Kino i stare przyjaźnie #14

315 34 11
                                    


*Adrien*

- Co się tak wystroiłeś, jak stróż w Boże Ciało?- zapytał Plagg.

- Zabieram dziś Mari do kina. Muszę się jakoś prezentować.

- Wybrałeś już film?

- W sumie, to jeszcze nie. Wybierzemy wspólnie w kinie, ale pobieżnie zorientowałem się, jakie są repertuary.

- Tylko coś fajnego. Nie chcę się nudzić dwie godziny przy jakimś dennym romansidle.

- Haha- zaśmiałem się.

Wyszedłem z mieszkania i pokierowałem się w stronę kina.

[...]

Gdzie ona jest... Powoli się nie cierpliwię, spóźnia się już kwadrans.

- Najmocniej przepraszam. Spóźniłam się na autobus- przybiegła zdyszana.

- Nie szkodzi- uśmiechnąłem się.

- Wybrałeś film?

- Tak. Jest o superbohaterach, więc stwierdziłem, że może być ciekawe.

- Zdam się na ciebie.

Kupiliśmy przekąski oraz bilety i weszliśmy na salę kinową, trzymając się za ręce.

Po godzinie trwania reklam, zaczął się seans.

[...]

- Hahaha... To nielogiczne- omawialiśmy skończony film- Jak oni mogli nie rozpoznać się pod tymi maskami? Przecież nic się w nich nie zmieniało- śmiała się.

- No głupie to. Chyba że ta magiczna siła ich chroniła czy coś- analizowałem, gryząc się w język, by nie powiedzieć za dużo.

- Może... Ale ogólnie to fajny film.

- Yhy. Mnie też się podobał- objąłem ją ramieniem.

- Powłóczyłabym się z tobą jeszcze, ale obiecałam znajomym, że wspolnie będziemy świętować początek wakacji.

- Rozumiem. Nie szkodzi. Spotkamy się innym razem- uśmiechnąłem się smutno.

Miałem nadzieję, że spędzimy z Mari cały wieczór razem. Mam ochotę na jej dotyk i smak jej ust... Ale cóż.

Pożegnaliśmy się i każde poszło w swoją stronę.

- Kiedy jej powiesz?- odezwało się kwami spod mojej koszuli.

- O czym?

- Że jesteś Adrienem.

Zamarłem... Jak mam jej o tym do cholery powiedzieć?!

- Nie wiem. Nie myślałem o tym. Po prostu chciałem być blisko niej. Nie zastanawiałem się, jak i kiedy dowie się prawdy... I czy w ogóle jej o tym mówić.

- Do końca życia chcesz udawać Felix'a?

- Nie... wiem- przyciszyłem ton.

*Marinette*

Wróciłam do domu i przygotowałam się do imprezy. Ubrałam czarną, marszczoną sukienkę do połowy ud i czarne sandały na koturni a włosy upięłam w dwa koczki, zostawiając wolną grzywkę i pasemka po bokah twarzy. Całość dopełniał dość odważny makijaż, naszyjnik z sercem i kolczyki.

- Szałowo wyglądasz.

- Dzięki, Tikki.

Wyszłam z domu wujostwa i pokierowałam się na uliczkę, gdzie w aucie czekała Britney.

Te zielone oczy  [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz