Dziesięć

22 8 2
                                    

:)

Siedziałam w kuchni i piłam herbatę, przyglądając się w między czasie rozmawiającej przede mną dwójce. Ich wymiana zdań była tak szybka i oschła, że dawali wrażenie ludzi, którzy są dla siebie zupełnie obcy, a jedyne co ich łączy to praca.

I owszem, w tym przypadku Florence wraz z Vincentem rozmawiali o pracy, do której oboje należeli.

Z ich konwersacji mogłam wywnioskować, że ich przeciwników jest coraz więcej i więcej, co nie świadczyło dobrze. Byli przejęci, a ja razem z nimi, chociaż sama nie wiedziałam czemu.

Mimo tego, że nie było tutaj mojego domu, a ja sama nie byłam w moim świecie to... to właśnie tutaj czułam się tak jak powinnam.

Minęło już dość sporo czasu odkąd tutaj jestem, często się zastanawiałam czym to jest spowodowane, że nie budzę się w prawdziwym świecie. Zaczęłam się martwić, o siebie.

Bo to nie było ani trochę normalne.

No a co jeśli, ja mam jakieś urojenia i choruje na schizofrenię, przez co jestem skazana żyć w tym świecie, bo nie potrafię go odróżnić od realności?

W tym przypadku każda opcja była możliwa, nawet ta, którą sugerowała przez cały czas Florence - że to prawdziwe życie, nie sen.

Ale jeśli? To jak ja się w nim znalazłam?

-Wiesz o czym to wszystko świadczy? - Z zamyślenia wyrwał mnie ostry głos Vincenta, który chodził niespokojnie w kółko po pomieszczeniu targając się za włosy. -Że proroctwo się spełnia, że Królowa nie żyje.

-Nie... - Cała ta wiadomość bardzo zszokowała Florence, ale mnie również. Poczułam przeszywający mnie wewnętrzny niepokój.-Jesteś pewny?

-Zawsze - odwrócił głowę w stronę Florence, a jego zimne spojrzenie zetknęło się z jej ciepłymi oczami - gdy coś mówię, jestem tego pewny.

Po tym co powiedział między nimi powstało jakieś spięcie, które odczuwałam. Miałam wrażenie jakby łączyła ich jakaś linia wysokiego napięcia, która nie działa korzystnie na znajomość tej dwójki. Napięcie było tak wysokie, że oboje nie mogli tego znieść.

Nawet ja nie mogłam tego znieść.

-Co to oznacza? - Przerwałam tą głuchą, elektryzującą nas wszystkich ciszę.

-Umarła przedostatnia osoba z rodu rodziny Królewskiej. Ostatnio w zamku działy się złe rzeczy, które tylko zwiastowały jej smierć, ale nikt nie spodziewał się jej tak szybko. - Powiedziała Florence, odrywając w między czasie swoje oczy od chłopaka stojącego na przeciwko niej. -Z śmiercią każdej osoby, w rodzinie Królewskiej na nas spadają ich ciężkie żale, ludzie zaczynają się bać o przyszłość naszego świata, a zła energia przyciąga Koszmary Senne, już nie tylko we śnie. One rodzą się tam gdzie czai się strach, a teraz...

-...wszyscy się boją. - Wydukałam.

-Jedyna nadzieja jaką mamy to zaginiona księżniczka, która najwidoczniej już musiała się pojawić, skoro przepowiednia się spełnia. - Oznajmił Vincent. -Nadzieja w niej. - Powtórzył.

Współczułam tej całej zaginionej księżniczce. Cóż, wszyscy dookoła mówią, że kiedy wróciła do swojej ojczyzny z powrotem nie wiedziała kim jest, nie zdawała sobie sprawy. Jednakże, kiedy już odkryła prawdę uzbroiła się i ruszyła wszystkim na ratunek. Sama.

MeadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz