-18-

1.5K 54 16
                                    

,,Peter przyszedł na podrywy"

  Ja naprawdę nie chciałam tam iść. I to okropnie mi nie było po drodze. Jeszcze bardziej nie chciałam tam iść niż na to pseudo kółko. No ale czego nie robi się dla przyjaciół, prawda?
Jakąś godzinę przed tą całą imprezą Liz przyszła do mnie Mishelle i pomogła mi się w coś ubrać. Jednak mimo wszystko to impreza, więc powinnam jakoś wyglądać. Założyłam białe trampki, zielone spodnie z wysokim stanem, białą koszulkę z przedłużoną linią rękawów i napisem I hope you step on lego. Tak, t-shirt zaproponowała mi MJ. Ale i tak go kocham.
  Po jakimś czasie wyszłyśmy. Udałyśmy się pod wskazany adres. Dom Liz odebrał mi mowę. Był wielki. Jeszcze bardziej jej nie lubię. I to nie przez zazdrość, ale przez fakt, że zrozumiałam dlaczego jest taka jaka jest. Ma okropnie bogatych rodziców, więc zachowuje się jak królowa.
  Weszłyśmy do środka, gdzie na wejściu przywitała nas Liz.

- Cześć dziewczyny! Fajnie, że wpadłyście - zaczęła mówić, ale jej przerwałam.

- Ta spoko. Masz tu jakiś bufet czy coś? - zapytałam. Skoro mam tu być to przynajmniej się najem.

- A! Tak, jest w kuchni. Jak będziesz szła cały czas prosto to do niej dojdziesz. Jak chc- ponownie jej przerwałam.

- Dzięki - powiedziałam i udałam się w kierunku kuchni.

- To było wredne nawet jak na ciebie - powiedziała MJ smarując chleb masłem.

- Przyjaźni się z Flashem, mam prawo - powiedziałam z powagą, próbując wybrać co zjeść.

- Znam cię, nie zachowywałabyś się tak tylko z powodu Flasha - powiedziała zaczynając się zajadać przygotowanym wcześniej chlebem.

- Ona po prostu mnie denerwuje. Jestem tu tylko dlatego, że Ned mnie o to prosił i ty tu jesteś - wyjaśniłam jedząc frytki, które znalazłam na stole.

- Skoro tak mówisz - powiedziała siadając na stołku.

  Siedziałyśmy jakieś piętnaście minut jedząc i słuchać puszczanej muzyki. Nie była zbyt ciekawa, ale za yo głośnia i byłyśmy przez to do tego zmuszone. Dopiero po jakimś czasie przyszli chłopaki. Ustali w przejściu i rozejrzeli się po pomieszczeniu. Stałam w takim miejscu, że wszystko widziałam, to nie tak, że mam rendgena w oczach. Po chwili podeszła do nich Liz. Niestety nie byłam w stanie ich usłyszeć. Muzyka lecącą z jednego pomieszczenia była tak głośnia, że raczej sąsiedzi byli w stanie ją usłyszeć. Zauważmy, że następny dom jest kawałek od tego.
  Chwilę rozmawiali, aż dziewczyna sobie od nich odeszła. Wtedy zauważyli nas i podeszli.

- Co robicie na tej drętwej imprezie? - zapytała MJ.

- Mówiłam Ci, Peter przyszedł na podrywy - zaśmiałam się, przez co chłopak zrobił się czerwony.

- Też jestem tu wbrew woli - powiedział po chwili.

- Z tego co wiem to podoba się - rozejrzałam się wokół - Liz, więc no...

- Ned mnie zmusił do przyjścia - wytłumaczył siadając na stołku obok.

- PATRZCIE KTO PRZYSZEDŁ - dobiegł do nas ten irytujący głos - TO PENIS PARKER I SPIDER-MAN. A NIE TO TYLKO NED W CZERWONEJ BLUZCE.

- Jak wstanę- zaczęłam, ale Mishelle złapała za ramię .

- To tylko pogorszysz sytuację - dokończyła za mnie.

- Ale mu ktoś powinien raz a porządnie zdzielić - przewróciłam oczami.

- Ja... Muszę iść - powiedział Peter i wybiegł.

- Teraz Petera wystraszyłaś - powiedziała MJ, robiąc sobie kolejną kanapkę.

- To nie jest akurat jej wina - powiedział Ned, rozglądając się.

- Czyli Flasha, czyli mam prawo go pobić - powiedziałam wstając agresywnie, ale od razu zostałam pociągnięta na stołek.

- Nie będziesz nikogo bić - powiedziała z powagą MJ.

- Ale ja chcę - zrobiłam oczy szczeniaczka.

- To nic nie zmienia, nadal ci nie wolno - powiedziała biorąc gryza chleba.

- Zachowujesz się jak matka - powiedziałam opierając brodę o dłoń.

- Bo potrzebujesz głosu rozsądku - powiedziała - ciocia Christine go u ciebie nie wyrobiła.

- Weź siedź już cicho - prychnęłam i zaczęłam jeść dalej.

  Czas mijał. Pięć minut, dziesięć minut... Pół godziny. Peter nadal nie wracał. Ned zdezorientowany rozglądał się po domu i wydzwaniał do chłopaka. Ja się zdążyłam pięć razy zdenerwować i zjeść razem z MJ pół tego co było w kuchni. Po godzinie chłopak dał znak życia i zadzwonił do Neda. Chciał wrócić tu, ale mu odradziliśmy, bo Flash wymyślał coraz to gorsze przezwiska dla Petera. Zanim się rozłączył dopytał czy nikogo nie pobiłam. To było dość wredne. Ja rozumiem, że może mam tendencje do okazywania agresji, ale obok jest MJ. Ona nawet nie pozwala wstać do łazienki samej, bo widząc mój nastrój boi się, że kogoś pobije.
  Gdy chłopak się rozłączył, sięgnęłam dwie butelki z napojem i wstałam.

- Gdzie idziesz? - zapytał Ned

- Przyszłam tu wbrew mojej woli, bo miałam wspierać Petera. Nie ma Petera i nie będzie, więc nie mam po co tu być - poprawiłam butelki pod pachami i wyszłam.

-------------------------------------------
Na dzień dziecka wstawię nowe ff z Peterem. Nie będzie to, to o którym mówiłam, bo plan nie pyknął, ale mam nowy. Nawet chyba lepszy
Mam nadzieję, że się spodoba!

Do następnego ❤️

Czarodziejka | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz