Przeczucia #28

104 5 4
                                    


*Marinette*

Otworzyłam zaspane oczy, obudzona stukotem w szybę. Rozejrzałam się nieufnie po pokoju, czekając aż wzrok się wyostrzy. Uciążliwe pukanie nie ustawało, więc postanowiłam wstać i sprawdzić, co się dzieje. Podeszłam do okna. O szkło obijał się kruk. Przetarłam oczy i zamrugałam kilka razy, aby przekonać się, że już nie śnię.

– Tikki, Tikki– potrząsnęłam kwami, śpiącą na poduszce. Istotka otworzyła oczy i spojrzała na mnie pytająco.

– Czuję, że dzieje się coś niedobrego– wyjawiłam przyjaciółce.

Tikki podleciała do okna, zrobiła kilka głupich min, zastukała w szybę i ptak odleciał.

– Już po krzyku– uśmiechnęła się.

– Mówię ci, Tikki, coś się tu dzieje– powtarzam, drapiąc nerwowo łokieć.

– Spokojnie. Może ci się coś śniło i teraz masz takie wrażenie– wzruszyła ramionkami.

– Nie wiem, może– zastanowiłam się, jednak uczucie nie minęło.

Ubrałam się i zeszłam na śniadanie.

– Marinette, dobrze, że jesteś– uśmiechnęła się moja rodzicielka. Oho, będą kłopoty.

– Tak, mamo?– zapytałam bez emocji.

– Ja jej powiem, Sabine– odparł ojciec – Z powodu wygrania ważnej sprawy a tym samym rozpoczęcia nowej współpracy, chcemy wyprawić przyjęcie. Chcę, abyś także była na tym przyjęciu– powiedział, jak zawsze oficjalnie– Możesz zaprosić kilkoro swoich znajomych– dodał, przełykając kawałek pieczywa. Na chwilę w jego oczach zobaczyłam błysk rozbawienia i minimalne uniesienie kącika ust, jednak było to tak nikłe, że prawie niezauważalne, jednak ja - która nie otrzymywała zbyt często uśmiechów rodziców - zauważyłam ten gest i dałam mu lekko rozgrzać serce.

– Dobrze, będę. A kiedy to przyjęcie?– zapytałam, rozluźniając się i usiadłam przy stole.

– Jutro po południu. To będzie a'la bal maskowy.

Na mojej twarzy natychmiast mimowolnie zagościł uśmiech, przypominając sobie bal maskowy w Londynie.

– Nie podejrzewałabym was o tego typu przyjęcia– przekręciłam głowę.

– Haha... Czasami trzeba dać się ponieść fantazji– zaśmiał się, a dźwięk ten był ciepły i brzmiał szczerze.

Odwzajemniłam uśmiech, nie chcąc psuć chwili i zabrałam się za śniadanie. Dzisiaj wszystko wyjątkowo mi smakowało. Pewnie duży wpływ na to miała przyjemna rozmowa.

Skończyłam jedzenie i zdecydowałam się na krótki spacer. Wybrałam swoje ulubione miejsce w parku. Pozwoliłam sobie spocząć i przymknąć oczy.

Niesamowite, jak to wszystko się zmienia... Jeszcze kilka miesięcy temu nienawidziłam wszystkich i nosiłam się na emo. Dwa tygodnie temu nie chciałam znać Adriena, a dzisiaj go kocham. Jakie to wszystko pojebane.

Rozbudziłam się i wzięłam do ręki telefon. Wysłałam grupową wiadomość o przyjęciu do Aly'i, Adrien'a i Nino. Wszyscy odpisali niemal od razu, że się na nim pojawią.

Ruszyłam w stronę stawu, aby poprzyglądać się wodzie, to bardzo uspokaja, jednak mimo pięknej pogody ciągle nie mogło mnie opuścić uczucie niepokoju a teraz także, że ktoś mnie śledzi. Poczułam się nieswojo do tego stopnia, że dostałam gęsiej skórki. Wróciłam do domu i na wszelki wypadek, zamknęłam szczelnie drzwi, jakby coś mi groziło.

– Wszystko dobrze?– podleciało zatroskane kwami.

– Nie... Ciągle mam wrażenie, że coś jesg nie tak i czuję się obserwowana. Cholernie dziwne uczucie– otuliłam się rękami.

Omal nie podskoczyłam, słysząc dzwonek domofonu. Ostrożnie wyjrzałam przez okno, aby zobaczyć, kogo tu niesie. Przy bramie zobaczyłam Adriena, więc otworzyłam wrota za pomocą aplikacji na smartfonie.

– Hejka. Przejeżdżałem i pomyślałem, że wpadnę– ucałował mnie w policzek.

– Cieszę się, że jesteś– wtuliłam się w niego.

– Coś się stało?

– Mam dziwne wrażenie takiego niepokoju– wyznałam.

– Z konkretnego powodu?

– Chyba nie– odparłam zmieszana.

Adrien został ze mną cały dzień. Obejrzeliśmy film, zjedliśmy przekąski i zasnęłam w jego objęciach.

______________________________________

Jeśli rozdział się podobał, to zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza.
Enjoy 😃

Za wszelkie błędy z góry przepraszam.

Te zielone oczy  [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz