*Marinette*Otworzyłam oczy, ale zaraz chciałam je zamknąć. Nadal jestem zamknięta w piwnicy, a liczyłam, że to tylko straszny sen... Nie śniłam, a to co mi się działo było nawet zbyt prawdziwe. Muszę obmyślić plan, jak się stąd wydostać. Muszę działać szybko, bo niewiadomo, co planuje Trevor.
Siedzę już tu kilka dni... a przynajmniej tak myślę, bo Trevor odwiedził mnie pięć razy, wtedy wychodziłoby, że każdego dnia przychodzi dwukrotnie - rano i wieczorem - sądząc po intensywności jedynego źródła światła sączącego się spod drzwi. Niczego nie kombinowałam, jedynie szukałam dróg ucieczki, chodząc od ściany do ściany, dotykając każdego zakamarka pomieszczenia, jednak nie chciałam wzbudzać podejrzeń Trevora, nie odzywałam się do niego, jedynie obserwowałam i skupiałam się, kiedy przychodzi. Z moich obliczeń wynika, że zawsze przychodzi o takich samych godzinach każdego dnia. Muszę wiedzieć, kiedy się go spodziewać, aby móc uciec pomiędzy przyjazdami.
Dziś odwiedził mnie tylko raz, co oznacza, że przyjdzie jeszcze wieczorem. Zawsze siada przede mną, obserwuje mnie, a ja czuję się jakby mnie rozbierał wzrokiem, nadal mam na sobie poplamioną sukienkę i szpilki od których bolą mnie nogi, jednak nie zwracałam na nie uwagi, bo staną się one moją bronią w późniejszym etapie ,,gry". Trochę martwi mnie, że jeszcze nie dostałam jedzenia, zawsze dostawałam rano i wieczorem, mam nadzieję, że nie zdecydował się mnie głodzić...
Usiadłam i nasłuchiwałam, bo sądząc po lekkim świetle spod drzwi, zbliżał się wieczór, pewnie około dziewiątej. Usłyszałam gdzieś w oddali dźwięk silnika a po kilka minutach zdających się trwać wieczność - chrzęst patyków i liści, co oznacza, że przetrzymuje mnie w lesie. Przełknęłam gulę w gardle, słysząc dźwięk ciężkich butów uderzających w stare schody. Mimowolnie przymknęłam oczy, gdy wchodził do środka. Włoski na skórze stanęły dęba.
- Witaj, kochanie. Mam dla ciebie coś pysznego- uśmiechnął się- Jak się czujesz, co dziś robiłaś?- naigrywał się.
Podszedł do mnie i wyjął knebel z moich ust.
- No to za tatusia - wyszczerzył zęby, podając mi na łyżce kaszkę. Jedzenie było ohydne, ale nie mogłam pozwolić sobie na utratę sił - Oh, jak pięknie - cieszył się, gdy zjadłam jedną łyżkę.
Czuję się upokorzona, jednak dzisiaj wydaje się być bardziej podły niż zazwyczaj.
- Moje kochanie - dotknął mojego ramienia, na co się wzdrygnęłam.
Poczułam jak moja głowa staje się niewyobrażalnie ciężka, tak samo oczy. Po chwili już nic nie czułam, pogrążyła mnie ciemność
[...]
Obudziłam się. Z trudnem uniosłam się na łokciach. Pękała mi głowa i czułam pulsujący, rozchodzący się ból pomiędzy nogami. Odkryłam poły sukni i zagryzłam wewnętrzną stronę policzka aby się nie rozpłakać. Uda miałam całe pokryte siniakami, gdzieniegdzie były ślady wbitych paznokci. Obróciłam się na materacu i zwymiotowałam na podłogę. Ten bydlak podał mi jakieś świństwo i mnie zgwałcił... Zwymiotowałam znowu i wpadłam w panikę
- Skurwysyn...- trzymałam się za włosy, tamując łzy. Nawet nie zauważyłam, że nie mam knebla ani nie jestem związana.
Nie zwróciłam uwagi, że Trevor wszedł do pomieszczenia.
- Wstałaś już. Myślałem, że się nie obudzisz. Przyniosłem ci coś smacznego - znowu uśmiechnął się upiornie.
- Niczego od ciebie nie chcę ty chory pojebie - przytuliłam się do ściany.
- Ale ja chcę - przykucnął z miską przy materacu - Powiedz ,,aaa"- przyłożył łyżkę.
- Nie dam ci się więcej otruć!- splunęłam mu w twarz.
CZYTASZ
Te zielone oczy [Miraculum]
FanfictionOPOWIEŚĆ MOJEGO AUTORSTWA! Z pewnych przyczyn muszę kontynuować ją z innego konta (pierwsze 3 rozdziały dostępne na poprzednim koncie- Marli653" Kontynuacja opowiadania pt. ,,Miraculum: Bad Boy and Sweet Girl" Przed rozpoczęciem tej książki, zapozna...