*Adrien*Otworzyłem powoli oczy. Obraz był zamazany a oślepiające światło nie pomagało. Wszystko mnie bolało, rozejrzałem się po pomieszczeniu, kiedy oczy przyzwyczaiły się do jasności. Pomieszczenie było białe i sterylne a na dłoni miałem wenflon podłączony do kroplówki i jakiś inny badziew podłączony do jakiejś aparatury.
- Plagg? Plagg!?- wołałem wystraszony swoje kwami. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało i że nikt go nie odkrył.
- O, wstałeś w końcu- podleciało stworzenie- Nieźle walnąłeś. Martwiłem się, czy w ogóle się obudzisz.
Kurwa... Wpadłem w poślizg i pieprznąłem w drzewo, już pamiętam... Cholerny pocałunek Marinette.
- Na ile odpłynąłem?
Plagg chciał odpowiedzieć, jednak w tym momencie otworzyły się drzwi.
- Dzień dobry. Widzę, że się pan obudził. Bardzo mnie to cieszy- uśmiechnął się mężczyzna w białym kitlu.
- Dzień dobry... Jak długo byłem nieprzytomny?- usiadłem.
- Około dwudziestu godzin- o kurde, to długo- Zrobiliśmy wstępne badania. Pana stan jest stabilny, jednak musi pan zostać na dłuższą diagnostykę. Jak się pan nazywa? Mogę prosić o dokument?
- Emm. Jasne- byłem jeszcze lekko oszołomiony całą sytuacją- Proszę- podałem lekarzowi dokumenty.
- Dobrze, spiszemy wszystko, co potrzebne i zaraz do pana wrócę- odwrócił się- A! Zadzwoniliśmy do pana emm dziewczyny(?)- zastanawiał się- Była ostatnim widzianym numerem w telefonie. Powiemy, że się pan obudził.
- Marinette tu jest?!- spiąłem się.
- Czekała cały czas- wyszedł.
*Marinette*
Wróciłam do domu. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Felix wydawał się taki smutny, znikły te charakterystyczne iskry w jego oczach.
- Przynajmniej powiedziałaś mu prawdę- próbowała pocieszyć Tikki.
- Tia...- patrzyłam w buty, pogrążona w myślach.
Usiadłam przy biurku i kreśliłam jakiś szkic letniej sukienki, nucąc ulubioną piosenkę.
📞🎶- usłyszałam dźwięk dzwonka w telefonie.
Odebrałam.
- Dzień dobry, tutaj kierowca karetki. Była pani ostatnim numerem widocznym na ekranie telefonu poszkodowanego, zapisana jako ,,Księżniczka", dlatego dzwonię.
- O Boże... Co się stało?- wystraszyłam się.
- Pani znajomy miał wypadek samochodowy. Ma pani kontakt do rodziców poszkodowanego?
- Niestety nie. Czy on żyje?- byłam przerażona.
- Tak, żyje, ale jest nieprzytomny. Zawozimy go do szpitala.
- Jakiego- dopytałam- Dziękuję za telefon, zaraz będę- rozłączył się.
- Tikki, Felix miał wypadek!- rozpłakałam się. Muszę szybko jechać do szpitala.
Wybiegłam z pokoju i pognałam do cioci.
- Ciociu! Felix miał wypadek, muszę jechać do szpitala. Może zawieźć mnie wujek?- prosiłam.
- Wybacz, kochanie. Mamy urwanie głowy, setki zamówień, wesele królewskiej córki- ubijała jajka.
- Weź klucze i jedź- wujek rzucił mi klucze do swojego auta- Tylko uważaj.
CZYTASZ
Te zielone oczy [Miraculum]
FanfictionOPOWIEŚĆ MOJEGO AUTORSTWA! Z pewnych przyczyn muszę kontynuować ją z innego konta (pierwsze 3 rozdziały dostępne na poprzednim koncie- Marli653" Kontynuacja opowiadania pt. ,,Miraculum: Bad Boy and Sweet Girl" Przed rozpoczęciem tej książki, zapozna...