-33-

1.2K 60 43
                                    

,,Wygląda jakby mu error na twarz wyskoczył''

  Jak na złość Tony nie raczył wyjaśnić w jakim celu mamy przyjechać do siedziby, kto będzie i jaki charakter ma spotkanie. Zatem siedziałam przy wielkim stole obradowym, ubrana w tradycyjne szaty, podczas gdy Tony, Peter i May byli ubrani normalnie. Tyle dobrego, że to siedziba, a nie gdzieś gdzie mogą zobaczyć mnie osoby trzecie. Chociaż to nie sprawia, że wyglądam lepiej. Te fiolet rzuca się z kilometra, a pas mnie uwiera, bo tata uznał, że ma być najmocniej zapięty jak się da. Gorsety są dla słabych. Ja mam pas ze sznura, który z łatwością by podtrzymał fortepian pod sufitem. Tyle, że on trzyma moje wnętrzności w jednej kupie, żeby przypadkiem mi nic nie wyleciało. Ja nie wiem jakim cudem w tym oddycham. Peter niby przy wejściu powiedział mi, że wyglądam dobrze i nie mam czym się przejmować, ale czuję się jak klaun.

- Zatem... Czego chcesz Stark? - zapytał mój tata, który tak jak Tony nie siedział tylko stał nad nami.

- Doktorku, nie wiem po co wam kiecki. Nie mówiłem, że robimy bal przebierańców - stwierdził mężczyzna, a ja zacisnęłam usta w wąską linie.

- To nie "kiecki" tylko szaty - zauważył tata.

- Czym to się niby różni? Szaty nosi cesarzowa, o to ci chodzi? - zapytał Stark, a ja złapałam się za czoło. Wolałabym to szybko skończyć, a ci kłócą się o to gówno, co mam na sobie.

- Przestańcie. Nikt mnie to nie zapraszał, żeby dyskutować o ubraniach, prawda? - wtrąciła May.

- Tak, tak.. już - Tony zmierzył nas wzrokiem - ta dwójka chciała wam coś powiedzieć.

- Nie, naprawdę nie trzeba - zaczęłam bronić się dłonią. Usłyszałam jak Peter po mojej prawej, głośno wzdycha. Po chwili złapał moją dłoń, którą machałam w powietrzu i położył ją na stole splatając nasze palce.

- Jesteśmy razem - odpowiedział dość cicho, po czym głośno przełknął ślinę.

  W pomieszczeniu zapadła dość długa i niezrozumiała cisza.

- I tylko po to wezwałeś nas tutaj? - zapytała May, patrząc na Starka i zmarszczyła czoło.

- Ta dwójka sama, by tego nie powiedziała - wzruszył ramionami.

- Czyli masz mnie za głupią i ślepą? Ty myślisz, że tego po nich nie widać? - dopytała, krzyżując ręce na piersi.

- Nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi - zaczął Stark - chodzi mi tu tylko o oficjalne spotkanie. Do tego młodzi po tym będą czuli się pewniej... No chyba, że ich tylko spłoszymy, ale za to nie jestem odpowiedzialny.

- Możemy już robić to po co tu jesteśmy? To niezręczne - powiedziałam, chowając moją i Petera dłoń pod stół.

  Wszyscy spojrzeli na mnie i przez dość długą chwilę tak trwali. To było dość żenujące. Nikt nic nie mówił, tylko patrzeli na mnie, a z ich twarzy było trudno coś wyczytać.

- Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, nie wiem o co powinienem pytać - odezwał się po dłuższej chwili mój tata.

- Wow, musimy częściej tak robić. Doktorek powiedział, że czegoś nie wie - Tony spojrzał w lekkim oszołomieniu na mojego tatę.

- Stark oszczędź sobie, jesteśmy to dla tej dwójki, a nie twoich sarkastycznych tekstów - odezwała się May, po czym spojrzała na na mnie i Petera - zatem... nie martwcie się nikt raczej nie ma obiekcji do waszego związku. Kiedy to się zaczęło? To było już w Waszyngtonie? Czy wcześniej może?

- Tydzień po Waszyngtonie - wymamrotałam, unikając kontaktu wzrokowego.

- Jestem tobą zawiedziona Peter. Musiałeś tyle zwlekać? - zapytała, a chłopak zaczął bawić się moimi palcami.

- Tak jakoś wyszło - odpowiedział, zerkając na mnie.

- May, powinnaś być dumna, że ktokolwiek coś powiedział. Patrząc na nich to naprawdę cud, że któreś się przyznało - stwierdził Stark.

- O, właśnie. Kto pierwszy się przyznał? - zapytała ciotka Petera, śmiejąc się cicho.

- To było pod przymusem - wywróciłam oczami, przypominając sobie tamten wieczór.

- Czyli Sara? - dopytała, a ja przytaknęłam głową - w sumie może zamiast pytań sami opowiecie wszystko?

  Spojrzałam na mojego tatę. Jego twarz jak zwykle nie wyrażała nic szczególnego, ale czuć było wokół aurę chcę coś zapytać, ale nie wiem co i jak. Szybko uciekłam wzrokiem. Ja tu naprawdę pomimo dość pozytywnej atmosfery czuję się niezręcznie. 
  Peter spojrzał kątem oka na mnie, po czym na mojego tatę i głośno przełknął ślinę. Naprawdę obecność i wzrok mojego taty jest dość stresująca. Nic nie mówi, przez co wygląda trochę oceniająco. Dlatego Peter pewnie się denerwuje. 

- Naprawdę nie ma co opowiadać - stwierdziłam - tak po prostu się stało i nic z tym nie zrobimy... nie żebym narzekała.

- Zawsze jest co opowiadać - odparła, opierając brodę o dłonie - lubię takie historie. Opowiedzcie trochę.

- To zawstydzające - schowałam twarz w dłoni.

- Hmm... pamiętasz ciociu jak uciekłem ze szkoły? - zaczął Peter, a ja zacisnęłam usta. May przytaknęła głową - to chwilę przed tym Sara powiedziała coś dziwnego. Nie pamiętam słowo w słowo co, ale nie dokończyła zdania. Dlatego później postanowiłem jej wynagrodzić to, że zwiałem i wtedy i w Waszyngtonie, więc umówiliśmy się na ten seans filmowy. W oryginalnym zamyśle nic nie planowałem, ale w nocy korki wywaliło w budynku i prądu nie było... więc zaproponowałem grę w pytania. Skończyła się w sumie na jednym pytaniu - zaczesał włosy do tyłu, zerkając kątem oka na mojego tatę - zapytałem co wtedy chciała powiedzieć gdy nie dokończyła zdania. Mówiła naprawdę, ale to naprawdę cicho, więc się przysunąłem nastawiając ucho. Było ciemno, dzięki czemu raczej nie było widać tego jaki czerwony byłem, gdy mówiła. Bo... tak jakby przysunąłem się ociupinkę za blisko i gdy mówiła mi wprost do ucha to... tak jakby... czułem jej usta na swojej skórze.

- Proszę, oszczędź szczegółów - powiedziałam, kopiąc go lekko pod stołem.

- Shh... zignoruj ją i mów dalej - ponagliła go May.

- Mhm... no i wtedy powiedziała mi wszystko. Tyle, że nie pomyślałem i zamiast się odsunąć tylko odwróciłem głowę. Przez co byłem naprawdę blisko - tłumaczył dalej.

- Niebezpiecznie blisko - zauważyłam, poprawiając materiał szaty - tobie naprawdę nie jest wstyd siedzieć obok, gdy jestem ubrana jak klaun?

- Wyglądasz dobrze, przestań już z tym klaunem - westchnął cicho - ale wracając...

- Pocałowałam go - wypaliłam przed nim, żeby ograniczyć zbędne opisy i jak najszybciej skończyć temat. Tym bardziej, że obiecałam Mishelle, że przyjdę do niej przed piątą. Na zegarze dobijała już powoli trzecia, więc traciłam nadzieje, że się wyrobię.

- No i to się rozumie. Dziewczyna też może zrobić pierwszy krok i nie ma w tym nic złego - zaśmiał się Stark - doktorku, co ty tak cicho?

- Chyba przyswaja informacje - stwierdziła May, przyglądając się mojemu tacie. 

- Wygląda jakby mu error na twarz wyskoczył - zauważył Tony. 

- Trochę niepokojące - powiedziałam, wstając i podeszłam do taty. Zaczęłam machać mu rękom przed twarzą, czekając na reakcje - wszystko w porządku?

- Czyli jesteście tyle razem i nikt nie wie? - zmarszczył czoło, mrugając szybciej.

- Nie do końca... wy przecież wiecie - odpowiedziałam niepewnie.

- Wiesz co mam na myśli, Sara - powiedział stanowczo.

- Tak... - westchnęłam cicho i wróciłam na swoje miejsce - w sumie wszystko już powiedzieliśmy. Możemy iść? Proszę? Obiecałam przyjaciółce, że do niej przyjdę...

- Dobra, dobra - Stark podszedł do nas i położył przed Peterem banknot o dość pokaźnej sumie - macie i się cieszcie. Zabierz ją w ładne miejsce za to.

  Spojrzałam na tatę, który mrużył oczy obserwując Tony'go i Petera. Mam wrażenie, że będzie jeszcze z nimi później rozmawiał. Wątpię, że przy mnie...

Czarodziejka | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz