30

472 43 11
                                    

Kylo stał przed dużymi oknami swoich kwater ubrany w garnitur, ze splecionymi palcami. Wzrok miał spochmurniały, a zęby zaciśnięte. Drzwi otworzyły się. Stanęła w nich nowa asystentka Rena z generałem Huxem. Oboje powoli weszli do środka. Kobieta chciała podejść do biurka, żeby postawić na nim parującą herbatę z miętą, miodem, cytryną i imbirem, ale rudowłosy powstrzymał ją gestem dłoni.

-Poczekaj - mruknął. Obawiał się, że herbata może skończyć rozlana na podłodze. -Ren?

Czarnowłosy obrócił się gwałtownie.

-Ona do cholery nic nie pamięta! Uważa, że jestem jakimś księciem ciemności, który lata z laserową szabelką! Opowiada zmyślone historie! Wygląda na urwaną z innej planety! Nie pamięta nic, zero, pustka!

-Poczekaj, uspokój-...ech... - Westchnął generał przewracając oczami. Ren właśnie podchodził do biurka i zrzucił z niego wszystko jednym zamaszystym ruchem ręki.

-Nie pamięta mnie! Nie kocha mnie! - Brązowooki zaczął okładać pięściami blat biurka.

Generał cierpliwie postukiwał butem o podłogę, zerkając od czasu do czasu z dezaprobatą na srebrny zegarek, tykający na jego lewym nadgarstku.

W końcu, po długim ataku furii, Ren usiadł pod oknem i ukrył twarz w dłoniach. Wtedy Hux dał znak sekretarce, żeby położyła herbatę na biurku, a on sam podszedł do przełożonego, kucając obok niego.

-Naprawdę, jak dzieciak - wymruczał. -Mam już plan dla ciebie jak odzyskać swoją ukochaną, ale nie, ty musisz oczywiście histeryzować jak małe dzidzi i płakać jak...

Nie dokończył, bo Kylo złapał go za kołnierz. Twarz miał czerwoną, ale nie od płaczu.

-No dobrze, dobrze, ale już spokojnie, tak? Puść mnie, idioto bo wezwę żołnierzy. Tak, a teraz słuchaj. Zabierz ją na wycieczkę po ważnych miejscach w których z nią byłeś. Zrozumiałeś? Nie musisz odpowiadać, po prostu kiwnij głową. Przyniosłem ci herbatę, wypij sobie na uspokojenie a my sprowadzimy Rey tutaj. - Generał wstał, otrzepując się pospiesznie z niewidzialnych paprochów. -Ogarnij się chociaż trochę, nie możesz wyglądać jak rozhisteryzowany dzieciak, któremu mama nie kupiła zabawki.

Następnie ulotnił się razem z sekretarką szybciej niż Ren zdążył zrozumieć co przed chwilą powiedział jeden z jego pracowników. 

Mężczyzna podniósł się z podłogi. Podszedł do szafy i przebrał się w te same ubrania, które miał na sobie gdy pierwszy raz spotkał Rey. Zastanawiał się nad planem Armitage'a. Czy na pewno to wypali?

Przysiadł do biurka, kopiąc porozrzucane dokumenty. Wcisnął przycisk na blacie.

-Sprzątacz do mojego biura.

Sięgnął po herbatę. Może to było trochę dziwne, ale uwielbiał takie z nieskończoną ilością dodatków. Pewnie innym nie smakowałaby, ale jemu tak. Przyłożył wargi do brzegu kubka, wdychając zapach napoju. Do pomieszczenia wszedł jeden ze sprzątaczy. Od razu rozpoczął układanie wszystkiego z podłogi na biurko.

Ren wypił herbatę i akurat wtedy do środka wszedł jeden z żołnierzy.

-Pani Kenobi została przyprowadzona do garażu, tuż obok pańskiego auta. - Zasalutował i opuścił pomieszczenie.

Kylo zwlókł się z krzesła. Opuścił pospiesznie swoje kwatery, kierując się do windy. Zjechał prosto do garaży. Stało tam mnóstwo aut. Między innymi czarne Lamborghini Gallardo, kompletne zmasakrowane z przodu. To przy nim stała Rey, gładząc bezwiednie zgiętą maskę. Wyglądała inaczej. Włosy miała uczesane w paryżankę, a ubrana była w ciemniejsze ubrania niż zwykle. Odwróciła się nagle, gdy usłyszała windę. Nie odzywała się.

-Cześć - przywitał się Ren, podchodząc do czerwonego McLarena 570 S, jego drugiego ulubionego samochodu.

Dziewczyna podążyła za nim, wciąż się nie odzywając. Otworzył jej drzwi od strony pasażera, a ona wsiadła. Zamknął je i również wszedł do środka. Wyjechał z garażu.

-Pokażę ci kilka znajomych nam miejsc, żebyś przypomniała sobie, że jesteś Rey z ziemi, a nie z odległej galaktyki, dobra?

Brązowowłosa skinęła głową.

Ren obwoził ją po całym mieście, byli przy plaży obok jej poprzedniego mieszkania, w porcie, w starym dworku i na skalistej plaży. W każdym miejscu, Kylo opowiadał jej o wszystkich istotnych chwilach, które się w nich działy. Na samym końcu Ren podjechał pod jej obecne mieszkanie. Nie gasił silnika. Skierował wzrok na nią.

-Pamiętasz coś?

W oczach dziewczyny zabłysł na sekundę ognik, który Ren znał na co dzień. Spuściła głowę, rozchylając lekko usta, jakby chciała coś powiedzieć.

W tym momencie, nadjechały białe samochody Ruchu Oporu. Otoczyły ich ciasnym kołem. Ze środka jednego z nich wybiegł Poe Dameron. Rey opuściła samochód Rena, wpadając ciemnowłosemu w ramiona. Tulili się tak przez dobrą chwilę.

-Rey, jak ja za tobą tęskniłem. - Poe pocałował ją we włosy.

Z poszczególnych samochodów wychodzili żołnierze, podchodząc do przytulających się przyjaciół. Koło się rozrzedziło, a Ren spokojnie stamtąd wyjechał bez zbędnych spotkań. Zauważył w lusterku jego matkę, która stała poza kręgiem. Wyciągała lekko rękę, jakby chciała go zatrzymać. 

Zatrzymał się dopiero w garażu. Uderzył głową o kierownicę. Nie przypomniała sobie, a teraz padła w ramiona swojego przyjaciela najpewniej z odległej galaktyki. Powlókł się do swoich kwater. Rzucił ciężko na łóżko, przymykając oczy. Miał ochotę zostawić cały świat i odlecieć na inną planetę.


Be with me | Reylo AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz