Więc... Chyba na końcu trochę przesadziłam, ale mam nadzieję, że się spodoba. Miłego dnia!
~
Przyjęcie od kilku godzin trwało w najlepsze, a Amelia cieszyła się każdą chwilą spędzoną w rodzinnej atmosferze.
Na stole stały ciasta, sałatki i tort, który Molly zrobiła specjalnie na tę okazję. Amelii bardzo on smakował, zresztą, jak chyba wszystkim.
- Ciociu, pobawisz się ze mną? - odezwał się mały Charlie, podchodząc do czarnowłosej. Na koszulce miał plamę z czekolady, którą zapewne zrobił przed chwilą, ponieważ Molly już raz wyczyściła mu bluzkę.
- Jasne - zapewniła Black, uśmiechając się w stronę dziecka.
Chwilę później siedziała na dywanie z pluszowym smokiem w dłoni i udawała, że ten lata.
W takich chwilach zdarzało się jej myśleć o mamie. Zastanawiała się, dlaczego nigdy się z nią nie bawiła, zawsze była taka wymagająca i dokładała wszelkich starań, by nauczyć ją nienawiści.
Mimo wszystko, Amelia czuła się trochę dziwnie bez tak długiego kontaktu z kobietą. W Hogwarcie raz na jakiś czas wymieniała z nią listy oraz wracała do domu na święta i wakacje.
Teraz była pewna, że matka nie chciała widzieć jej już więcej na oczy.
- Charlie, obrazisz się jeśli na chwilę porwę ciocię Amy? - odezwał się Gideon, kucając przy siostrzeńcu, który wymachiwał swoją zabawką, mówiąc zrozumiała tylko dla siebie słowa.
- Nie, ale musisz mi dać coś słodkiego - oświadczył maluch, a rudowłosy uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni kilka cukierków.
- Masz, tylko nic nie mów mamie - oświadczył, czochrając siostrzeńca za włosy. Charlie szybko zabrał smakołyki i pobiegł na górę po schodach, zapewne by schować je gdzieś w swoim pokoju.
- Molly się zdenerwuje, gdy znajdzie papierki po słodyczach. Dobrze wiesz, że chce ograniczyć dzieciom cukier.
- Och, przestań Amy. Myślisz, że nie wiem o tym, jak sama przemycasz im czasami jakieś lizaki? - spojrzał na nią znacząco kuzyn. - To dzieci. Kiedy podrosną, przejdzie im ochota na słodycze.
- W życiu nie słyszałam większej bzdury, Gideon.
- W takim razie, chyba jeszcze nie miałaś okazji słuchać pijanego Syriusza - rzucił rozbawiony Prewett, a Black parsknęła na jego słowa śmiechem.
- Całe szczęście, chociaż Peter opowiedział mi kilka historii - powiedziała czarnowłosa. - Jak on się w ogóle trzyma?
- Nie najlepiej, zresztą jak chyba wszyscy. Obrazy z Plymouth zostaną z nami najprawdopodobniej na zawsze.
- Wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda? - odezwała się niepewnie Amelia. - Jeśli potrzebujesz się wygadać, wypłakać albo wykrzyczeć, nie bój się tego zrobić. Tłumiąc to wszystko w sobie, tylko pogorszysz swój stan.
- Dziękuję, Amy - mruknął rudzielec, po czym przytulił kuzynkę. - Nie wiem, jak taka kobieta, jak Lucretia mogła wychować tak cudowną kobietę, jaką się stałaś. To chyba jedyna rzecz, jaka jej się udała w życiu. Zapewniam cię, że każda inna matka byłaby z ciebie dumna.
I chociaż nikt tego nie zobaczył, oczy Amelii po raz pierwszy od dłuższego czasu zaszkliły się od łez szczęścia.
~
Black siedziała obok Remusa i rozmawiała z nim, jak miała to w zwyczaju robić podczas przyjęć. Ze zdziwieniem zauważyła, że powoli się do tego przyzwyczaiła. Nieświadomie spędzała z Lupinem dużo czasu, nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo się do niego zbliżyła.
CZYTASZ
Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus Lupin
FanfictionAmelia Black-Prewett to dorosła kobieta, która od zawsze marzyła o posiadaniu prawdziwej rodziny. Często zazdrościła swojemu kuzynowi odwagi, której jej brakowało. Gdy pewnego dnia postanowiła pójść w jego ślady, nie sądziła, że to właśnie dzięki te...