Rey Solo mocno ściskała dłoń swojego męża. Jego palce były lodowate, ale jej to nie przeszkadzało. Otworzyła oczy, zerkając w zdobione sklepienie kościoła. Na twarzy szatynki widniały suche już ścieżki łez.
Na ślubie zjawili się wszyscy. Przyjaciele z dziećmi, dawni współpracownicy, dawni członkowie Ruchu Oporu. Hanem i miesięczną, najmłodszą córeczką państwa Solo zajmowała się Gabrielle Hux. Kaydel nie dałaby rady, bo z Poe'm spodziewali się drugiego dziecka.
Po podróży do Paryża Rey rzeczywiście zaszła w ciążę. Mała Beru miała brązowe jak czekolada oczy po tacie i jasne, kręcone włosy.
Z rodziny pana młodego nie przyszedł nikt. Leia nie doczekała ani wnuczki, ani ślubu syna, gdyż zmarła w środku lata. Wujek Rey zjawił się niespodziewanie. Okazało się, że poszedł na terapię i nie był już maniakiem z kompleksem wyższości. Bardzo żałował tego, jak traktował swoją podopieczną w przeszłości.
Wesele miało odbyć się w starym dworku, który na zlecenie pana Solo został wyremontowany. Tam też mieli zamieszkać państwo młodzi z dziećmi.
Brązowooka pogłaskała nieśmiało Bena po chłodnym policzku. Oboje wyglądali dziś zjawiskowo. Rey miała piękną, białą suknię z koronkowym dekoltem i długim welonem ciągnącym się za nią jako tren. Niosły go za nią jej córka Daisy i córka Poe'a, Kesa, ubrane w różowe sukienki, jak na prawdziwe księżniczki przystało. Włosy panny młodej zostały rozpuszczone na prośbę brązowookiego.
Brunetowi przemiły pan w okularach prowadzący salon z garniturami doradził czarny zestaw z białą koszulą i muszką. Nad fryzurą nie musiał zbyt długo pracować. Czarne, miękkie kosmyki ułożono mu za pomocą lakieru.
Na świadka Ben powołał Huxa, który przyjął to ze spokojem. Rey poprosiła Rose, by wcieliła się w rolę świadkowej, na co ta przystała z radością.
Wszędzie leżały płatki róż. Rey zdawała sobie sprawę, że sporo opadło na jej suknię, podobnie jak na garnitur jej męża. Patrzyła jak w świetle przedzierającym się przez witraże wiruje kurz. To był dzień, na który czekała całe swoje życie.
Nie spodziewała się, że słowa "Dopóki śmierć nas nie rozłączy" spełnią swe znaczenie tak prędko.
Zdążyli złożyć przysięgę, złączyć swe usta w pocałunku i wszystko runęło.
Jeden z dawnych przeciwników Bena, jeszcze za czasów First Orderu, wpadł nieproszony do kościoła i postrzelił go w żebro. Priorytetem dorosłych stało się wyprowadzenie stamtąd dzieci. Goście wraz z obsługą rozproszyli się w popłochu. Zapadła panika, wszyscy uciekli na zewnątrz. Poe z Finnem dorwali napastnika, obezwładnili go i nakazali wezwać odpowiednie służby.
Solo zdążył posłać ukochanej niemrawy uśmiech zanim zamknął oczy na dobre. Na białej koszuli utworzyła się spora czerwona plama, teraz usłana płatkami róż, które opadły z sufitu o określonej godzinie, w momencie pocałunku.
Nie wiedziała jak długo tam leży. Miała wrażenie, że całą wieczność. Po dłuższym czasie przestała płakać. Trwała tak w pozornym spokoju i ciszy.
Usłyszała głośne syreny samochodów służb porządkowych. Zapewne policji i karetki, choć ta druga była zbędna.
Przytuliła się do martwego ciała męża. Kolejne łzy popłynęły po jej policzkach. Ze starannie wykonanego makijażu nie zostało nic oprócz suchych ścieżek zmieszanych z łzami.
Złożyła pocałunek na jego rozchylonych wargach. Przesunęła palcami po włosach ukochanego, a potem po policzku. Może w kolejnym życiu im wyjdzie? A może przepowiednia mówi o tym, że ich miłość, ponoć trwająca wiecznie, nie pozwala na szczęście, a jedynie ból i stratę?
"Dopóki śmierć nas nie rozłączy"
Żałowała, że nie będzie im dane razem się zestarzeć, wychować dzieci, a potem rozpieszczać wnuki. Tak ciekawa była wspólnej przyszłości, zapowiadającej się bardzo owocnie.
Oparła głowę na jego klatce piersiowej. Jej suknia zabarwiła się na czerwono od krwi Bena. Łzy wciąż płynęły. Usłyszała skrzypienie drzwi, sprawne kroki i czyjeś głosy.
- Bądź ze mną, Ben - wyszeptała słabo.
KONIEC
CZYTASZ
Be with me | Reylo AU
FanfictionSławna na skalę światową korporacja, mocno miesza się w sprawy różnych państw. Przez to, na świecie panuje korupcja i dyktatura.Co może zmienić w życiu jednego z jej właścicieli nic nie znacząca studentka? Tak się składa, że bardzo wiele.