20. Dlaczego nie mogę się głośno śmiać?

252 23 11
                                    

Daty urodzin Aelin oraz Amelii dzieliły tylko cztery dni, dlatego Huncwoci wraz z przyjaciółmi i Molly postanowili zorganizować dziewczynom jedną, dużą i wspólną imprezę.

Jeszcze nie wszyscy doszli do siebie po weselu Alicji i Franka (którzy pojechali w krótką podróż poślubną), jednak nie mogli nie wykorzystać kolejnej okazji do świętowania i - w przypadku bliźniaków Prewett oraz Syriusza - picia.

- Larisa, gdzie idziemy? - zapytała Amy, kiedy dziewiętnastego lutego rudowłosa przyszła do Nory, twierdząc, że musi jej coś pokazać.

- Mam mnóstwo spraw do załatwienia w związku z weselem i pomyślałam, że przyda ci się jeden dzień wytchnienia od chłopców - skłamała jeszcze Evans, otwierając przed czarnowłosą drzwi do swojego domu. - Rozgość się.

- W czym mam ci konkretnie pomóc? - odezwała się Black, ściągając z nóg skórzane kozaki.

Śnieg na zewnątrz już powoli topniał, ale wciąż było nieprzyjemnie i strasznie zimno, więc niestety szaliki, czapki i grube płaszcze musiały jeszcze przez jakiś czas pozostać na wierzchu (to nawet trochę cieszyło Amelię, która dzięki paskudnej pogodzie mogła częściej nosić rękawiczki od Remusa).

- No wiesz, totalnie ślubowe rzeczy. Tort, serwetki, kwiaty, ozdoby i tym podobne - wyjaśniła Larisa, stawiając wypełniony wodą czajnik na kuchence. - Normalnie zaproponowałabym ci wino, ale jest dopiero dziesiąta, a my mamy dużo pracy, więc musisz wybrać pomiędzy kawą, herbatą, a sokiem. Później się napijemy czegoś konkretnego.

- W takim razie, poproszę herbatę - mruknęła Black, rozglądając się po pomieszczeniu. Ostatnim razem była tutaj podczas świąt, gdy pomagała rudowłosej w kuchni.

Amelia miło wspominała ten czas. Wprawdzie brakowało jej Marie oraz Rachel, ale przynajmniej nie była samotna ani otoczona ludźmi, którzy  tylko by ją oceniali.

- To co u ciebie, Amy? Jak się bawiłaś na ślubie Alicji i Franka? - zapytała uśmiechnięta zielonooka, wyciągając dwa kolorowe kubki z jednej z szafek.

- Dobrze. Było świetnie. Już dawno się tak nie bawiłam - oznajmiła czarnowłosa, patrząc na swoje ręce. Miała wrażenie, że Larisa zachowywała się trochę dziwnie, jednak nie chciała oceniać jej powierzchownie, tym bardziej, że zbliżał się jej ślub i to wszystko mogło być spowodowane zwykłą tremą. - A ty?

- Też mi się podobało. James prawie nie pozwalał mi zejść z parkietu - powiedziała rozbawiona, zalewając wrzątkiem herbatę w kubkach.

Dziewczyny przeniosły się do salonu, gdzie już czekała na nie wielka sterta ślubnych czasopism. Amelia cudem powstrzymała się od ciężkiego westchnięcia na ich widok. Zdecydowanie nie była fanką tych magazynów i to tylko z powodu tego, że przypominały jej one o tym, że sama nigdy nie znajdzie prawdziwej miłości i nie będzie miała okazji, by ubrać jedną z tych ślicznych sukni.

Rozległ się dzwonek do drzwi, na którego dźwięk Amelia zmarszczyła brwi. Larisa nie mówiła jej nic o innych gościach.

- Remus, cieszę się, że już jesteś! Czekałyśmy na ciebie - Do uszu Black dotarł głos rudowłosej, która poszła do korytarza, by otworzyć drzwi.

- O, cześć, Melia - przywitał się wesoło Remus, wchodząc do salonu, a Larisa uniosła ze dziwienia brwi, słysząc, jak nazwał Black. W życiu nie pomyślałaby, że Lupin stanie się jednym z tych chłopaków, którzy wymyślają swoim sympatiom urocze pseudonimy czy zdrobnienia imion.

- Hej - odrzekła uśmiechnięta czarnowłosa, odkładając przeglądane przez nią czasopismo na bok.

- Rozgość się, a ja zrobię ci herbaty - powiedziała w stronę chłopaka Evans, wskazując ręką na kanapę. Nim Lupin zdążył podziękować, zniknęła ona za drzwiami do kuchni, zaskakując go swoim pośpiechem.

- Udawajmy, że to normalne, bo chyba zaczyna ją dopadać przedślubna trema - mruknęła Amelia, robiąc obok siebie miejsce dla brązowowłosego.

- Widzę, że ciebie też zdołała namówić na to wszystko - mruknął rozbawiony Lupin, wskazując ręką na kolorowe magazyny, które leżały na stole i kolanach Black.

- Na szczęście już bliżej niż dalej - westchnęła czarnowłosa, a Remus parsknął śmiechem.

- Oczywiście, ale wciąż pozostają śluby Syriusza i Aelin, Lily i Snape'a, Collie i Ethana, Marlene i tego jej nowego chłopaka...

- Remus, nie dołuj mnie - poprosiła rozbawiona i załamana jednocześnie Amy.

Z jednej strony cieszyła się jak dziecko, że będzie mogła chociaż popatrzeć na tych wszystkich ludzi, którzy się kochali, ale z drugiej... Kolejne przygotowania i smutne myśli o samotnej przyszłości, wcale nie poprawiały jej humoru.

- Przynajmniej ja nie będę musiał przeżywać tego, co oni - oświadczył szatyn, a Amelia wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.

- Nie chcesz się kiedyś ożenić? Dzieciaki cię lubią i wydajesz się taki rodzinny - zapytała Black. Jasne, wiedziała, że nie wszyscy członkowie Zakonu Feniksa byli tacy sami i mieli takie same priorytety w życiu, ale Remus wydawał się jej rodzinnym człowiekiem, który bardziej niż samotność wolał towarzystwo najbliższych.

- Może to nie tak, że nie chcę, ale po prostu wiem, że nie spotkam odpowiedniej osoby - wyjaśnił chłopak, wpatrując się w magazyny przed sobą.

- Tego nie wiesz.

- Wiem.

- Nie możesz wiedzieć takich rzeczy, Remus - oznajmiła pewnie Amelia. - Tego nie da się przewidzieć.

- Po prostu nie chcę nikogo skrzywdzić - rzekł szatyn, a dziewczyna zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się po nim takiej odpowiedzi. Sądziła, że Remus był szczęśliwy i nie wątpił w siebie. W końcu zdaniem Amelii nie miał powodów, by to robić.

- Każdego dnia krzywdzimy ludzi, na których nam zależy. Zranisz ją, ale ona też to kiedyś zrobi. Czy Larisa i James nie pokłócili się ani razu odkąd są razem? Albo Alicja i Frank? Czy Aelin i Syriusz?

- Oni akurat kłócą się na okrągło - mruknął Remus, a Black parsknęła śmiechem. Nie można było zaprzeczyć, że miał rację.

- Nie wiem czy to źle, ale wcale mnie to nie dziwi. Oboje mają bardzo porywcze charaktery.

- Tak - zgodził się z tym stwierdzeniem Remus. - Najgorzej jest jednak, kiedy naprawdę się posprzeczają i Łapa wprowadza się do mnie czasami nawet na całe tygodnie.

- Właśnie, Remus. Już kiedyś miałam zapytać. O co chodzi z tymi przezwiskami? No wiesz, Łapa, Glizdogon, Rogacz i Lunatyk - zapytała zaciekawiona Amelia, a Lupin momentalnie stał się biały jak kreda i stracił dobry humor.

- Hej, o czym rozmawiacie? - zapytała Larisa, wchodząc do salonu z filiżanką herbaty dla chłopaka.

- O niczym ważnym - zapewnił, posyłając rudowłosej niepewny uśmiech.

Tym razem udało się wybrnąć od odpowiedzi na niezręczne pytanie. Tylko na jak długo?

~

Trochę zmęczona Amelia wróciła w towarzystwie Remusa i Larisy do Nory, gdzie jeszcze przed głównym wejściem spotkała Aelin oraz Syriusza.

Dziewczyny razem weszły do budynku, gdzie od razu przywitał je tłum przyjaciół krzyczących: Niespodzianka.

To poważnie wzruszyło Black, do której od razu podeszła uśmiechnięta od ucha do ucha Molly.

- Wszystkiego najlepszego, Amy. Wiem, że to trochę za szybko, ale stwierdziliśmy, że wspólne urodziny bardziej ci się spodobają - oznajmiła pani Weasley, przytulając do siebie dziewczynę.

- Czemu płaczesz? Uśmiechnij się - dodała Collenn, również ściskając czarnowłosą.

- Proszę - mruknął Remus, wyciągając w jej stronę chusteczkę.

- Dziękuję - uśmiechnęła się w jego stronę Amelia i wytarła łzy ze swoich policzków.

Wszyscy byli szczęśliwi i bawili się jeszcze bardzo długo, nawet przez chwilę nie pozwalając wkraść się pomiędzy nich wizjom wojny, bólu czy śmierci nawet na krótką chwilę.

Jednak najbardziej zadowoloną osobą była Amelia, która w końcu zaczęła się czuć jak część tej wielkiej, szczęśliwej rodziny.

Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz