35

369 37 3
                                    

Rey otworzyła powoli oczy. Pamiętała, że zasnęła wczoraj podczas maratonu filmów z Huxem. Teraz patrzyła w oszkloną ścianę. Tylko jedna osoba którą znała, miała taki pokój. Odwróciła się w drugą stronę, spodziewając się ujrzeć oblicze swojego ukochanego. Napotkała tylko rozgrzebaną pościel. Podniosła się. Ktoś uprał jej ubrania i ułożył na krześle postawionym obok łóżka. Założyła je. Spojrzała na zegarek, wskazujący dziesiątą. Przemowa miała rozpocząć się o piętnastej, dlatego musiała się streszczać.

Bez ogarnięcia się, wróciła do domu. Tam dopiero się umyła. Uczesała włosy w trzy koki, a na siebie założyła czarne getry, skarpetki i bluzkę z długim rękawem. Później założy na to strój, który załatwił Ruch Oporu. Pojechała rowerem pod bazę. Wszyscy już tam czekali.

- Witaj, Rey. - Przywitała ją generał Organa.

Od czasu śmierci Hana mocno posmutniała. Kenobi to zauważyła. Przytuliła mocno kobietę.

Chwilę później Poe przedstawiał już plan.

- Słuchajcie, ludzie. Dostaliśmy od naszego znajomego wojskowe stroje i bronie. To nie są zabawki do ćwiczeń. 

Jeden admirał zaprezentował strój. Wyglądał jak mundur policyjny z kamizelką kuloodporną i hełmem z okularami i chustą - zasłonką na twarz. Na plecach widniał numer '1' a nad nim napis ''Ruch Oporu''. Rey musiała przyznać, że wyszło im to całkiem nieźle.

- Pierwszy atak zostanie przeprowadzony w celach dezorientacyjnych. Nie porywamy nikogo, a zabijamy tylko w ostateczności.

Ten sam admirał pokazał broń typu AR-15. Dwudziestolatka nie wiedziała, czy da z tym radę.

- Drugi atak przeprowadzimy później, kiedy wciąż będą zdezorientowani. Wtedy pokonamy First Order.

Kilkoro osób uroniło łzy wzruszenia. Leia rozpłakała się zupełnie, pocieszał ją Luke Skywalker. Przez First Order straciła syna i męża. Teraz jej organizacja miała na zawsze zniszczyć okropną korporację. 

Rey również płakała. Łzy ściekały jej nurtem po twarzy. Jej rodzice nieświadomie dołożyli pieniądze do stworzenia Orderu.

Ukryła twarz w dłoniach. Gdyby nie korporacja, mogłaby szczęśliwie żyć z Benem. 

-

O piętnastej Ren stał już na scenie. Z trzech stron był całkowicie zasłonięty kurtynami. Z przodu odsłonięty był tylko skrawek, żeby był widoczny on i mikrofon. W środku nie obstawiono straży. Stał sam. Mocno się zdziwił, bo Hux miał to wszystko załatwić.

Ludzie stali na placu. Nikt nie protestował. Bali się.

- Witam przybyłych i widzów telewizyjnych - rozpoczął Kylo. - Chciałbym przedstawić wam plan działań na dalszą część roku 2018. Rozpoczniemy od zaangażowania w nasze wojska dzieci między drugim a piątym rokiem życia i pobieranie większych opłat za...

Nie dokończył, ponieważ na scenę wskoczył uzbrojony bastion. Każdy miał na plecach numer i napis ''Ruch Oporu''. Twarze nie były widoczne, a w rękach trzymali broń. Ren przełknął ślinę.

- Koniec z First Orderem!

- Strzelać na rozkaz!

- Brać Rena!

Wszyscy odwrócili się do niego plecami, oprócz jednej osoby. Wywiązała się mała strzelanina. Ludzie zaczęli uciekać, a pozostali członkowie Oporu rozpoczęli ich ewakuację. Nikt nie zwracał uwagi na czarnowłosego. Gdzieś obok wtoczył się Hux.

- Uciekaj idioto! - zawołał generał i upadł przed strzałami.

Ktoś z Ruchu Oporu rzucił się na generała, ale tylko, żeby go osłonić. Zdezorientowany trzydziestolatek obserwował jak tajemniczy jegomość zabiera zielonookiego do ukrytego samochodu.

Ren poczuł jak ktoś go obejmuje w pasie. Osoba również była z Ruchu Oporu, na plecach miała numer 15. Kopnęła zapadnię i oboje wpadli pod scenę. Kylo został złapany za rękę i poprowadzony do tego samego samochodu. Chyba właśnie go uprowadzali, choć wyglądało to jak zwykły spacerek. 

Przy pojeździe, osoba zdjęła chustę i wsunęła okulary w hełm. Piętnastką była Rey. Uśmiechnęła się ciepło do niego i złożyła szybki pocałunek na jego ustach.

- Kocham cię.

Wepchnęła go do samochodu, tuż obok obolałego Huxa. Auto od razu ruszyło, kierowane przez osobę, która wcześniej osłoniła Armitage'a.

Tymczasem Ren uśmiechał się jak głupi. Kochała go. I miał idealny pomysł na przeprosiny.

Droga minęła w milczeniu. Ktoś przewiózł ich do jakiegoś opuszczonego hangaru. Dwójka, bo taki numer miała osoba, pomogła zranionemu Huxowi przejść, a Ren udał się za nimi. W środku stało jedzenie, picie i opatrunki. Jakiś człowiek musiał nieźle to wszystko zaplanować. 

Podczas gdy Kylo uzupełniał zapasy wody i jedzenia, Dwójka opatrywała Huxa. Ktoś skopał go porządnie, żeby nie przeszkadzał w akcji. 

- Kim jesteś? - spytał Ren.

- Nie znasz mnie - odparła osoba głosem kobiety.

Zdjęła hełm i chustę. Hux od razu uniósł szeroko brwi i otworzył usta.

Czarnowłosy widział blondynkę z niebieskimi oczami oraz jasną cerą.

- Gabrielle? - wyjąkał Armitage.

- Tak, Rudzielcu. Dawno się nie widzieliśmy.

Złączyli się w krótkim uścisku. 

- Kylo, to jest Gabrielle. Spotykaliśmy się na studiach, ale potem rozstaliśmy się. Ona wybrała Ruch Oporu, a ja First Order.

Ren pokiwał głową. Odszedł w przeciwny kąt hali, żeby dać im się sobą nacieszyć. Usiadł pod ścianą. Miał gdzieś, że zabrudzi starannie przygotowany garnitur. Był zbyt przytłoczony całą sytuacją.

Czekał już tylko na tą noc. 

__

spóźniony prezent urodzinowy dla @reylofuckingcanon  ♥♥


Be with me | Reylo AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz