Wystarczy jedna chwila #15

309 30 15
                                    


*Adrien*

Ogarnąłem się i siedziałem jak na szpilkach. Marinette nie odzywała się od wczoraj. W głowie miałem same czarne scenariusze, nie odpisała na żadną wiadomość, a napisałem ich z dwieście.

– Co tak łazisz w tę i z powrotem?– podleciał Plagg.

– Martwię się o Marinette. Nie odpowiada od dłuższego czasu. Mam złe przeczycia– usiadłem w fotelu.

Omal się nie przewróciłem, słysząc dźwięk powiadomień z telefonu. Od razu odczytałem.

Od Marinette:
Hej. Wybacz, że się nie odzywałam. Musimy porozmawiać. Spotkajmy się w parku o 15

Do Marinette:
Oki. Dobrze, że żyjesz ❤️

Odłożyłem telefon.

– Kurwa mać... Ona wie– panikowałem.

– Co wie?– zapytał.

– Wie, że jestem Adrienem. Na pewno to o tym chce ze mną porozmawiać. Cholera jasna, jak ja jej to wyjaśnię?!– oblał mnie zimny pot.

– Nie dramatyzuj, może nie o to chodzi– pocieszał.

– Wątpię. To niby o co wtedy?– traciłem zmysły.

Kurwa... To musiało się tak skończyć, wiadome było, że kłamstwo w końcu wyjdzie na jaw.

Wyszedłem z mieszkania, wsiadłem w samochód, który udostępnił mi znajomy ojca i pokierowałem się w stronę parku.

Zobaczyłem granatowłosą na jednej z ławek. Niech się dzieje wola nieba... Przełknąłem ślinę i wysiadłem z auta.

– Hej– przywitałem się niepewnie. Chciałem dać dziewczynie całusa w policzek, jednak odsunęła się. Cholera, na pewno wie.

– Hej– spojrzała na swoje buty.

– Jak impreza wczoraj?– zapytałem, by przełamać ciszę.

– W porządku. Super się bawiliśmy... Emm, to właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać– pobladła.

Nie powiem, kamień spadł mi z serce. Chyba jednak nie chodzi o moją tożsamość.

– Miło spędza mi się z tobą czas i bardzo cię lubię. Traktuję nasze relacje poważnie– schodziła z tonu– Wczoraj wypiłam za dużo. Całowałam się z dawnym znajomym i...– zakłuło mnie w piersi– myślę, że mogłoby się to skończyć czymś więcej... Przepraszam– znowu opuściła głowę.

Bardzo zabolało mnie, że jakiś fagas dotykał MOJĄ Marinette... ale sam sobie jestem winien, że nie jest moja według niej.

– Po co mi to mówisz?– zabrzmiało oschlej niż planowałem– W sensie noo... Nie jesteśmy parą, ani nic, nie mam ci za złe, że całowałaś się z innym. Nie jesteśmy ze sobą w żaden sposób połączeni, nie mogę być o to zły– sprostowałem.

– Wiem, ale pomyślałam, że może zniszczyłoby to nasze relacje– peszyła się.

– Nie no coś ty. To nic wielkiego– przytuliłem ją.

Udawałem twardego, ale czułem, jak łzy wzbierają w moich oczach.

– Wybacz, ale przypomniało mi się coś ważnego. Przepraszam– skłamałem.

– Oh... Okey. Ale między nami wszystko dobrze?– dopytywała.

– Tak. Wszystko w jak najlepszym porządku– uśmiechnąłem się.

Wsiadłem do maszyny i ruszyłem.

– Kurwa...– załkałem cicho.

Było mi cholernie przykro, ale nie z powodu tego pocałunku. Bolało mnie to, że już mogłem być z Mari, całować się z nią na luzie i być przy niej, a zjebałem to tak bardzo i teraz jest spora szansa, że to tamten frajer zdobędzie jej serce.

Zacisnąłem ręce na kierownicy i po pogrążeniu w myślach, w końcu spojrzałem na jezdnię. Cholera! Na drogę wyskoczył kot, nie było mowy o hamowaniu. Gwałtownie skręciłem, tracąc kontrolę nad pojazdem. Poczułem uderzenie i nastała ciemność...

______________________________________

Siema! Trochę się porobiło, nie powiem. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, gwiazdka i komentarz zawsze mile widziane.
Enjoy 😃.

Za wszelkie błędy z góry przepraszam.

Te zielone oczy  [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz