Dziewiętnaście

13 4 0
                                    

:)

Ile sił miałam w nogach - biegłam, aby jak najszybciej wrócić do zamku. Musiałam pilnie porozmawiać z moim asystentem, tatą Harrego i prawą ręką świętej pamięci Króla. Musiałam porozmawiać z Roothem.

Serce biło mi jak szalone, a powietrze ledwo docierało do moich zaciśniętych płuc. Miałam wrażenie, że całe moje wnętrze się niebezpiecznie trzęsło, z obawy, którą powodowała Czarna Królowa, która jakiś czas temu pojawiła się w lesie.

Ta kobieta była tak dostojna i przerażająca naraz... nie mogłam uwierzyć własnym oczom gdy na nią patrzyłam. Biła od niej chęć zemsty i smutek...

Wpadłam do zamku, swoją drogą zaczęło robić się już jasno. Było koło piątej rano. Wiedziałam, że złym pomysłem będzie budzenie tych wszystkich ludzi i wyrywanie ich z ich cennego snu, ale nie miałam innego wyboru.

Biegłam przed siebie szukając Rootha, który teraz był mi najbardziej potrzebny, lecz nigdzie nie mogłam go znaleść.

Wpadałam do pomieszczeń szukając go, budząc przy tym niektórych, każdego pospiesznie i z osobna przepraszałam. Wiedziałam, że będę miała wyrzuty sumienia przez tą całą akcję.

W pewnym momencie wpadłam do czyjegoś pokoju, o dziwo osoba, która w nim przebywała nie spała, a siedziała i wpatrywała się w okno.

Nie musiałam długo się zastanawiać kim była ta osoba, ponieważ po wyglądzie i posturze odrazu wiedziałam, że był to Harry.

-Harry! - Wykrzyczałam zdyszana, przekraczając próg jego pokoju.

Chłopak zerwał się na nogi i szybko do mnie podszedł, przytulając mnie przelotnie. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.

-Co Ci się stało?! - Zapytał niemalże odskakiwać ode mnie. -Wyglądasz jak siedem nieszczęść! - Złapał się za głowę, przyglądając się mi dokładniej.

Miał rację, właśnie tak wyglądałam. Moja długa koszula nocna była podarta i brudna, moje stopy były poranione i ubrudzone. Moje włosy wyglądały tak, jakby strzelił w nie piorun, przez co zaczęły żyć własnym życiem.

-Gdzie Rooth? - Zapytałam na jedynym tchu, mój głos drżał, tak jak każda inna część mnie.

Chłopak zatrzepotała rzęsami kiedy usłyszał mój łamiący się głos. Przełknął ślinę i zaczynajac drapać się po głowie powiedział:

-Sprawdzałaś w jego gabinecie? - Na jego pytanie jedynie wzruszyłam ramionami, nie analizowałam tego w jakich pomieszczeniach byłam, analizowałam tylko to czy w którymś z nich jest Rooth. -Po Twojej minie wnioskuję, że nie.

Westchnęłam ciężko przeklinając się w myślach.

-Czemu ten zamek musi być tak ogromny? Przepraszam Harry, ale nie mam za cholerę pojęcia gdzie znajduje się gabinet Rootha. - Burknęłam, targając się za włosy. Byłam na siebie zła. Oraz byłam również zła na to ile czasu już straciłam, a tutaj czas się liczył.

Co z tego, że była piąta... co z tego, że dzień się ledwo zaczął! Ja czułam się jakby coś cały czas mnie goniło i było na tyle blisko mnie, aby wbić sztylet w moje plecy.

MeadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz