Wspominałam kiedyś, że gdy się budzę to trudno do mnie dotrzeć? Nie? To teraz to robię. Gdy się obudzę trudno do mnie dotrzeć.
Ocknełam się, ale nie otwierałam oczu. W końcu była sobota, więc mogłam dłużej pospać. Przekręciłam się na drugi bok i poczułam, że coś leży przede mną. Ziewając doszłam do wniosku, że pewnie przerzuciłam tu mojego wielkiego misia, którego dostałam od MJ na urodziny. Wtuliłam się w niego. Był o wiele mniej miękki niż pamiętałam, ale dzięki temu nawet lepiej się do niego przutulało. Było nawet wrażenie, że to człowiek. Poprawiłam się i ułożyłam wygodniej głowę. Ten miś był o wiele większy niż pamiętałam, ale w sumie zwykle leżał na drugim końcu łóżka.
W pewnym momencie poczułam jak miś się porusza i zrobił się dziwnie cieplejszy na swojej mordce. Wtuliłam się jeszcze bardziej, żeby mi go tata nie zabrał. Obstawiałam, że ciepło jakie czuje to właśnie mój tata, a ruch był spowodowany tym, że chce mnie obudzić. Zwykle gdy mnie budzi w weekend to zabiera mi poduszkę, do której się przytulam, a potem ściąga ze mnie kołdrę jeśli z poduszką nie wyszło. Jednak zamiast dalej szarpać misia, lub ściągać ze mnie kołdrę poczułam jak ktoś puka mnie delikatnie w ramię. Zignorowałam to i położyłam nos na ramieniu misia. Zaciągnęłam się jego zapachem i poczułam, że pachnie inaczej. Ramię samo w sobie też było inne. Jakby szersze i twardsze. Delikatnie otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam przez oślepiające światło.- Tato, zasłoń okno, bo nie wstanę - powiedziałam sennie i przekręciłam lekko twarz.
Mój nos zetknął się z... Nie pamiętam, żeby miś miał szyje. I żebym psikała go wodą kolońską. Chociaż zapach powoli go puszczał.
- Sara - usłyszałam znajomy głos, a oddech osoby mówiącej łaskotał moją skóre przy uchu.
- Łaskocze - zachichotałam cicho i poczułam jak ktoś ponownie mnie puka w ramię - No czego?
Po zadaniu pytania usiadłam, puszczając misia i otworzyłam oczy. Światło z okna zaraz obok łóżka oślepiło mnie chwilowo. W ciągu przyzwyczajajnie się do światła zarejestrowałam dwie rzeczy:
Po pierwsze - nie mam okna obok łóżka, a po drugiej stronie pokoju
Po drugie - sufit jest za blisko
Po trzecie - ja przecież mam pierzynę, a nie kołdrę w domu
Rozejrzałam się szybko po pokoju. Po jak się okazało nie moim pokoju. Po chwili mój mózg zaczął przyswajać informacje. Gdy mój wzrok spoczął na czerwonym jak dorodny pomidor Peterze, poczułam jak i mnie zaczynają piec poliki. Chwilę patrzyliśmy na siebie w lekkim szoku. On był zdziwiony pewnie tym jak się wtuliłam, a ja tym, że pomyliłam go z misiem. Nagle łóżko zaczęło się trząść. Usłyszeliśmy czyjeś ziewanie i spojrzeliśmy na Neda, który patrzył na nas przecierając oczy.
- Co wy tacy czerwoni? - zapytał Ned, ponownie ziewając.
- My nie- zaczęliśmy w tym samym czasie, po czym spanikowani spojrzeliśmy na siebie.
- Wy nie co? - dopytał Ned i zaczął się trochę rozciągać.
- Kurde - powiedziałam pod nosem i chciałam zejść z łóżka, ale zachaczyłam o nogę Petera i spadłam.
- Nic ci nie jest? - zapytali oboje, a ja chwilową się nie ruszałam i nie odzywałam - Sara?!
- Żyję - powiedziałam, gdy ci zaczeli panikować - Pomożecie mi może wstać, zamiast się tak gapić?
-A już - powiedział prędko Ned i pomógł mi się podnieść - Dobra, ale powiecie mi czemu jesteście tacy czerwoni?
- Ja... Muszę się jeszcze spakować - powiedziałam, sięgając sygnet i przeniosłam się do swojego pokoju - Cholera...
Stałam chwilę na środku mojego pokoju z rozczochranymi włosami i ubraniami, w których byłam wczoraj. Udałam się szybkim krokiem do łazienki, słysząc na korytarzy głos mojego taty. Nie dosłyszałam o co dokładnie mnie pytał, bo weszłam już do łazienki. Spojrzałam w lustro i zauważyłam, że moja twarz nadal jest czerwona. Nie jestem pewna czy rumieniec jest ze wstydu, czy dlatego, że moje serce nadal wali jak głupie. Jakby przygotowywało się do maratonu.
Opłukałam twarz wodą i próbowałam się uspokoić. Zachowuję się trochę jak te wszystkie dziewczyny z komedii-roma... Nie to nie możliwe. Nie ma mowy, żebym ja... I to w przyjacielu. Nie ma mowy.
Wziełam oddech i spojrzałam jeszcze raz w moje odbicie w lustrze. Byłam jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej. Dotknęłam mojego czoła. Było rozpalone. Jeśli tata mnie zobaczy to pewnie uzna, że mam gorączkę i mnie nie puści na dekatlon. Wiem, że początkowo nie chciałam jechać, ale obiecałam Peterowi, że mu pomogę z tymi gościami z bronią.
Skorzystałam z tego, że nie zdjęłam sygnetu i przeniosłam się do pokoju. Spojrzałam na zegarek na biurku. Było prawie wpół do ósmej. Czyli mam jakieś cztery i pół godziny na ubranie się, wzięcie prysznica, spakowanie się i dostanie na miejsce zbiórki.
Podeszłam szybko do szafy i wyjełam ubrania i żółtą marynarkę z logiem szkoły. Sięgnęłam też bielizne i szybko pognałam do łazienki. Nie przeniosłam się, żeby przypadkiem nie pojawić się gdy tata będzie korzystał z toalety. Zapukałam, a tata krzyknął mi z salonu, że jest wolne. Uśmiechnełam się pod nosem i weszłam do środka. Odłożyłam ubrania na szafce obok zlewu i weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam i ubrałam. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. Wstawiłam wodę i zaczełam robić sobie jajecznicę, bo zostały mi jeszcze cztery godziny. Zrobiłam od razu też porcje dla taty. Woda się zagotowała i zalałam kubki, do których wcześniej włożyłam paczuszki z herbatą.- Tato! - krzyknęłam, przenosząc talerze z gotową jajecznicą na mały stolik.
- Myślałem, że nocowałaś u Petera - powiedział, zabierając kubki i odkładając je obok talerzy.
- Bo nocowałam - odpowiedziałam i zaczęłam jeść.
- To co tu robisz tak szybko? Przecież jak ostatnio byłaś na nocowaniu to wróciłaś koło dwunastej - zapytał, biorąc kęs jajecznicy - znowu zapomniałaś o soli.
- Dlatego przed tobą jest solniczka - zaśmiałam się, pokazując przedmiot - A jestem tak szybko, bo przecież dzisiaj jest dekatlon.
- To jednak na niego jedziesz? - zapytał, soląc swoją porcje jajecznicy.
- Jakbym nie jechała to nauczyciel robiłby mi wyrzuty sumienia, a MJ narzekała, że nie pojechałam z nią - stwierdziłam.
- Nie wierze, że moja córka jest już w liceum i jeszcze jedzie na dekatlon - uśmiechnął się pod nosem - pamiętam jak nagle znikąd dostałem list z informacją, że jakiś mój kuzyn umarł i zostawił małą dziewczynkę... Miałaś wtedy jakieś pół roku, a ja byłem jedyną rodziną, która mogła sie tobą zaopiekować...
- Tato - zaczęłam gdy szybko skończyłam - z przyjemnością bym z tobą powspominała, ale muszę się jeszcze spakować i...
- Dobra, dobra - powiedział z rozbawionym wyrazem twarzy - idź, no jak się spóźnisz to będę miał wyrzuty sumienia.
Uśmiechnełam się jeszcze do taty i poszłam do pokoju. Sięgnęłam torbę podróżną i spakowałam ubrania na zmianę, bieliznę i parę potrzebnych rzeczy. Gdy skończyłam zostało mi tylko pół godziny do zbiórki. Szybko przerzuciłam torbę przez ramię i uprzednio żegnając się z tatą wyszłam z mieszkania. Zeszłam parę pięter w dół i wyszłam z budynku, po czym pognałam na miejsce zbiórki.
-------------------------------------------
Czy tylko ja mam tak, że rzadko mam zakwasy, ale jeśli je już mam to na tyłku? To jest irytujące! Dupa mnie okropnie boli, a chodzę jakbym była po ostrym seksie.
Eh... NevermaidDo następnego!
CZYTASZ
Czarodziejka | Peter Parker
FanfictionSara Strange to córką byłego chirurga i aktualnego mistrza sztuk mistycznych Stephena Strange. Po latach wraca do Queens, gdzie jej tata ma rozpocząć budowę nowego sanktuarium. Zostawiła tam przyjaciela, którego dobrze pamięta. Ale czy on pamięta ją...