3. Dlaczego tak bardzo pragnę innego życia?

319 26 11
                                    

Amelia usiadła przy stole, wzięła głęboki wdech i rozejrzała się po pomieszczeniu. Kilkanaście par oczu wpatrywało się w nią z wyczekiwaniem oraz niepokojem.

- Moi rodzice to Lucretia i Ignatius Prewett. Odkąd ojciec zdradził ideologię czystej krwi i zostawił mnie oraz moją mamę, straciłyśmy pozycję oraz szacunek jakim nas darzono wśród arystokracji. W Hogwarcie należałam do domu Roweny Ravenclaw, co również nie poprawiło naszej sytuacji. Stałam się jedną z najgorszych możliwych kandydatek na żonę, przez co żaden arystokrata nie wykazywał zainteresowania moją osobą. - Amelia spojrzała na swój pierścień - wielka, srebrna litera ,,B" na czarnym tle, które miało kształt spłaszczonego kółka. Jego obwód otaczały małe, białe kamienie szlachetne, które z daleka mogły przypominać diamenty.

Syriusz zmarszczył brwi, gdy usłyszał słowa swojej kuzynki. Nigdy nie przywiązywał wagi do zasad jakie panowały w jego rodzinie i sądził, że czyta krew oraz arystokratyczne pochodzenie wystarczy do znalezienia odpowiedniego partnera w ich świecie.

- Matka ostatecznie znalazła mi męża. Stwierdziła, że przez naszą obecną sytuację stać nas tylko na niego, ale ja nie mogłam. Dlaczego z całej chmary łajdaków, oszustów i morderców musiałam trafić akurat na niego?

- Kogo ci wybrała? - zapytał ponuro Syriusz. Jego złość zniknęła, ale dalej uważnie śledził każdy, nawet najdrobniejszy ruch swojej kuzynki. Szaroocy spojrzeli na siebie, a Syriusz ze zdziwieniem zauważył, że Amelia jest bliska płaczu. Nigdy nie widział, żeby ktokolwiek z jego rodziny, okazywał w taki sposób emocje. Nawet na pogrzebach arystokratyczne rodziny zachowywały się godnie i opanowanie.

- Edgara Dołohowa - niemal szepnęła Amelia, lecz przez ciszę jaka panowała w pomieszczeniu wszyscy ją usłyszeli. - Nie chcę być żoną mordercy niewinnych dzieci. Jak miałabym w takim środowisku stworzyć prawdziwy dom? Ta ideologia zniszczyła już tysiące dobrych dzieci, nie chcę, by moje do nich dołączyły.

Amelia podniosła głowę i zauważyła, że kilka osób szczerze jej współczuło. Nie wszyscy zdawali się jej wierzyć, ale szatynka wiedziała, że jeśli dadzą jej szansę, to dochowa wszelkich starań, by ostatecznie jej zaufali i przyjęli ją do Zakonu.

- Moi drodzy, Caradoc, gdy powiedział o głównym zadaniu Zakonu, pomylił się. Naszym celem jest przede wszystkim ochrona mugoli i mugolaków przed Sami-Wiecie-Kim. Amelia ma czystą krew, ale moim zdaniem jest w takim samym niebezpieczeństwie jak oni. Rodzina nie jest wyznacznikiem naszego charakteru i pragnę zaznaczyć, że nikogo z tutaj zebranych nigdy nie oceniałem na podstawie domu, w jakim się urodził czy jego bliskich.

Albus spojrzał znacząco na Syriusza, którego cała rodzina popierała Czarnego Pana, a później na Aelin, której brat był Śmierciożercą. Wzrok staruszka przesunął się po całej rodzinie Reeves, a mama Aelin spuściła głowę.

- Jesteśmy za tym, by ją przyjąć - odezwała się rudowłosa dziewczyna, obok której siedział chłopak w okularach. Amelia rozpoznała ich. James i Larisa patrzyli na nią ze zrozumieniem, a kobieta nawet uśmiechnęła się do niej delikatnie.

Szatynka kojarzyła ich głównie przez to, że oboje byli prefektami naczelnymi, a także grali w szkolnej drużynie Quidditcha. Amelia pamiętała ostatni mecz w ubiegłym roku szkolnym, podczas którego Maska ujawniła swoją prawdziwą tożsamość. Szatynka była wtedy bardzo zdziwiona, ponieważ zupełnie nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.

- Pozwólmy jej do nas dołączyć, ale musi oddać różdżkę oraz pokazać swoje lewe przedramię - oznajmiła Dorcas Meadowes, a Amelia bez słowa sprzeciwu wyciągnęła magiczny patyk ze swoich spodni, położyła go na stole i odsłoniła rękę. Z dumną pokazała lewą kończynę górą, która była pozbawiona wszelkich znaków czy tatuaży.

- Teraz musimy omówić trudniejszą kwestię. Amelia musi zamieszkać u kogoś z was. Nie możemy odesłać jej z powrotem do domu, przez jej sytuację, Hogwart jest zbyt oczywistym miejscem, a wszystkie hotele i knajpy nie wchodzą w grę - oświadczył Albus Dumbledore, a szatynka spuściła lekko głowę. Było jej wstyd, że musi zamieszkać u kogoś zupełnie obcego, ale wolała tę opcję niż powrót do rodzinnego domu. W gruncie rzeczy, wszystko było lepsze wrócenie do matki.

Nikt nie był chętny do przyjęcia jej pod swój dach, przez co Black poczuła się trochę głupio. Wiedziała, że nikt nie zaufa jej od razu, ale sądziła, że przynajmniej jedna osoba, będzie na tyle odważna, wyrozumiała i miła, by przyjąć ją do siebie.

Syriusz czuł, że powinien pomóc jakoś kuzynce, ale sam mieszkał u Aelin i czułby się głupio nadużywając gościny rodziny Reeves. Mimo, że nigdy nie przepadał za swoimi bliskimi, to wolał mieć oko na Amelię. Nie ufał w stu procentach dziewczynie, ale miał ku temu powody.

James i Larisa też chcieli jakoś pomóc Amelii, ale sami mieszkali z rodzicami i dopiero urządzali swój nowy dom. W ich życiu panowało teraz duże zamieszanie i zwyczajnie nie mieli czasu na poznawanie, pilnowanie i pomaganie szatynce.

Peter mieszkał ze swoją rodziną, a poza tym był na tyle nieśmiały, że w życiu nie odważyłby się zaproponować obcej dziewczynie noclegu na jedną noc, a co dopiero na nie wiadomo jak długi okres czasu. Poza tym jakoś nie ufał Amelii i sądził, że dziewczyna coś kręci.

Remus chociaż bardzo żałował nie mógł w żaden sposób pomóc Black. Dziewczyna pragnęła odpocząć od problemów, a z nim miałaby ich aż nadto. Poza tym pełnie, podczas których Lupin zamieniał się w wilkołaka, również stanowiły problem. W końcu nie po to szatynka uciekła od ślubu z Edgarem, żeby teraz zamieszkać pod jednym dachem z takim samym potworem.

- Możesz zamieszkać u nas, przynajmniej na jakiś czas - odezwała się w końcu Molly, a Amelia miała ochotę rozpłakać się ze szczęścia. Szatynka spojrzała na swoją kuzynkę z wdzięcznością i lekko się do niej uśmiechnęła.

Ręce dziewczyny się trzęsły z emocji, a w jej zaczerwienionych oczach błyszczały łzy. Ulga jaką poczuła w tamtym momencie była nie do opisania. Jej serce powoli zaczęło się uspokajać, wracając do normalnego rytmu swojej pracy. Amelia była w tamtym momencie bardzo szczęśliwa, właśnie uwolniła się od matki, arystokratów i przede wszystkim niechcianego małżeństwa.

- Dziękuję - powiedziała szatynka z ulgą, a niektóre kobiety spojrzały na nią smutno. To, co musiała przejść ta dziewczyna było okropne.

- Ja również dziękuję, Molly - dodał Albus, uśmiechając się do Amelii. Staruszek był pewny, że u państwa Weasley szatynka będzie szczęśliwa i przede wszystkim bezpieczna.

- Przejdźmy teraz do spraw Zakonu. Amelia zgodziła się ujawnić mi w zamian za schronienie wszystkie informacje dotyczące Sami-Wiecie-Kogo oraz jego popleczników. Okazało się, że w najbliższym czasie Śmierciożercy mają zamiar uderzyć na Cardiff. Mieszkają tam cztery rodziny mugolaków, które otwarcie sprzeciwiły się Sami-Wiecie-Komu. Ponieważ ta misja jest w jakiś sposób ważna, mają wziąć w niej udział jedni z lepszych Śmierciożerców. Richard Campbell, Katherine Reeves, Corban Yaxley, Bellatriks Lestrange oraz Adelaide Sheridan.

Amelia wzdrygnęła się, słysząc ostatnie nazwisko. Szatynka miała okazję poznać tę kobietę, podczas jednej z uroczystych kolacji w dworze Malfoyów. Adelaide była gorsza niż wszyscy Śmierciożercy razem wzięci - dużo bardziej okrutna. Jakby nienawiść do mugoli płynęła w jej żyłach i ujawniała się w każdym jej oddechu. Patrząc na nią, człowiek nie dziwił się czemu to właśnie ona zajmuje najważniejszą funkcję w hierarchii Śmierciożerców, oczywiście zaraz po Voldemorcie.

- To jest misja dla ochotników. Poziom walki będzie ogromy, tak samo jak ryzyko. Nikogo nie zamierzam do niczego zmuszać. Każdy kto chce wziąć udział w walce, niech dobrze to przemyśli. Wszyscy możemy nie wrócić już do domu.

Amelia z uwagą słuchała wypowiedzi Dumbledore'a. Ze zdziwieniem zauważyła, że w oczach członków Zakonu nie ma przerażenia czy obaw. Ich pełne determinacji spojrzenia mówiły jedno - będziemy walczyć, nawet jeśli przyjdzie nam zginąć.

Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz