Dziewczyna zatrzymała się przed drzwiami.
-Co... Co ty powiedziałeś?
-Nie mów, że nie słyszałaś, bo nie powtórzę.
Rey powoli odwróciła się przełykając ślinę. Zebrała w sobie odwagę.
-Nie, Ren. Jesteśmy... Z dwóch różnych światów. To nie mogłoby mieć miejsca. Jesteśmy tylko znajomymi, tak?
-Ale... Pocałowałaś mnie! Cztery razy! A ta noc nad morzem?! Nie mów że nic nie czułaś! - Kylo był zbity z tropu.
-Może... Może i poczułam, ale zrozumiałam, że to nie ma sensu, przykro mi.
Szybkim krokiem opuściła biuro i weszła do samochodu. Zajęła miejsce z tyłu między dwoma ochroniarzami. Za chwilę do środka wsiadł Ren. Kierowca wyjechał z umiarkowaną prędkością.
W radiu rozbrzmiała piosenka "Say something". Dziewczyna spojrzała na swoje kolana. Może źle zrobiła? Może nie powinna tak spławiać Kylo? I co najważniejsze, jak teraz powie mu, że też go kocha?
W milczeniu dojechali przed największą bazę jaką Rey widziała. Była porządnie strzeżona. Wjeżdżali chyba przez 5 bram z identyfikatorami.
W budynku szła ramię w ramię z Kylo, otoczeni wianuszkiem ochroniarzy. Została poprowadzona do pokoju, gdzie odstawiła odzież wierzchnią, zaś następnie przed ogromne drzwi, również potężnie strzeżone. Ochroniarze zatrzymali się opodal.
-Zostajecie. Wchodzę tylko ja i dziewczyna - oznajmił Kylo wyblakłym głosem.
Drzwi otworzyły się na pół oścież, a wtedy oboje weszli. W pomieszczeniu panowała ciemność, a gdy zamknięto drzwi, było jeszcze ciemniej.
Ściany były pokryte krwistą czerwienią. W ogóle nie było okien. Na samym środku królowało coś w rodzaju tronu. Siedziała na nim postać w złotym garniturze. Twarz była zasłonięta ciemnością, a ręce oparte na podłokietnikach - całe blade z długimi paznokciami.
-Witaj, wodzu. Przyprowadziłem dziewczynę.
Kylo poprowadził ją na podest. Uklęknął i pochylił głowę. Rey nie miała zamiaru tego po nim powtarzać, nawet jeśli by ją o to poprosili.
-Witam, Kylo Renie - odezwał się tajemniczy, głęboki głos. - Witam również ciebie, Rey Kenobi.
Przejechała dłonią po swoich włosach.
-Dzień dobry, Najwyższy Wodzu Snoke - odpowiedziała bez cienia wstydu lub pokory.
Najwyższy wódz parsknął pod nosem.
-Widzę, że jesteś dość odważna... Gratuluję, Kylo. Znalazłeś dobrą pracownicę... No dobrze, więc powiedz mi, wiesz jak twoi rodzice przysłużyli się dla dobra naszej korporacji.
Kenobi zacisnęła zęby.
-Nie przysłużyli się, Najwyższy Wodzu. To ty upozorowałeś ich śmierć, jednocześnie zabierając im cały ich dobytek.
Mężczyzna znowu się zaśmiał
-Możesz ją już zabrać, Kylo Renie. Nie potrzebuję jej w tym momencie.
Kylo wstał i skłonił się.
-Tak jest, Najwyższy Wodzu.
Zacisnął rękę na ramieniu dziewczyny wyprowadzając ją z sali. Zostali eskortowani do samochodu, gdzie w milczeniu dotarli pod nowy blok Rey. Pewnie ludzie z jej biura wszystko wyśpiewali.
Dziewiętnastolatka opuściła samochód bez pożegnania. W domu przebrała się w luźny strój i przygotowała sobie obiad. Musiała odpocząć po pracy.
Natomiast Ren został odwieziony do swojej głównej kwatery. Od razu zerwał z siebie marynarkę i koszulę. Wciągnął swoje bezpalcowe rękawiczki do łokcie i wpuścił sobie ostrego rock'n'rolla. Zaczął bić w swój worek treningowy. Był okropnie wściekły. Na Rey. Na Snoke'a, na swoją matkę, swojego wuja i cały świat.
Dlaczego Kenobi go nie chciała? Przecież miał wszystko. Przystojny wygląd, pieniądze, władze. Co jej nie wystarczyło?
Przestał się wściekać. Teraz zrozumiał. Za dużo błędów popełnił. Pobił ją i jej najlepszego przyjaciela, porwał ją, zabił swojego ojca, spał z głupimi dziewczynami dla przyjemności, był właścicielem najgorszej i najpotężniejszej korporacji. O wiele za dużo do naprawienia.
Był też od niej starszy.
Znowu zaczął bić w worek.
-CZEMU. ONA. MNIE. NIE. CHCE!
Przy każdym słowie zadawał najsilniejszy cios na jaki było go stać. W tym samym momencie do środka weszła jego nowa sekretarka. Zawsze ubierała się w opinające ubrania. Czasami ''przez przypadek'' coś jej spadło i podnosiła to akurat przed Renem lub gdy siedział przed biurkiem, musiała akurat pochylić się nad nim, żeby na przykład odebrać telefon. Oczywiście Kylo nie przyjmował jej nędznych sztuczek i starał się jej nie pomagać gdy tego potrzebowała.
-Przepraszam... - powiedziała pociągającym głosem. -Przyniosłam dla ciebie kawę.
Kołysząc biodrami podeszła do niego z lekko rozchylonymi ustami i podała mu kubek nie spuszczając z niego wzroku.
-Dla ciebie ''pan''. Nie przeszliśmy na ty.
-Jeszcze nie, ale może wkrótce...
Położyła palec na jego szyi i zaczęła jechać nim coraz niżej i niżej...
Ren zadrżał.
-Potrzebuje pan trochę przyjemności i odprężenia, prawda?...
Docierała już do jego paska, ale powstrzymał ją silny uścisk bladej dłoni na jej palcu.
-Nie. Bardzo się mylisz. Może i potrzebuję przyjemności, ale na pewno nie od ciebie.
Wykręcił jej palec, na co głośno pisnęła.
-Łączy nasz relacja szef-pracownica, a nie kochanka-kochanek, mamy się rozumieć?! Jeszcze jeden taki wybryk i wylatujesz na zbity pysk. Zabieraj swoją kawę i spierdalaj stąd, najlepiej do lekarza. I to nie do tego od wykręconych palców.
Puścił ją i odwrócił się. Dziewczyna wybiegła z jego gabinetu przerażona.
On sam zaś otarł oczy. Jeszcze kilka miesięcy temu by jej uległ, ale teraz...
CZYTASZ
Be with me | Reylo AU
FanfictionSławna na skalę światową korporacja, mocno miesza się w sprawy różnych państw. Przez to, na świecie panuje korupcja i dyktatura.Co może zmienić w życiu jednego z jej właścicieli nic nie znacząca studentka? Tak się składa, że bardzo wiele.