1. Dlaczego nie mogę być szczęśliwa?

432 30 1
                                    

Po ukończeniu Hogwartu Amelia wróciła do domu i przez większość czasu siedziała w swoim pokoju, czytając książki. Szatynka bardzo lubiła romanse, dzięki którym mogła pogrążyć się w strefie marzeń o idealnym chłopaku, który by ją kochał.

Tego dnia dziewczynie nie było dane jednak odpoczęcia przy lekturze. Z samego rana udała się ze swoją matką na zakupy, a po obiedzie musiała zostać przy stole, ponieważ Lucretia chciała jej coś ogłosić.

Mama Amelii miała już pięćdziesiąt trzy lata, ale wygadała na dużo młodszą przez eliksiry i zaklęcia jakie stosowała. Jak przystało na arystokratkę Lucretia Black miała surowe spojrzenie, poważny wyraz twarzy oraz zgrabne ciało, które już powoli się starzało. Amelia zawdzięczała swojej matce szare oczy oraz czarne jak smoła włosy, które u Lucreti były już gdzieniegdzie przeplatane pasmami siwizny.

- Skończyłaś Hogwart - zaczęła Lucretia. Jej słowa były tak oczywiste, że Amelia z całej swojej siły musiała powstrzymać się przed rzuceniem jakiejś zgryźliwej uwagi. - Jesteś dorosłą kobietą i jak wiesz w rodzinach naszego pokroju, panuje zwyczaj, że to rodzice wybierają swoim córkom mężów. Ponieważ twój ojciec jest zdradziecką kanalią, pozbawioną jakiejkolwiek przyzwoitości i ogłady, ten obowiązek spadł na mnie.

Amelia spojrzała na swoją matkę, starając się zamaskować zaskoczenie jakie ją ogarnęło. Wiedziała, że ten dzień prędzej czy później nastąpi, ale nie sądziła, że aż tak szybko. Wszakże jeszcze miesiąc temu uczyła się w Hogwarcie!

- Ponieważ nie mamy za dużych wpływów pomiędzy rodami czystej krwi, twój ojciec jest zdrajcą, a na dodatek ty, trafiłaś do Ravenclaw'u, - nazwę domu szatynki kobieta rzuciła z wyraźnie słyszalnym obrzydzeniem - musiałam mocno się namęczyć by znaleźć ci kogoś odpowiedniego. Na szczęście Edgar Dołohow, brat Antoniniego po dłuższych negocjacjach zgodził się zostać twoim mężem.

Oczy Amelii rozszerzyły się, a jej oddech stał się dziwnie płytki. Rod Dołohow był znany, szanowany, a przede wszystkim bardzo oddany Czarnemu Panu. Edgar miał jednak pewną wadę - był wilkołakiem i razem z Fenrirem Graybackiem napadł na niewinnych ludzi, zarażając ich likantropią.

- Wiem, że to nie jest szczyt twoich marzeń, ale przez zachowanie twoje i twojego ojca, nigdzie nie znajdziemy lepszej partii na męża. Edgar jako jedyny wilkołak ma mroczny znak, więc to również w jakiś sposób powinno podnieść twoją pozycję.

Amelia przełknęła gulę w gardle i spojrzała gniewnie na matkę. Miałaby wyjść za mąż za takiego potwora? Dzielić z nim łóżko i mieć dzieci? Przecież to brzmiało jak jakiś mało śmieszny żart!

- Mamo... - zaczęła dziewczyna, ale sama nie wiedziała co powiedzieć.

- Nastały trudne czasy, Amelio. Nasze życie wymaga poświęceń, ale to wszystko ma sens. Dzięki każdemu małżeństwu pomiędzy czystokrwistymi rodami, walczymy ze szlamami jakie rozprzestrzeniły się w naszym świecie!

Czarnowłosa spojrzała na swoją matkę, czując jak łzy napływają jej do oczu. Miała poświęcić swoje życie i szczęście w imię ideologii, której i tak nie popierała? Amelia wstała gwałtownie od stołu i pobiegła do swojego pokoju. Po wejściu do pomieszczenia i zamknięciu drzwi na klucz, rzuciła się na łóżko. Łzy spływały po jej policzkach, a ciało trzęsło się od płaczu. Odgłosy jakie wydawała były żałosne, ale nie chciała się powstrzymywać - w końcu i tak była sama w sypialni, a ściany były dźwiękoszczelne.

Tamtego dnia obiecała sobie, że choćby miała umrzeć, to do tego małżeństwa nie dojdzie.

~

Przez całą noc dziewczyna rozmyślała nad swoją sytuacją i doszła do kilku wniosków.

Po pierwsze, przekonanie Lucreti do zmiany kandydata było niemożliwe, więc wszystkie pokojowe rozwiązania problemu odchodziły w niepamięć.

Po drugie, bez pieniędzy nie znajdzie daleko, więc będzie musiała udać się do banku, a na to na pewno matka jej nie pozwoli. Kobiety w czystokrwistych rodach nie miały takiego dostępu do gotówki jak mężczyźni, a Lucretia z pewnością po jej wczorajszym wybuchu zaczęłaby coś podejrzewać.

No i po trzecie, nawet jeśli jakimś cudem udałoby się jej uciec z pieniędzmi to i tak nie miała gdzie się podziać. Domy Rachel i Marie odpadały w przedbiegach, a wszystkie hotele zostawiały ryzyko, iż ktoś ją tam rozpozna i szatynka z powrotem będzie zmuszona wrócić do domu.

Za granicę nie mogła się wybrać, bo teleportacja na taką odległość była niebezpieczna, świstokliki i proszek Fiuu kontrolowało Ministerstwo, a podróż miotłą mogła się skończyć tragicznie, gdyż dziewczyna nie umiała się na niej poruszać.

Amelia musiała to wszystko dobrze rozegrać, a ponieważ była inteligentną Krukonką poszło jej to łatwiej, niż się spodziewała.

Czarnowłosa z lekkim zdenerwowaniem czekała na Rachel i Marie, które miały się pojawić za chwilę w jej domu. Dziewczyny miały już ustalony plan i teraz pozostało im go tylko zrealizować.

Rozległo się pukanie do drzwi, a Amelia chwyciła torebkę i zbiegła na dół. Miała na sobie czarne szpilki oraz dopasowaną beżową sukienkę za kolano. Podkreślała ona jej urodę, którą dopełniał mocny makijaż oraz biżuteria - kolczyki z perłami i drobny wisiorek.

Lucretia jakby zaalarmowana odgłosem pukania do drzwi, również zeszła na dół i stanęła w miejscu, widząc swoją córkę.

Do domu kobiet weszły Rachel oraz Marie, które wpuścił jeden ze skrzatów domowych. Obydwie Ślizgonki były ubrane równie elegancko co ich przyjaciółka.

- Dokąd to? - zapytała Lucretia, widząc, że córka zbiera się do wyjścia.

- Postanowiłyśmy, że pomożemy znaleźć Amelii jakąś sukienkę na wieczór, podczas którego zostaną ogłoszone zaręczyny. Poza tym rozejrzyjmy się za jakąś suknią ślubną i trochę odpoczniemy w jakimś barze. W końcu za niedługo, Amy przestanie być panną i trzeba to uczcić - odezwała się zamiast Black Rachel. Lukretia spojrzała na swoją córkę, lekko zaskoczona zmianą postawy co do małżeństwa.

- Czyżbyś nareszcie zrozumiała, że Edgar jest odpowiednim kandydatem?

- Mamo, nigdy nie chciałam źle dla naszego rodu. Musimy pozbyć się szlam z naszego świata i jeśli mój ślub ma się do tego przyczynić, to będę dumnie nosiła obrączkę oraz nazwisko Dołohow - powiedziała pewnie Amelia, dziwiąc się, że kłamstwo przeszło przez jej usta z taką łatwością.

Kobieta uśmiechnęła się, zadowolona z odpowiedzi córki i wyciągnęła z szuflady klucz.

- To do skrytki w banku, weź trochę galeonów i znajdź coś odpowiedniego. A co do sukni ślubnej, to na razie nic nie kupuj, poszukamy czegoś razem.

Amelia z ulgą przyjęła od swojej rodzicielki klucz i starając się nie okazać zbyt przesadnego entuzjazmu, gdyż jeden punkt z planu właśnie się spełnił, uścisnęła krótko Lucretię.

~

- Powiedz wreszcie co się tutaj wyprawia. Dlaczego niby masz wyjść za mąż za Edgara Dołohowa? - zapytała z przejęciem Rachel, gdy wszystkie trzy dziewczyny teleportowała się na ulicę Pokątną.

Panował tam większy ruch niż podczas roku szkolnego, ale co się dziwić. Były wakacje i większość uczniów robiła zakupy do szkoły albo po prostu spotykała się że swoimi znajomymi.

- Matka stwierdziła, że tylko w taki sposób może jeszcze uratować nasz ród, poza tym chce zdobyć trochę władzy, jakąś pozycję, no i znaleźć mi męża. Przez moje pochodzenie oraz to, że byłam Krukonką większość arystokratów nawet nie zwraca na mnie uwagi. Mama załatwiła mi jakimś cudem małżeństwo z Dołohowem, ale on jest wilkołakiem...

- Co? Twoja mama oszalała? Chce cię wydać za potwora? - zapytała zdziwiona Marie, a Amelia pokiwała smutno głową.

- Tylko on jest mną zainteresowany, a jego pozycja jest na tyle mocna, że da mi jakikolwiek awans społeczny. Poza tym ma czystą krew i jest oddany Czarnemu Panu - wyjaśniła szatynka, czując na sobie zmartwione spojrzenia przyjaciółek.

I powoli wyjaśniła im swój plan, który zaczęły wcielać w życie.

Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz