-35-

965 52 33
                                    

,,Weź syry z mojej twarzy"

          Niezręczna cisza przeszywała salon. Tata siedział w swoim ulubionym fotelu, powoli sącząc przygotowaną wcześniej przeze mnie herbatę. Natomiast ja i Peter siedzieliśmy na sofie, praktycznie na innych jej końcach. Chociaż wcześniej już była rozmowa na temat naszego związku to tata zachowywał się jakby szykował tą rozmowę jeszcze raz. Spojrzałam kątem oka na Petera, który delikatnie pocierał czerwony ślad na nadgarstku. Gdy mieliśmy usiąść Szarfek zacisnął się mocniej na naszych rękach i nie chciał puścić przez co zostały nam małe wgniecenia. 

- Peter czemu nie pijesz? - zapytał mój rodzic, wskazując wzrokiem na kubek przed chłopakiem.
          Brunet prędko sięgnął herbatę i zaczął ją pić, zasłaniając naczyniem swoją twarz. Zerknęłam kątem oka na Szarfka, który usiłował znaleźć najwygodniejszą pozycję na moim nadgarstku. Musiało mu być chyba naprawdę niewygodnie. Każdy jego ruch lekko łaskotał moją skórę, przez co cały czas byłam zmuszona powstrzymywać cichy chichot. 

- Czemu teraz siedzicie tak cicho? Krępuje was moja obecność? - zapytał po dłuższej chwili tata.

- Jeśli mam być szczery to... trochę? - odpowiedział Peter, zaciskając usta i odłożył kubek.

- Mam rozumieć, że się mnie boisz? - dopytał mój tata, a z tonu jego głosu nie dało się nic wyczytać. 

- Nie wiem? - odpowiedział brunet, próbując unikać kontaktu wzrokowego.

          Ponownie w pomieszczeniu rozniosła się niezręczna cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara, który stał obok telewizora. Miałam wrażenie jakby Szarfek się spiął przez atmosferę wokół. Po chwili powoli wstałam, a wzrok Petera wręcz wbił się we mnie. Nigdy nie widziałam, żeby tak szybko podniósł głowę. 

- Spokojnie, zaraz wrócę - szepnęłam, uśmiechając się do niego uspokajająco, po czym ruszyłam w kierunku kuchni. 

          Czułam się trochę podła zostawiając ich samych, jednak uznałam, że pójdę szybko po coś, co by chociaż minimalnie zagłuszyło przeszywającą ciszę. Weszłam szybko do kuchni, otwierając jedną z szafek. Ledwo co zaskrzypiały drzwiczki, a Szarfek się wydłużył i sięgnął opakowanie czekoladowych ciastek. Zaśmiałam się pod nosem, obserwując poczynania szarfy. Po tym jak podała mi paczkę, zamknęła szafkę i zaczęła otwierać opakowanie. Sięgnęłam miskę, a Szarfek wsypał ciastka do środka, lekko rozsypując wokół okruszki. Westchnęłam cicho i odłożyłam naczynie na blat. Spojrzałam na Szarfka, który jakby się skulił, przepraszając za zrobiony bałagan. Pokręciłam zrezygnowana głową i zaczęłam sprzątać. Gdy skończyłam, zabrałam miskę i wróciłam do salonu, siadając na poprzednim miejscu. Szarfek sięgnął jedno z ciastek i zaczął wpychać je Peterowi do buzi. Powstrzymałam śmiech, obserwując zaskoczenie chłopaka. Brunet po chwili otworzył lekko buzie i zjadł ciastko, a Szarfek poklepał go po głowie. Po chwili szarfa wróciła na mój nadgarstek, rozkładając się.

- Powinnaś naucz artefakt, żeby się tyle nie ruszał, bo raczej nie chcesz zamieszania w szkole - stwierdził mój tata, na co mu przytaknęłam - wracając do ciebie Parker... jeśli masz czyste zamiary co do mojej córki, to nie masz się czego bać. Jednak, jeśli ją zranisz chociaż raz... nawet nie zorientujesz się kiedy zostaniesz przeniesiony do miejsca, którego najbardziej się boisz

- Tata umie w myślach czytać, czy jak? - mrugam chwilę szybciej, nie rozumiejąc skąd może wiedzieć czego Peter się najbardziej boi.

- Sara, w tym momencie rozmawiam z twoim chłopakiem, chwila - spojrzał na mnie przelotnie, po czym wraca wzrokiem na bruneta - rozumiemy się, prawda?

Czarodziejka | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz