14. Dlaczego nie mam kochających rodziców?

256 27 23
                                    

Zaczynamy relację Remus-Amelia :)

~

Amy lubiła każdą porę roku, jednak czasami żałowała, że zimą pada śnieg i panuje mróz, ponieważ nie mogła wychodzić wieczorem, by patrzeć w niebo. Rekompensowały jej to jednak święta, które w ubiegłych latach spędzała w Hogwarcie, a wyjątkowo w tym roku u Larisy i Jamesa.

Black czuła się źle z tym, że znowu będzie musiała skorzystać z gościnności członków Zakonu Feniksa, którą - według niej - już i tak nadużywała.

Remus czuł się czasami podobnie. Miał wrażenie, że nie zasługuje na to, co dał mu los. Często dalej szukał u swoich przyjaciół jakichkolwiek oznak odrazy czy dezaprobaty wymierzonych w jego stronę. Wiedział, że taki potwór jak on po prostu nie zasłużył na to, by mieć wokół siebie tak cudowne osoby i tylko czekał, aż obudzi się z tego wspaniałego snu, który był przecież zbyt piękny, by stać się rzeczywistością.

Lupin dzięki temu rozumiał Amelię. Może nie jakoś dobrze, w końcu jego rodzina mimo wszystko go kochała, jednak wiedział, jak to jest czuć się innym.

Dlatego właśnie siedemnastego grudnia, dokładnie tydzień przed świętami, Remus postanowił odwiedzić Norę i przy okazji porozmawiać z Amelią.

Akurat kiedy wszedł do domu Weasleyów, zauważył Charliego i Billa, którzy szukali czegoś w jakiejś skrzynce.

- Wybacz ten bałagan, ale dopiero jutro zabieram się za sprzątanie, a chłopcy zrobili wczoraj małą bitwę na poduszki i zdemolowali wszystko dookoła - wyjaśniła Molly, kiedy zielonooki wszedł do salonu. - Amy chce ich zabrać na dwór, by tam się wyszaleli.

- Percy jest już gotowy - oznajmiła czarnowłosa, wchodząc do salonu z dzieckiem na rękach.

Zdaniem Remusa Amelia była naprawdę ładną kobietą i bardzo delikatną. Wrażliwość i czułość Black już dawno urzekła mężczyznę, który był naprawdę pod wrażeniem jej niezwykłego charakteru.

- Cześć - przywitał się wesoło Remus, a po tym jak dziewczyna mu odpowiedziała, uśmiechnął się w jej stronę. - Mogę pójść z wami?

- Jasne, potrzymasz przez chwilę Percy'ego? - poprosiła Black i podała mu dziecko. Czarnowłosa ruszyła w stronę korytarza, a kilka minut później wróciła do salonu mając na sobie już czarny płaszcz i szary szalik, który idealnie pasował kolorystycznie do jej oczu.

- Idziemy ubrać buciki, Percy? Pokażesz cioci jakie masz śliczne kozaczki? - zapytała uroczo dziewczyna, modulując swój głos i przejęła dziecko od Remusa, który nieświadomie uśmiechnął się pod nosem.

Molly tymczasem już dawno była w kuchni i gotowała obiad, który powinien być gotowy za półtorej godziny, dlatego nie skomentowała w żaden sposób czynu Lupina.

Kiedy ubrane w zimowe i grube ciuchy dzieci wybiegły na dwór, Amelia uśmiechnęła się do nich z czułością. Czasami były takie momenty, gdy zapominała, że nie są oni jej rodziną (a przynajmniej nie tak bliską jak chciała).

- Jak się czujesz, Amy? - zapytał Remus, patrząc jak Bill robi aniołka na śniegu, który spadł wczorajszego wieczora. 

- Trochę dziwnie. Wszystkie święta, jakie pamiętam, spędzałam z Marie i Rachel, a teraz nawet nie mogę im złożyć życzeń - mruknęła Amy, a Remus spojrzał na nią w zamyśleniu. - Nie wiem, jak obchodzi się święta w takich rodzinach jak wasze.

Remus pokiwał głową i kiedy chciał odpowiedzieć dziewczynie, przybiegł do nich Charlie.

- Zrobimy bałwana, ciociu? - zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha chłopiec i pociągnął Amelię w stronę swoich braci.

