19

503 49 12
                                    

Zostały dwa dni do balu. Rey dostała e-maila do pracownika First Orderu, że ma wolne do czasu balu.

Ren otworzył oczy.  Słońce świeciło dość jasno. Podniósł się z łóżka i wciągnął na siebie ubrania. Wszedł do łazienki. Ogarnął swoją fryzurę, obmył twarz, wyszczotkował zęby. 

Kazał przynieść sobie śniadanie do pokoju. Usiadł przy biurku. Wszystko było poukładane i, o dziwo, dokumenty były wypełnione. Wystarczyło tylko dodać podpis Kylo Ren i wszystko było w porządku. Po chwili, do biura Kylo zapukał blondyn - szturmowiec z tacą ze śniadaniem.

-Wejść - warknął Ren.

Pomocnik wszedł, postawił tacę przed mężczyzną, zasalutował i wyszedł zamykając drzwi. Czarnowłosy pochłonął jedzenie niemal w sekundę. Postanowił wypełnić zaległe dokumenty, kupić sobie garnitur na imprezę i trochę potrenować.

Wybrał swój ulubiony długopis z kubka, przesunął w swoją stronę stos papierów, a następnie zabrał się do podpisywania. Przedtem, dokładnie czytał co podpisuje, gdyż czasami nawinął się jakiś podstęp, na przykład awans, czek, opłata czyjegoś kredytu, przelew bankowy i inne takie incydenciki. 

Ren natychmiast wrzucał je do pierwszej szuflady. Potem trafiały do specjalnych biur, wykrywano osoby które podrzucały je na biurko Kylo, a owe osoby zostały zamykane w więzieniach. Nikt nie wiedział o tym, co dzieje się z ludźmi, którzy próbują nabrać przywódcę First Orderu i myślą, że nie czyta tego co podpisuje, więc ten ambaras trwał dalej.

Nastał wieczór. Kylo przywołał do pokoju naszego ulubionego blondaska. Przekazał mu podpisane papiery w kilku grubych teczkach. Zrzucił z siebie koszulę. Na dłonie nałożył czarne, bezpalcowe rękawiczki sięgające do łokci. Wszedł za drugie rozsuwane drzwi, gdzie mieściła się kanapa, telewizor plazmowy, konsola do gier i worek treningowy.

Odgarnął włosy z czoła. Ostatnio, jego psychiatra i psycholog, doradzili mu, żeby znalazł sposób na opanowanie gniewu i emocji, nie tylko przez tabletki, ale także przez co co lubi.  Ren uwielbiał się bić. Już jako mały chłopiec, wdawał się się w bójki. Często przychodził z podbitym okiem, lub siniakami na ramionach.

Zdyszany wbiegł do domu. Może uda mu się jeszcze ukryć?

-Ben! Natychmiast tutaj!

Usłyszał ostry głos mamy. Westchnął i powlókł się do kuchni wbijając wzrok w podłogę. Rodzice siedzieli z założonymi rękami przy stole.

-Pokaż oko.

Podniósł głowę. Duża śliwa okalała jego oko. Dzisiaj dostał od starszego, silniejszego chłopaka.

-Och, Ben, my to mamy z tobą kłopotów...

Leia podeszła do zamrażarki. Wyjęła z niego lód. Podała synowi, a ten bez zająknięcia przyłożył go sobie do oka.

-Jeszcze jedno takie  zdarzenie, a odetniemy ci internet - zagroził Han. -I nie będziesz mógł wychodzić.

-Przepraszam...- wyjąkał dwunastolatek.

-Zapomnijmy o tym, leć się bawić. - Uśmiechnęła się Leia.

Zaczął naparzać w worek raz lewą raz prawą ręką. Zacisnął zęby. Miał dość obecności Nastii w bazie, ale musiał ją znieść ze względu na Najwyższego Wodza.

Poruszał się z określonym rytmem. Ugiął nogi. Po jego nagiej klatce piersiowej spływały strużki potu. Męczył się, ale nie chciał skończyć na tabletkach.

Gdy był już wykończony, przestał bić w worek. Wyprostował się biorąc ciężkie wdechy. Poszedł wziąć prysznic, ale nie zdjął rękawiczek, ze względu na to, że były uciskowe, a musiał poczekać, aż nadgarstki przestaną go boleć. 

Włożył na siebie czyste bokserki i dżinsy. Rzucił się na łóżko. Ktoś wszedł do jego pokoju.

-Rey? - zapytał z nadzieją.

-Nie, Nastia.

Zacisnął zęby. Kobieta podeszła do niego i uwiesiła się nad nim opierając się rękami o łóżko.

-Ktoś tu jest zmęczony... - wyszeptała.

Uklękła przy jego nogach. Położyła mu dłonie na umięśnionym brzuchu, jadąc coraz dalej. Kylo poczuł obrzydzenie. Ten dotyk był zarezerwowany tylko dla jednej osoby.

-Puść mnie.

-Nie, potrzebujesz tego... - dalej szeptała.

Ren podniósł się gwałtownie.

-Wynoś się.

Nastia wstała obdarzając go wściekłym spojrzeniem. Wyszła z jego pokoju kręcąc biodrami.

-Jak coś, wiesz gdzie mnie szukać.

Gdy kobieta wyszła, mężczyzna pokazał za nią dwa środkowe palce.

 Sięgnął do marynarki i wyciągnął z niej pistolet. Znów rzucił się na łóżko. Zaczął badać go palcami. Zbyt dużo osób już zabił. Przyłożył sobie lufę do czoła. Zacisnął na broni palce.

Czy świat bardzo opłakiwałby jego śmierć? Czy ktokolwiek by go żałował lub za nim płakał?

Położył palce na spuście gładząc go bezwiednie.

__________

Powiedzcie ładnie kto wystalkował mnie na jutubach bo uśmiercę wam Kylusia <3 xD

Be with me | Reylo AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz