,,Przepraszam, ale... kim jesteś?"
*Perspektywa Peter'a*
- Ma amnezje - powiedział wysoki blondyn stając za dziewczyną, ona tylko schowała twarz za dłońmi i upadła na kolana.
- Ja... powinienem cię pamiętać? - zapytałem ostrożnie, jednak brunetka zaczęła płakać.
Nie wiem czemu, ale gdy zobaczyłem łzy na jej policzkach coś ukuło mnie w serce. Od razu wstałem i przy niej przykucnąłem. Chciałem spojrzeć w jej błękitne oczy, jednak były sklejone lecącymi dalej łzami. Bez cienia wahania przytuliłem ją. Jednak to nie pomogło. Zaczęła szlochać mocniej. Niepewnie zacząłem głaskać jej włosy, by ją uspokoić. Ta delikatnie podniosła głowę i dotknęła wskazującym palcem mojego policzka, jakby chciała sprawdzić czy jestem prawdziwy. Uśmiechnęła się smutno.
Nie pamiętam jak ma na imię.
Nie pamiętam jak się nazywa.
Nawet nie pamiętam jak ja się nazywam i jak mam na imię.
Jednak wiem jedno...
Ta dziewczyna jest dla mnie ważna.
I to bardzo.
Delikatnie się od niej odsunąłem. Dziewczyna wstała i otrzepała kurz ze spodni. Wyszła mówiąc cicho ,,Sara". Nie wiem co to znaczy. Usiadłem na łóżku i zauważyłem, że całe ramię mam mokre od jej łez. Wstałem i podszedłem do szafy. Otworzyłem jedną z szuflad i zauważyłem czerwono-niebieski strój. Wygląda jak piżama. Gdy mrugnąłem zaczęły prześwitywać mi... to chyba były wspomnienia. Szedłem ulicą w tym stroju obok tej dziewczyny. Mówiłem do niej ,,Sara", więc to musi być jej imię. Zamknąłem szufladę i otworzyłem inną. Sięgnąłem pierwszą lepszą koszulkę i się przebrałem. Gdy założyłem bluzkę rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałem zapraszając do wejścia.
- Niedługo będzie kolacja, powinieneś przyjść - powiedział dyplomatycznie blondyn, który był tu wcześniej razem z... Sarą.
- Dobrze... mogę o coś zapytać?
- Pytaj, ale nie obiecuję, że odpowiem - powiedział.
- Jak... jak ma na imię ta dziewczyna, która była wcześniej z tobą? - zapytałem, muszę się upewnić.
- Sara - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Czy może wiesz... - odwróciłem wzrok - jaka łączy nas relacja?
- Szczerze? Nie jestem pewien, ale na pewno się bardzo przyjaźnicie. To ona cię uratowała po tym jak ty ocaliłeś jej życie - odpowiedział.
- Chwila... Po tym jak ocaliłem jej życie? Co masz na myśli? - wypytywałem.
- Gdy przechodziliście przez pasy... prawię potrącił ją samochód. Jednak ty ją odepchnąłeś. Gdy byłeś nieprzytomny zaniosła cię tutaj, jakby nie ona na pewno był byś martwy - opowiadał smutnym tonem.
- Och... Czy powinienem podziękować? - zapytałem.
- Nie, nie trzeba. W końcu ty też ocaliłeś jej życie. Cały czas ratujecie się nawzajem - powiedział ze smutnym uśmiechem - ale teraz musimy już iść zjeść.
- Dobrze - powiedziałem, po czym wyszedłem.
Szliśmy długim korytarzem. Miałem wrażenie, że się nie kończy, a ja coraz bardziej byłem głodny. Po około pięciu minutach doszliśmy do potężnej kuchni połączonej z jadalnią. Wszyscy się śmiali i żartowali... Prawię wszyscy. Sara ze smętnym spojrzeniem siorbała herbatę. Gdy ktoś się do niej odzywał udawała serdeczny uśmiech. Ponownie poczułem to ukłucie. Usiadłem obok niej bez słowa. Nie odwróciła wzroku, ani też nie spojrzała w moją stronę. Jednak zauważyłem na jej twarzy delikatny uśmiech. Jej spojrzenie było pełne szczęścia. Zaczęła się śmiać z innymi, a mi zrobiło się lepiej na duchu. Nie wiem czemu, ale uznałem, że muszę sprawić, żeby wybuchła szczerym śmiechem. Chciałem go usłyszeć. Gdy miała zjeść pierwszą frytkę, wyrwałem jej ją z ręki chwilę przed kęsem. Próbowała mi ją wyrwać z ręki, ale zacząłem uciekać. W momencie gdy prawię mnie złapała, włożyłem frytkę do buzi i ją zjadłem. Ta zaczęła głośno się śmiać i, co ważniejsze szczerze. Ja uśmiechnąłem się szeroko i usiadłem na miejscu. Wszyscy spojrzeli na mnie przymrużając oczy (oprócz Sary, która nadal się śmiała).
CZYTASZ
Czarodziejka | Peter Parker
FanfictionSara Strange to córką byłego chirurga i aktualnego mistrza sztuk mistycznych Stephena Strange. Po latach wraca do Queens, gdzie jej tata ma rozpocząć budowę nowego sanktuarium. Zostawiła tam przyjaciela, którego dobrze pamięta. Ale czy on pamięta ją...