-19-

1.5K 64 31
                                    

  ,,Czyli mam zamawiać już trumnę?"

Po zajęciach ja, Ned i Peter poszliśmy do pomieszczenia pełnego narzędzi. Nie jestem pewna jak się to nazywa, ale była to na pewno jakaś pracownia czy coś w tym stylu. Usiadłam przy stanowisku i obserwowałam co robi Peter. Uderzał młotkiem w dzine fioletowe coś. Ned stał obok niego i przyglądał się cosiowi.

- Dlaczego nas wystawiłeś? - zapytał bez kontekstu Ned.

- Sorry, coś mi wypadło - wytłumaczył się brunet.

- Musiałam tam siedzieć parę godzin wbrew mojej woli - stwierdziłam z powagą.

- No przepraszam, ale tak jakoś wyszło - tłumaczył się dalej.

- Ty wiesz jak trudno się tam się siedziało z zakazem pobicia kogoś?

- Ty byś tylko wszystkich biła - stwierdził Ned.

- Bo zasługują - powiedziałam - a co to jest? - zapytałam wskazując fioletowego cosia.

- Nie wiem, jakiś gość chciał mnie tym usmażyć - odpowiedział Peter, jakby to nie było niczym niezwykłym, że ktoś próbował go usmażyć.

- Serio mówisz? - zapytał Ned.

- Ta.

- Odlot - powiedział Ned, a ja z Peter spojrzeliśmy na niego jak na kretyba - znaczy się niefajnie. Bardzo niefajnie. Aż mnie ciarki przechodzą na samą myśl.

- Ty serio chcesz się udupić - zauważyłam.

- Nieważne - Peter odwrócił naszą uwagę - to mi wygląda na źródło zasilania.

- Tak, ale chyba jest podłączone do tych procesorów - Ned wskazał palcem na część cosia - to płytka indukcyjna, jak w mojej szczoteczce do zębów.

- Więc najwyraźniej ktoś łączy poza ziemską technologie z naszą - stwierdziłam - tymbardziej patrząc na fakt, że są dwa takie cosie.

- To jest dosłownie najbardziej czadowe zdanie jakie kiedykolwiek w życiu słyszałem - powiedział Ned - Chcę ci podziękować Peter, że mogę uczestniczyć w tej podróży... Do tej niesamowitej - zaczął Ned, ale Peter przeszkodził mu, uderzając z całej siły młotkiem w cosia.

- Palce trzymamy z daleka od ostrza - powiedział nauczyciel, siedzący na krześle kawałek dalej nawet na nas nie patrząc.

- Muszę wyczaić co to jest i skąd - powiedział Peter, opierając się o stanowisko.

- Czyli mam zamawiać już trumnę? - zapytałam.

- Czemu we mnie nie wierzysz? - odpowiedział na pytanie.

- Ja nie mówię, że nie wierze, ale już raz próbowali Cię tym usmażyć - zauważyłam.

- Jak mi pomożesz to będą mniejsze szanse na mojego ewentualnego zgona - powiedział uśmiechając się słodko.

- Czyli nie mam wyjścia? - zapytałam, a on mi przytaknął - Jak coś Ned, ty masz największe szanse na przeżycie, więc... Jak umrę to chce mieć na grobie wygrawerowane Umarła, bo nie żyje, a przyczyną śmierci był zgon.

- Ty tak poważnie? - zapytali mnie w tym samym czasie.

- Lepsze jest Umarła, bo chciała pomóc przyjacielowi? Wtedy będziesz miał przesrane - odpowiedziałam.

- Dobra, nie planujmy jeszcze naszej stypy - powiedział Peter.

- Jeszcze - zaznaczyłam, śmiejąc się pod nosem.

Czarodziejka | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz