Niemiłe spotkanie#19

285 22 14
                                    


*Adrien*

– Co się tak wystroiłeś jak stróż w Boże Ciało?– przeszło obok mnie moje kwami w postaci kota.

– Idziemy razem z Margo do restauracji. Muszę się prezentować– poprawiałem włosy.

– Załóż papierową torbę na łeb, będzie dużo lepiej– wziął się za jedzenie.

– Ha, ha. Bardzo zabawne– burknąłem.

Założyłem marynarkę, poperfumowałem się i ruszyłem w stronę garażu.

– Nie myślałeś chyba, że odpuszczę sobie ten cyrk– podleciało kwami, kiedy wsiadałem do auta.

– Miałem na to cichą nadzieję– wyjechałem.

Po kilku minutach zatrzymałem się przy chodniku obok Margo.

– Wsiadaj, mała– mrugnąłem.

– Hej, kochanie– ucałowała mnie w policzek, wsiadając.

[...]

Puściłem przodem Margo i zaprowadziłem do zamówionego stolika.

– Na co masz ochotę?– otworzyłem kartę.

– Na ciebie– przygryzła wargę i pomiziała mnie obcasem po nodze pod stołem.

Zaśmiałem się i starałem skupić na daniach z karty. Po chwili zamówiliśmy i czekaliśmy na posiłki.

– Czym się zajmujesz?

– Ogólnie to się jeszcze uczę, ale dosyć o mnie. Pogadajmy lepiej o twojej ostatniej sesji. Byłeś boski– rozmarzyła się.

Chciałem odpowiedzieć, jednak moją uwagę przykłuła granatowłosa piękność przy stoliku obok. Serce zabiło mocniej na sam widok Marinette. Wszędzie poznam te malinowe wargi i fiołkowe oczy.

– Halo, ziemia do Adiego. Żyjesz?– machała mi dłonią przed twarzą.

– Ttak. Żyję– ,, wróciłem" do żywych.

[...]

– Czy ty kurwa nigdy się nie odczepisz?!– podeszła rozwścieczona Mari.

– Cco?– zdziwiłem się.

– Musisz mnie śledzić do kurwy?! Nie rozumiesz, że nie będę z tobą nawet gdybyś był ostatnią osobą na tym pierdolonym świecie?!!– jej oczy płonęły z gniewu.

– To czysty przypadek, że jestem na randce w tym samym miejscu, co ty ze swoim gachem– wstałem.

– Taki sam przypadek, jak to że znalazłeś się w Londynie wtedy, co ja?!– nie schodziła z tonu.

– Nie– opuściłem głowę.

– Po prostu sobie odpuść, Agreste!– uderzyła ręką w stół i wróciła na miejsce.

Byłem przybity. To ja doprowadziłem ją do takiego stanu. To ja zniszczyłem życie Marinette. To tylko i wyłącznie moja wina.

– Wszystko okey? To jakaś totalna szajbuska– pogładziła mnie po ręce.

– Boli mnie głowa. Przełożymy to spotkanie.

– A- ale Adrien– próbowała mnie zatrzymać– Kto za to zapłaci?

No tak. Tylko hajs...

– Z- znaczy... chodzi o to, że zapomniałam portfela ii...– próbowała wyjść z twarzą.

– Nie tłumacz– położyłem jej pieniądze na stole i wyszedłem.

To tak cholernie boli... Wybacz mi, Mari.

Wróciłem do domu i padłem na łóżko, zasypiając, pogrążony w ponurych myślach.

*Marinette*

Zabrałam torebkę, przeprosiłam Trevora i uciekłam. Nienawidzę Adriena. Ciągle niszczy mi życie. Nie wystarczy mu to, jak mocno mnie już skrzywdził?! Pierdolony prostak. Dlaczego tak bardzo uparł się, żeby doszczętnie zniszczyć wszystko, co kiedykolwiek mogłabym pokochać...

Wróciłam do domu i skupiłam się na medytacji. Muszę to wszystko poukładać w swojej głowie. To dla mnie za dużo.

______________________________________

Hej! Już skończyłam pracę, więc rozdziały będą pojawiały się regularnie, co dwa tygodnie. Kocham was i mam nadzieję, że rozdział się podobał. Jak wam minęły wakacje? Jak po powrocie do szkoły? Stęsknieni po zdalnym nauczaniu? Zapraszam do dyskusji w sekcji komentarzy.

Enjoy 😃

Za wszelkie błędy z góry przepraszam.

Piosenka z okładki:
Prz33mo - Mija lato

Zapraszam na jego kanał. Możecie tam zostawić po sobie ślad, będzie mu bardzo miło 🔥♥️

Te zielone oczy  [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz