Jedynaście

31 8 3
                                    

:)

Znaleźliśmy się przed domem. Ja stanęłam w miejscu i uważnie obserwowałam Anthoniego, który  podszedł do jednego z drzew i wskazał na  jego pień palcem, a dokładniej na tarczę do strzelania, która była na tym pniu zawieszona.

-Tu będziesz próbowała trafić. - Oznajmił wskazując na sam środek kartki, na którym widniał mały czerwony punkciki. -Jeśli trafisz w środek, zgarniasz dziesięć punktów.

Cała ta tarcza przypominała mi tarczę do gry w lotki. Nie całkowicie, ale w jakimś stopniu były do siebie podobne.

Kiedy byłam naprawdę mała, a lata, w których się to działo powoli wymazują się z mojej pamięci, lubiłam grać w rzutki i mówiąc skromnie, byłam w nie całkiem dobra.

Nie raz ogrywałam tatę, który był fanatykiem tej gry. Ciekawe jak musiał się czuć z wieścią, że wygrała z nim pięcioletnia dziewczynka.

Gdy byłam młodsza spędzałam mnóstwo czasu z ojcem. To z nim zawsze lepiej się dogadywałam. Graliśmy we wspólne gry, chodziliśmy na spacery, oglądaliśmy bajki, układaliśmy puzzle a czasami nawet wspólnie rysowaliśmy.

Mój tata zawsze miał rękę do tworzenia obrazów, które później zawisły na ścianach w salonie. Zawsze podziwiałam je z takim samym zachwytem. Był wspaniałym artystom, ale... zrezygnował ze swojej pasji na rzecz firmy.

Zrezygnował ze wszystkiego na jej rzecz.

Nawet i ze mnie.

Patrząc na tą tarczę, która wisiała w oddali przypomniał mi się dzień, w którym ostatni raz rzucałam do podobnej lotkami z tatą u boku, który jak zwykle był lekko zazdrosny i zachwycony tym, że mam aż tak celny rzut.

Ale później gdy zakończyliśmy grę... zakończyliśmy ją po raz ostatni, już nigdy więcej do niej nie wracając.

Gdy byłam ośmioletnią dziewczynką, stojąc tam przed tą planszą z czerwoną rzutką w ręku, nie zdawałam sobie sprawy, że to jeden z ostatnich dni kiedy wszystko było dobrze.

Nie zdawałam sobie sprawy, że już nigdy nie będzie lepiej i że wszystko się diametralnie zmieni, zupełnie nie do poznania.

Że stracę ludzi, którzy byli moimi rodzicami, a przez nich stracę samą siebie.

I że zacznę tonąć w problemach - nie tylko swoich, ale i też ich.

Miałam tylko osiem lat, kiedy to wszystko się zmieniło.

-Vivien? - Z przemyśleń wytracił mnie głos towarzyszka, który jakimś cudem stał już obok mnie. -Nie będziesz dobrym łowcą gdy będziesz rozkojarzona.

-Masz racje, przepraszam. - Otrząsnęłam swoją głowę, próbując się pozbyć resztek myśli, które w niej zostały.

Teraz wspomnienia nie były ważne.

Teraz musiałam się skupić na tym, aby nauczyć się korzystać z łuku, było to ważne do tego, bym mogła pomóc przyjaciołom chłopaka.

-Trzymaj - chłopak wręczył mi do rąk łuk i jedną strzałę. Przyjrzałam się im bliżej, strzała tak jak i łuk były wykonane z jasnego drewna. W sumie myślałam, że oba przedmioty nie wyróżniały się niczym szczególnym, ale moje oczy w pewnym momencie dostrzegły wyryte imię na łuku.

MeadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz