Dwanaście

15 8 1
                                    

:)

Po tych wszystkich informacjach nie potrafiłam zmrużyć oka. Po prostu. Wierciłam się z boku na bok, intensywnie myśląc o tym czy to co usłyszałam było prawdą, czy raczej nie.

Miałam złe przeczucia.

I musiałam się ich pozbyć, bo miałam ich cholernie dość.

Albo jeszcze bardziej się w nich utwierdzić.

W każdym razie, odrazu o wschodzie słońca zerwałam się z łóżka, pospiesznie się ubrałam i wyszłam z domu - kierując się prosto do kapliczki, w której umieszczone było proroctwo.

Gdy byłam tam pierwszy raz z Anthonym widziałam tam kilka ksiąg, w których napewno była napisana przepowiednia. Poza tym nawet jeśli nie, musiałam się tam udać, aby zobaczyć co mówią obrazy i co jest dalej po śmierci Królowej.

Tego dnia było wyjątkowo ciepło. W powietrzu poczułam zapach wakacji, który opatulił przyjemnie moje całe ciało. Promienie słońca powodowały, że moje blond włosy błyszczały się świeżo na ich świetle, a moja skóra stawała się ciepła pod wpływem ich intensywnych promieni.

Poranna rosa łaskotała moje kostki, lekko je drażniąc.

Było przyjemnie, ta pogoda ewidentnie poprawiła mój humor.

Ale... ale nie na długo.

Kiedy tylko trochę oddaliłam się od domu, który należał do moich towarzyszy, poczułam jak ktoś mocno mnie popycha, przez co ja potknęłam się i upadłam na piaszczystą ścieżkę.

Odwróciłam się szybko na swoje plecy, abym mogła zobaczyć, kto spowodował to, że właśnie wylądowałam na ziemii.

I gdy moje oczy napotykają na sprawcę, czuje jak moje serce na chwile się zamraża, zamraża w przerażeniu, i nawet słońce, które w tamtym momencie intensywnie grzało w moją głowę, nie potrafiło roztopić tego lodu.

A ten lód niósł za sobą nieprzyjemne uczucie zimna, które rozchodziło się wewnątrz mnie i narastało z każdą kolejną sekundą...

Nade mną pochylała się wysoka, bardzo szczupła dziewczyna, o czarnych, tłustych i długich włosach, które miała zarzucone na twarz. Były one potargane, dawały wrażenie niezadbanych, a gdzieniegdzie widniały kłęby kołtunów. Dziewczyna posiadała jasną karnację, wręcz białą, a ubrana była w czarną sukienkę sięgającą do ziemii. Mówiąc szczerze, jej sukienka wyglądała jak długi skrawek, porwanego materiału, który na siebie zarzuciła.

Lecz to co w niej było przerażajace to to, że ubrudzona była ciemną, czerwoną cieczą, którą niestety była krew.

Przełknęłam ślinę, zaciskając ręce i tym samym czasie próbowałam się przeczołgać na łokciach do tyłu, aby jakoś uciec.

I chodź jej widok był paraliżujący, musiałam jakoś uciec. Przecież ona mogła mi coś zrobić...

Wróć, ona chciała mi coś zrobić.

Wnioskowałam tak po tym, że szła w moją stronę, głupio się uśmiechając (co ledwo było widać, przez jej włosy, które znajdowały się na jej twarzy) i trzymając nóż, którego zbliżała w moją stronę.

MeadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz