5

691 57 6
                                    

Nastał kolejny dzień. Niebo było zachmurzone. Rey obudziła się naturalnie, nie za pośrednictwem słońca. Spojrzała w okno i podniosła się. Odrzuciła kołdrę. Podeszła do szafy. Ubrała się w pierwsze lepsze rzeczy i wyszła z pokoju. Na kanapie nikt nie leżał. Na stole stała kartka:

Rey,

Bardzo dziękuję ci za przenocowanie mnie. Użyję białego auta i wrócę do bazy. Gdy to czytasz, pewnie dawno jestem w drodze. Pozwoliłem sobie na dwie rzeczy. Na wyrwanie kartki z zeszytu z twojego pokoju i przepisanie sobie twojego numeru z twojego telefonu. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.

K. R.

Na twarzy Rey zagościł uśmiech. Odłożyła list i poszła do łazienki odprawić poranną toaletę. Po wyjściu, zjadła śniadanie. Następnie poszła sprawdzić telefon. Zbladła.

79 nieodebranych połączeń od: Poe

112 nieodebranych połączeń od: Finn

38 nieodebranych połączeń od: Nieznany

15 nowych wiadomości

Na początku oddzwoniła do Poe. Odebrał po pierwszym sygnale.

-Halo?! Rey?! Co się z tobą stało?! Wyparowałaś nam razem z samochodem i Kylo Renem!

-Spokojnie, Poe. Zaraz ci wszystko wytłumaczę. Bardzo przepraszam was za to, ale... stchórzyłam i wróciłam do auta. Był już tam Kylo Ren który powiedział że wie o waszym planie. Wyruszył, a ja nie wiedziałam co robić. Odwiózł mnie na moją ulicę i powiedział że mam się wynosić. Sam gdzieś odjechał - Rey bardzo gładko wyszło kłamstwo.

-Emm... Nie ma problemu. Przepraszamy za ten problem. Powiadomię cały Ruch Oporu o sytuacji.

-Nie ma sprawy, jeśli pozwolisz, to skończę.

-Pa.

Rozłączyła się. Czuła adrenalinę po tym kłamstwie. Oddzwoniła do Finna i sprzedała mu tą samą bajeczkę. Powiadomił ja również, że nieznany numer który do niej dzwonił to oficjalny numer Ruchu Oporu. Te 15 wiadomości to pytania o miejsce pobytu Rey od jej kolegów. Gdy oczyściła telefon z powiadomień, dostała wiadomość.

Od 5****: Tu Kylo. Mam nadzieję, że przeczytałaś list. Chciałbym zrewanżować się za pomoc. O 19 pod twoim blokiem. Znowu gdzieś jedziemy, tak.

Rey zapisała sobie mężczyznę jako Kylo. Dopiero teraz sprawdziła godzinę. Była 12. Dziewczyna postanowiła wyjść po drobne zakupy. Narzuciła na siebie bluzę i wyszła z mieszkania. Tuż obok jej bloku był mini market. Kupiła najpotrzebniejsze rzeczy. Zobaczyła, że pieniądze które zostawili jej w spadku rodzice powoli się kończą. Zrozumiała że czas znaleźć sobie jakąś pracę. Wróciła do bloku i rozpakowała zakupy. Włączyła laptop. Wpisała w wyszukiwarkę ogłoszenia pracy w jej okolicy. Były różne oferty, sprzedawcy, drobne oferty w kawiarniach i restauracjach i inne. Żadna oferta nie wydawała się dobra dla Rey. Przeszukiwała mnóstwo stron aż do piętnastej. W końcu zrezygnowana przetarła oczy i zamknęła laptopa. Wstała i rozprostowała kości. Poszła coś zjeść. Po jedzeniu, wzięła sobie książkę i zaczęła ja czytać.

*** 5 godzin później

Rey spała. Zasnęła przy czytaniu książki. Śniło jej się, że ktoś dobijał się do jej drzwi. Nieświadomie zawołała ''Proszę!''. Do środka wtargnęli Finn, Poe i  Kylo.

-Wybierz jednego z nas - powiedzieli chórem.

-Wybieram... Kylo.

Wtedy się obudziła. Ktoś nią potrząsał.

-Rey? Budzisz się, czy nie?

Otworzyła oczy. Nad sobą ujrzała twarz Kylo. Podniosła się z kanapy.

-Co się dzieje?

-Byliśmy umówieni godzinę temu. Zastanawiałem co się dzieje więc wszedłem do środka.

-Przysnęłam, przepraszam.

-Nie ma problemu, a teraz chodźmy - uśmiechnął się z kpiną (jak zresztą zawsze).

Rey wciągnęła trampki i zarzuciła na siebie bluzę. Ściemniało się. Oboje wyszli z mieszkania i pokierowali się do samochodu Rena. Kylo usiadł na fotelu kierowcy, a Rey zajęła miejsce pasażera. Mężczyzna wyjechał z parkingu przed blokiem.

-Gdzie tym razem jedziemy?

-Do opuszczonej rezydencji.

-Oszalałeś?! Ściemnia się! Boję się takich miejsc! 

-Nic ci nie będzie grozić. Jak coś rzucę się na ducha z laserowym mieczem - zażartował Kylo.

-Ha - ha. Bardzo śmieszne. Jakoś nie poprawiłeś mi tym nastroju. - Dziewczyna poprawiła bluzę zarzuconą na ramionach. 

Po kilkunastu minutach wyjechali z miasta. Za znakiem oznajmującym wyjazd z miejscowości znajdowała się duża, stara przedwojenna rezydencja. Na murach i wieżyczkach dalej widać było ślady dawnej świetności. Rey zadrżała. Takie miejsca kojarzyły jej się tylko z zmorami. Kylo zaparkował na dawnym parkingu, na którym kiedyś parkowały powozy i bryczki.

-Nie idę tam - oświadczyła odpinając pas i zakładając bluzę.

-Dlaczego nie?

-To miejsce jest straszne.

-Będę z tobą.

Namyśliła się. W końcu otworzyła drzwi i wyszła. Ren zrobił to samo. Zamknął drzwi i zakluczył auto. Podszedł do Rey. Ona nieśmiało postąpiła za nim, gdy skierował się w stronę budynku. W duchu zżerał ją strach, a na twarzy była cała blada. Podeszli do drzwi a Kylo je otworzył. Wyjął swój telefon i włączył latarkę. Omiótł jej snopem okurzone pomieszczenie pełne antyków. Rey uczepiła się kurczowo jego ramienia. 

-Nie bój się, ja też to czuję.

-Ale co czujesz? Strach?

-Preferuję określenie dyskomfort - uśmiechnął się.

Rey zjechała ręką niżej i złapała go za rękę. Splotła ich palce razem.

-Nie wspomnę nikomu o tym, nie bój się - Ren parsknął i ścisnął jej rękę. 

Postąpili kilka kroków w przód. Stary, drewniany parkiet trzeszczący złowieszczo pod każdym krokiem był kiedyś przepełniony od gości tańczących walca lub inne tańce. Ogromny żyrandol, który wisiał na ostatnich siłach palił się kiedyś i oświetlał bankiety i przyjęcia. Po schodach schodziła pani domu witając resztę przyjaciół i znajomych. Kanapa, krzesła i fotele były pełne panienek plotkujących o lordach. Stoły suto zastawione przez popisy kucharek. Rey wyobrażała sobie jak schodzi w białej sukni po schodach...

*** Wiele, wiele lat wcześniej.

Rebecca schodziła po schodach wpatrując się w gości. Szukała swojego ukochanego, Benjamina. Wiedziała, że przyjdzie na przyjęcie. Zeszła na sam dół. Jej biała suknia ciągnęła się za nią jak tren weselny. I wtedy... Wtedy go zobaczyła. Czarne, falowane włosy sięgały do szyi. Uśmiechał się swoim sarkastycznym uśmiechem. Podszedł do niej i podał jej rękę.

-Zechce panienka zatańczyć?

-Z panem zawsze.

Ukłonili się sobie. Benjamin złapał ją jedną ręką w pasie, a drugą dalej trzymał jej dłoń. Rebecca położyła mu dłoń na ramieniu i rozpoczęli taniec. Szepnęła do niego:

-Kocham cię, Ben.

-Ja ciebie też, Rey.

Be with me | Reylo AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz