, owinięta białym kocem z szklanką wody w ręku i patrząc się na lecącą przed moimi oczami animację, użalałam się nad własnym losem.

Robiłam to co wychodziło mi najlepiej.

Kopałam pod sobą dziurę, zagłębiając się w jeszcze gorszy lament.

I choć każdemu jest przydatna chwila słabości, dla mnie każda kolejna taka sekunda była jak samobójstwo i wiedziałam, że jeszcze chwila a otrę się o niechcianą smierć z czystej bezsilności.

Bolała mnie już głowa i było mi niedobrze, gdy przypominałam sobie o ilości tych wszystkich problemów, które mnie spotykały.

I owszem, można sobie tłumaczyć, że inni mają gorzej, ale... ja też miałam nie najlepiej i najgorsze w tym wszystkim było to, że nie widziałam żadnego rozwiązania, żadnej jasnej i prostej drogi do tego, aby po prostu być... szczęśliwym.

A jedyne czego chciałam najbardziej na świecie to bycia szczęśliwym, nieważne gdzie, nieważne z kim.

Po prostu.

MeadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz