Dwadzieścia pięć

12 4 0
                                    

Polecam włączyć piosenkę w odpowiednim momencie!
:)

Ja, Florence i Vincent wyszliśmy z pokoju. Na naszych twarzach gościł ciepły uśmiech, a w sercach zakochanych żar.

-Nie wierzę - rzuciła Florence, łapiąc się przy tym za głowę, gdy wszyscy schodziliśmy po schodach na parter - ty naprawdę mnie kochasz!

-Co w tym dziwnego? - Parsknął pod nosem tak, jakby było to oczywiste. No cóż, niestety nie w jego wypadku.

-No wiesz, ty to ty... ty nie lubisz uczuć i bliskości, Vi - wyjaśniła, a ja rzuciłam spojrzenie przez ramię na Vincenta, aby zobaczyć jego minę i reakcję, na owe słowa szatynki.

-Nadal tak jest, Florence - zauważył, ale mówił to tak ciepłym i niepodobnym do siebie głosem, że byłam prawie pewna, że serce Florence jest zakochane już nieodwracalnie, a ona sama czuje się jak roztapioajace masło.

Gdy wszyscy zeszliśmy na parter, zauważyłam, jak chłopak chwyta dłoń dziewczyny i splata ją ze swoją.

-Ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek - pocałował ją w policzek, a następnie wyminął, kierując się sama nie wiem gdzie.

Zostawił tak dziewczynę z wielkimi rumieńcami na policzkach, zaszklonymi oczami i ogromnym uśmiechem.

Parsknęłam śmiechem na jej widok, a następnie podeszłam bliżej niej i ją uściskałam.

-Jak się z tym czujesz? - Zapytałam, przepełniona ciekawością.

-O Boże - powiedziała rozmarzonym głosem - czuje się spełniona... - Westchnęła głęboko, odwzajemniając mój uścisk, z którego zaraz mimowolnie się wyzwoliła. -Chwila - warknęła wystraszona - proszę uszczypnij mnie i powiedz, że to nie jest sen!

Jak chciała tak zrobiłam, chwyciłam jej rękę i podwinęłam rękaw sukienki, a następnie dobrowolnie uszczypnęłam losowe miejsce na jej przedramieniu, ta tylko pisnęła z bólu i zaczęła rozmasowywać to miejsce.

-Nie, to nie sen. - Zapewniłam.

-A czemu miałby być? - Zza Florence wydobył się głos Isabelli, która magicznym sposobem się tam znalazła.

Zauważyłam na twarzy Florence zakłopotanie, a później odwróciła się tyłem do mnie. Już nie widziałam jej miny, ale była na tyle blisko, że dzięki swoim mocom mogłam odczuć jej emocje, ona... była zaskoczona, ale te odczucia  spowodowane powrotem Isabelli były prawie niewyczuwalne, ponieważ były zagłuszone przez uczucia, które wywołał w niej Vincent.

-Bella?!

-Tak, to ja... - Zauważyłam jak blondynka macha w jej stronę sztywno, a następnie podchodzi do niej i ściska ją mocno. -Tęskniłam F.

-Boże, ja też I. Gdzie się podziewałaś? - Zapytała, puszczając ze swoich objęć przyjaciółkę.

-Cóż długa historia, a mało czasu...

-Mam mnóstwo czasu! - Zauważyła.

-Ty tak, ale ja nie, w każdym razie, obiecuje, że wrócę i wszystko Ci opowiem.

MeadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz