Larisa czuła się tragicznie. Od momentu bitwy w Plymouth minęły zaledwie dwa dni, chociaż dla niej trwało to, jak wieczność.
Chwilowo jej sprawność fizyczna była mocno ograniczona, mało tego, jej mama dowiedziała się o walce i wprosiła się do domu w Dolinie Godryka, by się nią zajmować, a James pytał ją chyba z piętnaście razy w ciągu godziny, czy na pewno dobrze się czuje.
Pod względem fizycznym dziewczynie na pewno było lepiej, niżeli psychicznym. Wspomnienia tortur nawiedzały ją w każdym momencie, sprawiając, że miała ochotę skulić się i rozpłakać.
Adelaide Sheridan nie znała litości, a fakt, że rudowłosa przeżyła, był prawdziwym cudem.
Śmierciożerczyni nie dała jej jednak tak łatwo o sobie zapomnieć; wyryła na skórze jej lewego przedramienia litery A.B.S, co, jak potwierdziła później Amelia, stanowiły inicjały kobiety.
Był to symbol tego, że to właśnie Adelaide Sheridan ją torturowała, co sprawiło, że Lara po prostu nie mogła patrzeć na swoje lewe ramię.
Czuła się oznakowana, jak jakieś bydło albo Śmierciożerca.
- Jak się czujesz? - zapytał James, z bólem patrząc na cierpienie swojej żony. Gdyby mógł, wziąłby to wszystko na siebie, ale niestety. To ona w tym momencie przechodziła przez piekło, a on chociaż starała się pomagać, wiedział, że nic nie wskóra.
Potter miał do siebie wyrzuty, że nie zadbał o bezpieczeństwo ukochanej w wystarczającym stopniu. Mógł ją jakoś namówić albo zmusić, by została; w domu czy z Amelią. Obojętnie, byleby tylko nic się jej nie stało.
- Tak samo, jak piętnaście minut temu - mruknęła zielonooka, odrywając wzrok od książki. Usilnie starała się znaleźć jakieś zaklęcie na pozbycie się blizny, jednak bez skutku.
Inicjały nie zostały wyryte za pomocą magii, a sztyletu i nie zagrażały w żadnym stopniu jej życiu.
- Molly zaprasza nas do siebie na jutrzejsze urodziny bliźnia...
- Jak chcesz, to idź - przerwała mężowi rudowłosa, wracając do lektury. Zdecydowanie nie była teraz w nastroju na imprezy.
- Nigdzie się nie wybieram. Chciałem cię tylko poinformować, żebyś wiedziała. Collenn i Ethana też nie będzie. Z samego rana jadą do jakiegoś czarodzieja, który zna się na urazach i ma naprawić jego rękę.
- Trzyma się jakoś?
- Aelin była u nich wczoraj i podobno sytuacja jest napięta. Ethan trochę się załamał, mówił coś nawet o zerwaniu z Collie, jeśli zostanie kaleką - oznajmił James, a Larisa posmutniała na jego słowa. Szczerze współczuła chłopakowi przyjaciółki. Zdecydowanie zasłużył na lepszy los niż życie z niesprawną ręką. Na szczęście, jeszcze nic nie było przesądzone, a Ethan miał szansę (małą, ale wciąż istniejącą) na powrót do zdrowia.
- Dlaczego takie rzeczy nas spotykają, James? Zobacz, coś się dzieje. Dwa dni temu prawie umarłam, nasz przyjaciel może stracić sprawność w ręce, a ataki stają się tylko częstsze i brutalniejsze. Co jeśli ktoś z naszych oberwie zaklęciem uśmiercającym? Albo jakiś budynek się na niego zawali?
- Wiedzieliśmy, na co się piszemy, Lars. Walczymy w słusznej sprawie.
- Tak, nie podważam tego, ale... Jestem przerażona, Jamie - wyjaśniła rudowłosa, czując łzy gromadzące się w jej oczach. - Co jeśli to byłbyś ty? Chyba nie przeżyłabym, gdyby ktoś nagle do mnie przyszedł i powiedział, że nie żyjesz. Wiesz, że cię kocham, prawda?
- Wiem. Ja ciebie też kocham Lars. Tak bardzo, że nie możesz sobie tego nawet wyobrazić. Jesteś kobietą mojego życia, moją prawdziwą i jedyną miłością - zapewnił okularnik, po czym pocałował ją w głowę.
![](https://img.wattpad.com/cover/207294950-288-k997265.jpg)
CZYTASZ
Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus Lupin
FanfictionAmelia Black-Prewett to dorosła kobieta, która od zawsze marzyła o posiadaniu prawdziwej rodziny. Często zazdrościła swojemu kuzynowi odwagi, której jej brakowało. Gdy pewnego dnia postanowiła pójść w jego ślady, nie sądziła, że to właśnie dzięki te...