Udupię Petera. Udupię go jak nie wiem co.
Nie wrócił jeszcze, a jest już szósta rano. Miał wrócić przed północą.
Razem z Nedem chodzimy od rana zdenerwowani i zmartwieni. Dzwoniliśmy do niego wielokrotnie, ale nie odbiera.
Po godzinie gdy mieliśmy o siódmej wychodzić na rozgrzewkę przed dekatlonem nadal się nie pojawił. I po rozgrzewce też. Nie dawał znaku życia przed dekatlonem, w trakcie i po. Jeszcze na domiar złego został zawieszony. Nie cieszę się nawer ze zwycięstwa. Za bardzo się zamartwiam. Wiedziałam, że nie powinnam go puszczać. Cały czas odświerzam wiadomości. Jeśli umarł to informacja o tym będzie w necie. Przecież to człowiek-pająk. Od razu zrobi się zamieszanie.
Po dekatlonie udaliśmy się na pomnik Waszyngtona. Na początku nie chciałam wchodzić z innymi. Nie tylko dlatego, że boję się o Petera, ale też dlatego, że MJ powiedziała mi, że pomnik wznieśli niewolnicy. Jednak postanowiłam wejść, żeby trochę oczyścić umysł.
Gdy wchodziliśmy do środka Ned po raz kolejny zadzwonił. Tym razem z pozytywnym skutkiem.- Peter jesteś cały? - zapytał Ned, a ja szybko odwróciłam się do chłopaka
- Peter odebrał? - zapytałam, a Ned przytaknął mi głową
- Spokojnie, bezpieczne - odpowiedział Peterowi Ned, odkładając na taśmę plecak - Mam to w plecaku... Przegapiłeś olimpiadę
Chciałam zabrać Nedowi telefon jednak Liz mnie uprzedziła. W głowię wymyśliłam już pięć sposobów, żeby ją ukatrupić.
- Peter to ty? - zapytała swoim wysokim głosikiem - ty ciołku, masz szczęście, że wygraliśmy. Wiesz co? To się bardziej martwie niż złoszczę. Co się z tobą dzieje Peter?
- Proszę odłożyć rzeczy na taśmę - powiedział jeden z ochroniaży, a Liz odłożyła telefon Neda na taśmę
Przeszłam przez bramkę, a dziewczyna za mną. Sięgnęłam swoją torbę i razem z grupą udaliśmy się do windy.
- O czym gadałeś z Peterem? - zapytałam szeptem Neda
- O cosiu - odpowiedział również szeptem
Znalazłam swoje miejsce w kącie windy i złapałam się mocno poręczy. Cholernie boję się wind. Ned ustał obok mnie i uśmiechnął się do mnie dodając mi otuchy.
- Nie martw się, nic nam się nie stanie - powiedział szeptem i położył dłoń na moim ramieniu. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i wymusiłam uśmiech
Winda spokojnie ruszyła, a pani zaczęła nam opowiadać o pomniku. Nie słuchałam jej tylko skupiałam się na tym, żeby nie dostać jakiegoś ataku paniki. Nagle coś zaczęło święcić z plecaka Neda. W pewnym momencie promień przeciął plecak i przepychał się przez sufit i podłoże, a po chwili jakby wybuchło. NIENAWIDZĘ WIND. Wszyscy zaczęli panikować, a ja poczułam jak dostaję ataku. Skuliłam się i zaczęłam płakać. Ned zaczął masować mnie po plecach i próbował mnie uspokoić. Na szczęście nie zapomniałam jak się oddycha. Kobieta zapewniała nas, że jesteśmy bezpieczni, ale nikt jej zbytnio nie wierzył. Ludzie zaczęli wołać po pomoc. Otworzyli drzwiczki w dachu i zaczęli wychodzić. Ja nawet nie drgnęłam, a Ned nie zostawił mnie. Dalej próbował mnie uspokoić. Czemu nie wzięłam tego zasranego sygnetu?
Gdy Flash zaczął wychodzić winda się poruszyła, a ja się wydarłam. W momencie gdy Flash już wyszedł winda ponownie się poruszyła, po czym zaczęła spadać. Nie spadała jednak długo, bo po chwili sieć przyczepiła się do dachu. Gdy zauważyłam sieć chwilowo się uspokoiłam, jednak po chwili ponownie winda zaczęła spadać. Teraz nie byłam jedyną, która krzyczała. Nagle się zatrzymała po czym do windy wpadł Peter w stroju Spideyego. Windo ponownie zaczęła spadać, a Peter wystrzelił sieć i zatrzymał nas ponownie. Zaczął powoli nas wciągać do góry.
CZYTASZ
Czarodziejka | Peter Parker
FanfictionSara Strange to córką byłego chirurga i aktualnego mistrza sztuk mistycznych Stephena Strange. Po latach wraca do Queens, gdzie jej tata ma rozpocząć budowę nowego sanktuarium. Zostawiła tam przyjaciela, którego dobrze pamięta. Ale czy on pamięta ją...