Czarnowłosa spojrzała znacząco na Remusa, który zaczął się śmiać z jej przerażonej miny. Prawda była taka, że Amy nigdy nie bawiła się na śniegu, ponieważ mama od zawsze jej tego zabraniała. Nawet później, kiedy już była w Hogwarcie, nie widziała żadnego sensu w tarzaniu się po białym puchu, robieniu kul i rzucaniu się nimi albo właśnie budowaniu bałwana.

- Remus, będę potrzebowała twojej pomocy - mruknęła cicho dziewczyna, kiedy chłopcy kłócili się o to, który lepi jaką kulę. Lupin spojrzał na Amelię, która miała zakłopotany wyraz twarzy i posłał jej pytając spojrzenie. - Jak się lepi bałwana? Nigdy tego nie robiłam.

Lupin z trudem ukrył szok, jaki go ogarnął, gdy usłyszał to pytanie. Wprawdzie wiedział, że rodzina Amelii zdecydowanie różniła się od jego, jednak nie sądził, że aż w takim stopniu. Zabawy na śniegu nie dotyczyły żadnych przekonań ani nie demoralizowały dzieci, dlatego Lupin uważał, że czarnowłosa je zna i lubi.

- Pomogę ci - oświadczył, a Amelia posłała mu wdzięczny uśmiech. Gdy Charlie, Bill i Percy uzgodnili już między sobą, kto za jaką część bałwana odpowiada, wszyscy zabrali się do pracy.

- Po prostu robisz kulkę i tarzasz ją w śniegu, aż nie urośnie do takich rozmiarów, jakich potrzebujesz - wytłumaczył Remus, demonstrując przy okazji wykonanie całego polecenia.

- I to tyle? Przecież można rzucić jakieś zaklęcie i zrobić to samo - zdziwiła się czarnowłosa, a Lupin parsknął śmiechem.

- Tutaj chodzi o zabawę, Melia - wyjaśnił, a kąciki ust szarookiej lekko się uniosły, kiedy usłyszała zdrobnienie swojego imienia. - Sama spróbuj.

Dziewczyna z dość septycznym nastawieniem kucnęła i zaczęła formować śnieżkę ze śniegu, a później toczyć ją po ziemi. Remus miał ochotę się śmiać z jej miny, jednak uparcie starał się nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Jego zdaniem to mogłoby urazić dziewczynę, a tego nie chciał zrobić.

- Ta zabawa jest bezsensu - mruknęła Black, a Remus nie wytrzymał i zaśmiał się pod nosem.

- Kiedy robisz to z taką niechęcią, to faktycznie, nie ma to żadnego sensu - powiedział rozbawiony, powodując u dziewczyny zawstydzony uśmiech.

- Ciociu, spójrz! - krzyknął Charlie, przerywając rozmowę dorosłych. Amelia od razu przeniosła wzrok na rudowłosego chłopca, który pchał kulę wielkości jednej z ogrodowych doniczek Molly w ich stronę.

- Piękna - skomplementowała dzieło dziecka, które na jej słowa uśmiechnęło się szeroko w jej stronę. Chwilę później, kiedy wszystkie kule były już gotowe Remus razem z Amelią ustawili je na sobie, a Lupin dodatkowo rzucił na nie zaklęcie, by się nie osunęły.

Bill w tym czasie przyniósł z domu marchewkę, a jego bracia znaleźli kilka kamyczków i dwa patyki, które miały posłużyć bałwanowi za ręce.

- Jak go nazwiemy? - zapytała Black, kiedy wszystko było już gotowe i na swoim miejscu.

- Pan Mrożonek - oznajmił Charlie, a Remus i Amelia z trudem opanowali śmiech. Dziecięca kreatywność naprawdę czasami szokowała i bawiła do łez.

- Panu Mrożonkowi jest zimno w dłonie - dodał Bill, patrząc znacząco na ręce Black, które były przykryte rękawiczkami. Czarnowłosa westchnęła ciężko, ale ściągnęła je z dłoni i oddała chłopcom.

Kiedy później wrócili do domu, czekało tam na nich ciepłe kakao i dekorowane przez chłopców pierniki. Amelia uśmiechała się, w czasie gdy Bill oraz Charlie z zapałem opowiadali swojej mamie o bałwanie Mrożonku i wymyślali na jego temat różne historie.

Przez krótką chwilę wyobraziła sobie, że za kilka lat przybiegną do niej jej dzieci, że to ona poczęstuje je kakaem oraz piernikami i z zaciekawieniem będzie słuchała ich historii. A przede wszystkim stworzy prawdziwy dom, w którym wszyscy będą się czuli kochani i szczęśliwi.

Dlaczego jesteśmy zawsze czyści? • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz