*Marinette*Byłam już po śniadaniu i szukałam odpowiedniego stroju.
– Co robisz?– podleciała kwami.
– Nie wiem, w co się ubrać. Umówiłam się z Felix'em, że upieczemy ciasto.
– Uu, przez żołądek do serca haha– zaśmiała się.
– Nie żartuj sobie– skarciłam ją.
– A nie czujesz do niego kompletnie nic?– zaakcentowała słowo ,,kompletnie".
Przygryzłam wargę, lekko zawstydzając się.
– Noo... Może trochę. Jest miły, szarmancki, fajnie spędza nam się czas i mam wrażenie, jakbyśmy znali się od dawna– rozmarzyłam się.
Szybko się otrząsnęłam i wyjęłam z szafki biały top i długą, różową, zwiewną, asymetryczną spódnicę w kwiaty. Włosy związałam w wysokiego kucyka, zostawiając wolne pasemka po bokach twarzy. Cały strój dopełniał długi, złoty naszyjnik z diamentem.
– Pięknie wyglądasz.
– Dzięki, Tikki– uśmiechnęłam się.
Ubrałam rzymianki i wyszłam z pokoju.
– Idziesz gdzieś?– spytała ciocia.
– Tak. Idę spotkać się z Felix'em– wyszłam.
*Adrien*
Ubrałem czystą koszulkę i uczesałem włosy.
– Powinieneś się rozebrać zamiast ubierać– odrzekł Plagg.
– Czemu?– spojrzałem na niego krzywo.
– Jesteś taką pierdołą, że pewnie cały się upieprzysz.
– Wcale nie– przewróciłem oczami– Schowaj się, bo Mari zaraz będzie.
Spojrzałem jeszcze raz po mieszkaniu, upewniając się, czy jest czysto i nie ma wstydu przyjąć tutaj kogoś.
Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Skoczyłem do nich, otwierając.
– No witam śliczną panią– przywitałem się z szerokim uśmiechem, opierając ręką o framugę– Zapraszam– zaprosiłem gestem dłoni.
– Hej– weszła do środka– Masz wszystkie składniki?
– Tak. Kupiłem wszystko, o czym napisałaś.
Weszliśmy do kuchni.
– Masz spore mieszkanie– zauważyła.
– Nie należy do mnie, ale dziękuję– podrapałem się po karku.
Wyjąłem wszystko, co potrzebne z szafki, patrząc w telefon na listę od Marinette.
– Tadam– uśmiechnąłem się zadowolony.
– Jajka są... Truskawki...– sprawdzała– A proszek do pieczenia?
– Nie pisałaś– broniłem się.
– Pisałam– pokazała w telefonie.
– A jest konieczny?– łudziłem się.
– Tak. Dzięki niemu ciasto będzie pulchne.
– Ehh... To ja szybko skoczę po ten proszek, a ty możesz się rozejrzeć– ubierałem buty.
– Oki. Kup przy okazji czekoladę, bo też zapomniałeś.
Skinąłem głową i wyszedłem z mieszkania.
Ruszyłem w stronę pobliskiego sklepu. Niestety pech tak chce, że najbliższy jest 2km stąd, ja pierdolę. Założyłem słuchawki i puściłem jakąś nutkę.
CZYTASZ
Te zielone oczy [Miraculum]
FanfictionOPOWIEŚĆ MOJEGO AUTORSTWA! Z pewnych przyczyn muszę kontynuować ją z innego konta (pierwsze 3 rozdziały dostępne na poprzednim koncie- Marli653" Kontynuacja opowiadania pt. ,,Miraculum: Bad Boy and Sweet Girl" Przed rozpoczęciem tej książki, zapozna...