,,Rozbieraj się"
Tata wchodzi do pokoju i zerka na ciało na podłodze, wzdychając cicho. Podnosi je ostrożnie i przenosi na moje łóżko, zapalając światło. Przykrywa ciało pierzyną, po czym się rozgląda po pokoju.
- Pokaż się. Znowu czytasz, prawda? - pyta, dalej próbując znaleźć mnie wzrokiem.
Wywracam oczami i odkładam książkę. Przechylam się i przenoszę w inną gęstość tak, żeby tata był w stanie mnie zobaczyć.
- Jak już przenosisz się w ciało astralne to zadbaj o to ludzkie - patrzy na mnie poważnie - potem cię plecy będą boleć i będzie tato, wysmarujesz mi plecki? Kręgosłup mnie boli... jak już ci się na łóżko wracać nie chce to się połóż prosto na dywanie
- Tak, tato... - wzdycham i się prostuję, wracając do poprzedniej gęstości. Przedrzeźniam go pod nosem i przewracam kartki księgi.
- Widzę co robisz - mówi, mrużąc oczy, a ja zerkam na niego.
Zaciskam usta. Uciekam wzrokiem, gdy orientuję się, że sam przeniósł się w ciało astralne.- Wracasz w tym momencie do ciała i idziesz spać. Nie obchodzi mnie, że jest dopiero dziewiętnasta - wskazuje wzrokiem na łóżko i mnie ponagla.
Niechętnie odkładam stertę książek, po czym wracam do ciała. Poprawiam poduszkę i mrużę oczy. Tata staje nade mną i wyciąga dłoń, ze znaczącym spojrzeniem.
- Pójdę spać przecież - prycham cicho, a tata mruży oczy, potrząsając dłonią - już...
Wyciągam spod poduszki telefon i oddaje go tacie. On uśmiecha się dumnie chowa go do kieszeni spodni. Wzdycham przeciągle, a po chwili słyszę powiadomienie. Zerkam błagalnie na tatę. Patrząc na godzinę to pewnie Peter wrócił z patrolu i napisał mi po prostu dobranoc. Szarfek wydłuża się i próbuje wyjąć urządzenie z kieszeni mojego taty. Jednak magiczny artefakt, który żyje swoim życiem nie jest zbyt dyskretną rzeczą. Tata lekko szturcha Szarfka, a ten niechętnie wraca na mój nadgarstek.
- Odczytasz rano, przeżyjesz - wycisza telefon i wychodzi z pokoju.
Mrużę oczy na drzwi i ponownie przenoszę się w ciało astralne. Wytykam język do ściany, po czym sięgam książki i zaczynam kartkować strony. Nie rozumiem czemu mój tata ma problem do tego, że czytam do późna. Są wakacje i dopiero dobija trzecia w nocy. Czemu miałabym spać skoro jest jeszcze tyle technik, o których nie wiem? Jeszcze jakbym może grała po nocach, czy oglądała porno to bym rozumiała, że mam chodzić wcześnie spać. Ale ja czytam! Każdy rodzić chciałby, żeby jego dziecko czytało... chyba.
Po chwili w pokoju roznosi się ciche pukanie w szybę. Wywracam oczami, odkładając książkę z boku i przypadkowo materializuję ją, przez co ta spada na ziemie. W ostatniej chwili zatrzymuję ją zaklęciem, po czym ją lekko unoszę. Ponownie przenoszę ją w formę niematerialną i wzdycham, słysząc ponowne stukanie w szybę. Podnoszę lekko dłoń, a okno się otwiera. Do środka wskakuje Peter i ściąga swoją maskę.
- Czemu nie... - chłopak się chwilę zawiesza i rozgląda - Sara? Gdzie jesteś?
Przechylam się, zmieniając gęstość tak, żeby Peter widział moją głowę. Chłopak po chwili mnie zauważa i podskakuje w miejscu, wystrzeliwując sieć w moją stronę. Parskam śmiechem, gdy sieć przelatuje przez moją głowę i przylepia się do ściany.
- ...Czy ty umarłaś? Jesteś duchem?- mruga szybko.
- Nie, głuptasie. Jestem po prostu... - zaczynam, jednak chłopak podskakuje w miejscu, dekoncentrując mnie.
- Ty serio jesteś duchem? - wytrzeszcza oczy i wskazuje na ciało w łóżku.
Zaciskam usta i chwile kwestionuje wszystkie decyzje mojego życia. On chyba zapomniał ile ja potrafię, albo naprawdę nie wiem. Mam wrażenie, że rozmawiam z idiotą. Ma szczęście, że jest moim idiotą, bo bym już pewnie uderzyła go jedną z książek.
Wzdycham cicho, wracając do ciała astralnego. Peter zaczyna się rozglądać, wołając mnie. Uderzam się w czoło, po czym przyciągam do siebie ciało materialne i wracam do niego, materializując książki. Łapię je wszystkie zaklęciem i odkładam na biurko.
- Ja wiem Peter, że ty bardziej ścisły umysł jesteś, ale pamiętaj, że twoja dziewczyna jest czarodziejką - zerkam na niego i rozpuszczam włosy - ...tata miał rację, mogłam się od razu w łóżku położyć. Plecy teraz mnie bolą
- Moja dziewczyna jest wspaniała, niezwykła i cudowna, i ją kocham - zaciska usta, a ja śmieję się cicho.
- Ona ciebie też - uśmiecham się szeroko.
Brunet podchodzi do mnie szybko i wtula mnie w siebie. Kładę głowę na jego ramieniu, cmokając go lekko przy uchu.
- Jak patrol, głuptasie? - pytam, przeczesując jego grzywkę.
- Nabijasz się ze mnie? - mruży oczy, a ja uśmiecham się głupio, kiwając głową - dzisiaj nie było nic niezwykłego, trochę nudno
- Dobrze, że nudno. Przynajmniej jest bezpiecznie - odpowiadam i kładę się na łóżku.
Szarfek się wydłuża i ciągnie za mną Petera. Chłopak śmieje się cicho i kładzie obok. Kładę głowę na jego torsie, jednak po chwili się odsuwam i wstaję.
- Coś nie tak? - brunet marszczy czoło i prostuje się do siadu.
- Rozbieraj się - mówię stanowczo, a chłopak wytrzeszcza oczy.
- Ee... dlaczego mam? - zaciska usta, a w jego spojrzeniu widać lekką panikę.
- Strój pewnie jest nie wygodny, do tego śmierdzi - wzdycham cicho i rzucam mu, uprzednio wyjętą z szafy koszulkę.
- Skąd ty masz moją bluzkę? - marszczy czoło, a ja siadam obok niego.
- Jak to skąd? Z twojej szafy - uśmiecham się szeroko i poprawiam pierzynę, ponaglając Petera wzrokiem.
Chłopak zaciska usta i wstaje, powoli się rozbierając. Odkłada kostium na fotelu i zakłada koszulkę. Kładzie się, po czym rozkłada ramiona. Uśmiecham się szeroko i kładę się obok, wtulając w niego. Czuję jak owija swoje ramiona wokół mojej talii i przymykam oczy. Przyjemne ciepło ogarnia moje ciało, a Peter powoli naciąga pierzynę, przykrywając nas. Po chwili zaczyna przeczesywać dłonią moje włosy, a ja wzdycham cicho. Mam ochotę zatrzymać czas i zostać tak na wieki. Ja, on i nic więcej, tyle mi wystarcza do szczęścia.
Gdy już praktycznie usypiam, czuję jak Peter delikatnie muska moje wargi i uśmiecham się lekko. Kładę dłoń na jego poliku i zaczynam powoli odwzajemniać. Głupi uśmieszek nie chce zejść mi z twarzy. Chłopak przysuwa mnie bliżej i obejmuje mnie szczelniej, po chwili odsuwając lekko twarz. Szepcze mi do ucha ciche dobranoc, po czym składa delikatny pocałunek na moim czole. Uśmiecham się szeroko i po chwili zasypiam, wsłuchując się w jego regularny oddech.
CZYTASZ
Czarodziejka | Peter Parker
FanfictionSara Strange to córką byłego chirurga i aktualnego mistrza sztuk mistycznych Stephena Strange. Po latach wraca do Queens, gdzie jej tata ma rozpocząć budowę nowego sanktuarium. Zostawiła tam przyjaciela, którego dobrze pamięta. Ale czy on pamięta ją...