-1-

3.9K 176 94
                                    

,,Tym razem mamy głodnego wariata"

  Razem z Bucky'm byliśmy w połowie drogi do siedziby Avengers.

- Możesz przyspieszyć naszą podróż? - zapytał brunet.

- Jasne - odpowiedziałam puszczając jego biodra. Wyprostowałam wskazujący i środkowy palec jednej z dłoni, na której znajdował się sygnet, a drugą zaczęłam robić koła w powietrzu. Przed nami pojawił się portal, w który wjechaliśmy.

  Po chwili byliśmy już przed wierzą, do której zmierzaliśmy. Jechaliśmy z taką prędkością, że podmuch wiatru odrzucił siedzącego na ławce Scott'a.

- Hej! - krzyknął, nie wiem czy na powitanie, czy oburzony jego aktualną pozycją (siedząc na twardym, chodnikowym betonie, po nagłym upadku).

- Cześć mróweczko - przywitałam się z siedzącym.

- Cześć czarodziejko z księżyca - odpowiedział.

- Ty nie przebrany? - zapytałam.

- Wiesz, byłem na lunchu... - zaczął.

- Wiem, wiem. Idę się przebrać - powiedziałam wchodząc do środka. Doszłam do szatni i się przebrałam. Gdy zakładałam maskę poczułam czyjeś spojrzenie na plecach. Jednak po obejrzeniu się nikogo nie było. Wyszłam...

  I prawie wpadłam na Spidey'ego.

- Cześć pajączku - powiedziałam przechodząc obok niego.

-Perspektywa Spidey'ego-

  Przechodziłem między korytarzami, myśląc gdzie mogłem zostawić telefon.
Chyba zostawiłem go w szatni...
Udałem się do pomieszczenia, które wpadło mi do głowy. Wszedłem przez drzwi, nie wydając dźwięku. Znalazłem mają zgubę i miałem wychodzić gdy zauważyłem... Jak ona miała? A, wiem. Gdy zauważyłem Sarę, przebierającą się w kostium nowej bohaterki w grupie. Mówią na nią Czarodziejka, jednak moja rozmowa z nią zawsze kończyła się jej powitaniem. Czekaj...

  Ja się na nią gapie!

  Zauważyłem, że ma zamiar się odwrócić po założeniu maski. Wskoczyłem na sufit, ponownie nie wydając dźwięku. Ona się rozejrzała, jednak nic nie zauważyła. Pełzając po ścianach i suficie wyszedłem z pomieszczenia. Nie może się dowiedzieć, że wiem.
  Przecież zasadą jest, że gdy ktoś ma maskę to nikt oprócz głównej części Avengers nie może znać jego, bądź jej tożsamości bez zgody. Tak bynajmniej mówił pan Stark.

  Stanąłem na podłodze i odwróciłem się...

  Prawie wpadając na Sar... Ech Czarodziejkę.

- Cześć pajączku - powiedziała przechodząc obok. Ja nadal się nigdy do niej nie odezwałem, mimo iż bym chciał.

-Perspektywa Sary-

Walczyliśmy zażarcie już jakieś trzy godziny. Galaktus zjadł już około 3/5 Manhattanu. Tony atakował razem z Spider-man'en, Falcon'em i War Mashine'em w powietrzu. Reszta walczyła na ziemi. Spidey początkowo starał się wcisnąć mu dużo sieci do buzi, ale ten rósł. Tony próbował wypalić mu oczy jednak nic to nie dało. War Mashine razem z Falcon'em strzelali mu w uszy, ale i to nie przynosiło skutków. Na dole Kapitan Ameryka rzucał w niego tarczą, lecz to nie robiło na nim wrażenia. Wdowa próbowała go uśpić ukąszeniami Wdowy, jednak nie udawało jej się to. Wanda z Vision'em kombinowali na wszelakie sposoby. Hulk walił w jego ogromne stopy. Thor'a dziś wyjątkowo nie było. Jedyne co osiągnęło jakiś dla nas pozytywny skutek to przypadkowe strzelenie mu, przez Bucky'ego w krocze. Wylądował dzięki temu na kolanach. Jednak dalsze próby nie dawały żadnego rezultatu. Ja jednak stałam z tyłu i analizowałam każdy jego ruch.

A co jeśli pokonamy go jego mocą?

  Złączyłam dłonie i jednym ruchem je odsunęłam. Płynnie poruszałam rękoma, tworząc pod swoimi stopami platformy, po których się poruszałam. Doszłam do szczytu i...
  Gdy Galaktus właśnie przeżuwał wieżowiec, kopnęłam go w krtań. Zadławił się. Zaczął się dusić. Koniec końców zginął. A ja? Właśnie zaczęłam spadać z wysokości 10, albo 11 piętra. Zamknęłam oczy gotowa na wszystko. Oprócz na to co się wydarzyło. Gdy byłam już w połowie drogi do... Spotkania z chodnikiem, poczułam jak ktoś łapie mnie talii. Otworzyłam oczy. Byłam właśnie w ramionach Spidey'ego. Wpatrywałam się w wielkie oczy jego maski. Pewnie widział, że się gapiłam, ale zostawił to bez komentarza.

- Ej, pajączku... Wiem, że lubisz powietrze i tak dalej... Ale ja wolę stąpać twardo po ziemi, rozumiesz? - zapytałam, oczekując zostawienia na ziemi.

- Ach, już - odpowiedział szybko. Pierwszy raz mi coś odpowiedział. Zwykle słyszałam jego głos przez słuchawkę, bądź na treningach jak rozmawiał. Zawsze myślałam, że mnie nie lubi, ale jego głos był bardziej nieśmiały.

- Sytuacja opanowana, dobra robota dzieciaki - usłyszałam głos Kapitana w słuchawce.

- Dzięki Capciu - powiedziałam.

- Przestaniesz się kiedyś droczyć? - zapytał podirytowany.

- Nie - powiedziałam z wielkim uśmiechem na buzi, którego niestety nie mógł zauważyć.

Gdy już stałam na ziemi, podeszłam do Bucky'ego. Razem obserwowaliśmy jak T.A.R.C.Z.A. zabiera ciało Galaktusa. Gdy ten już był w powietrzu, przybiliśmy triumfalnego żółwika. Odwróciłam się i zauważyłam, że Spidey nas obserwuje. Machnęłam mu ręką, by podszedł do nas. Ten wykonał moją prośbę. Gdy stał już niedaleko, podniosłam rękę w górę. Ten przybił mi piątkę, chyba zadowolony z siebie.

Czarodziejka | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz